tag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post5873202704367186947..comments2017-09-12T09:50:50.374+02:00Comments on Misfits: Maybe we're meant to be like superheroes? : Fire knows no mercy blephttp://www.blogger.com/profile/06074688795274851509noreply@blogger.comBlogger127125tag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-70460928495350324242017-08-24T22:50:52.461+02:002017-08-24T22:50:52.461+02:00[Gdzieżbym teraz śmiała! Ja o Tobie zapomnę, a Ree...[Gdzieżbym teraz śmiała! Ja o Tobie zapomnę, a Reek zeżre moją biedną Jessie, ale no mniejsza :D. I też myślałam nad jakimś kosmicznym pomysłem. Ale, że u nas chyba lepiej wychodzi pewna spontaniczność, to pomyślałam o czymś takim: <br />Anubis mógłby się dowiedzieć o dziewczynie, która posiada niezwykły talent i wypuszcza różne dziwne istoty i która chodzi na spacery z podejrzanie wyglądającymi <i>jaszczurkami</i>, które w rzeczywistości są smokami.<br />Pomysł właściwy: Kaelie umówiła się na randkę z jakimś ktosiem, bo niby ma swoje zwierzątka, ale i tak czuje się nieco samotna. A nie jest na tyle zdesperowana, aby narysować sobie chłopaka. Zresztą, i tak nie miałaby pewności, że wyjdzie w odpowiednim rozmiarze. Czeka, czeka, a jej randka się nie zjawia. W momencie, kiedy wstaje od stolika, zjawia się Anubis, twierdzący, że to z nim ma spędzić ten wieczór. Ewentualnie to będzie na odwrót. I to ona się zjawi, zamiast tego, co się miał spotkać. Tylko tutaj jedno od drugiego musiałoby czegoś chcieć. I nie mam pojęcia, czym to <i>coś</i> mogłoby być :/ <br />Mam też drugi pomysł: <br />Znasz to uczucie, że <i>chyba</i> kogoś widziałaś, ale nie jesteś pewna, czy na pewno na żywo, czy tylko Ci się <i>przyśniło</i> i tylko twarz świta Ci z tyłu głowy? Takim kimś dla Kaelie mógłby być Anubis. Wydałby jej się na tyle interesujący, że w końcu przerzuciłaby go z tyłu głowy na kartkę. Oczywiście dodałaby pewne <i>udoskonalenia</i>, jak przypuśćmy... no jeszcze nie wiem co. I ten by jej odżył i poszedł <i>w cholerę</i>. Nie byłby idealnie wierną kopią, ale byłby łudząco podobny. A jako, że pech to pech, to Kaelie owszem, znalazłaby go. W towarzystwie prawdziwego Anubisa :D. Daj znać, co o tym myślisz :D ]<br /><br /><b>Kaelie</b>Czarny Jeździechttps://www.blogger.com/profile/03752488503563809622noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-69774069165411915112017-08-18T22:47:26.211+02:002017-08-18T22:47:26.211+02:00— C… Co? — wyszeptała najciszej jak umiała, ponown...— C… Co? — wyszeptała najciszej jak umiała, ponownie czując narastające na dnie serca przerażenie. Miała to zrobić. Wyciągnąć strzykawkę z adrenaliną, wbić zaostrzoną, lśniącą igłę prosto w żyły gdzie krew powoli zastygała pod zbyt wysoką temperaturą jego ciała. Nie chciała tego robić. Zbyt wystraszona myślą, że jej się nie powiedzie, że przyczyni się jedynie do jego odejścia. Mogła tak dalej się w niego wpatrywać. W ślepia, które wreszcie staną się obce, w twarz która zastygnie jeśli ta wreszcie czegoś nie zrobi. Wzięła głęboki wdech jakby to miało pomóc, lecz jej ciało wciąż było roztrzęsione. Ręce trzęsły się niebezpiecznie, kiedy owijała je wokół jego szyi. W pewnym momencie poczuła nawet napływające do oczu łzy. Szybko jednak je powstrzymała, zanim zdążyły wypłynąć na jej blade policzka.<br />— Nie… Nie wiem czy potrafię — dalej się jąkała, odwracając wzrok na czarny od ognia beton, uwalniając się od jego błagalnego wzroku. — Co jeśli mi się nie uda? Jeśli coś źle zrobię? Nie chcę by coś Ci się przeze mnie stało… — dodała ciszej, jakby zawstydzona swoimi własnymi słowami.<br />Nie mogła jednak zbyt długo myśleć nad tym co właśnie powinna zrobić. Odpowiedź była prosta, krótka. W tej sytuacji nie było odmowy. Pierwszy raz od dawna nie mogła odmówić, powiedzieć <i>nie</i>. Toczyła w sobie kolejną bitwę, jedną z wielu. Nie mogła się poddać, upaść. Nie mogła pokazać, że jest słaba. Że powoli gnije, że zielony narost coraz szybciej dochodzi do jej kości. Wzięła głęboki wdech, jakby właśnie co miała się podnieść po kolejnej, wykończającej walce. Pokryta krwią przeciwnika, brudna od kurzu, do którego wpadała za każdym razem, kiedy stojąca naprzeciwko postać spychała ją do tyłu, gdy nie zdążyła sparować ciosu.<br />Wreszcie odwróciła zielone ślepia w jego stronę, jakby szukała w jego twarzy pewnej siły. Czegoś co doda jej otuchy, pozwoli wreszcie się w sobie zebrać, zrobić pierwszy krok. Wyciągnęła rękę przed siebie, wkładając dłoń do tylnej kieszeni spodni. W jednej chwili poczuła pod skórą śliską fakturę plastiku i wyciągnęła pospiesznie napełnioną już strzykawkę, tak jakby chłopak w każdej chwili był przygotowany na użycie znajdującej się wewnątrz adrenaliny. Zdjęła ze smukłej igły plastikową osłonę, wciąż dokładnie obserwując jego twarz.<br />Jeszcze raz napełniła płuca suchym od ognia powietrzem i przewróciła zielone ślepia na ostre zakończenie kawałku metalu. Nie od niej zależało czy dławiący się schnącą krwią chłopak rzeczywiście przeżyje. Płyn na dnie strzykawki był przepustką do dalszego życia. Jedynym ratunkiem, biletem mogącym przeprowadzić go przez rozprzestrzeniający się po ciele ból. Ona była jedynie konduktorem. Tym samym, którego zadaniem było aby ten bezpiecznie przetrwał do końca podróży. Musiała o to zadbać, albo zawiedzie. Go i samą siebie.<br />— <i>Блять</i> — przeklęła soczyście w ojczystym języku i ostatni raz spojrzała w jego stronę przepraszającym wzrokiem. Odetchnęła głęboko, szybkim ruchem ręki wbijając igłę w tętnicę szyjną chłopaka. Zamknęła oczy, wsłuchując się w dźwięk wydobywającego się ze strzykawki powietrza.<br /><br /><i><b>Nie umszyj, pliska</b></i>nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-47744012948522492792017-08-18T22:46:38.149+02:002017-08-18T22:46:38.149+02:00Dlatego zawsze uważała, że jest całkowicie sama. Z...Dlatego zawsze uważała, że jest całkowicie sama. Zanurzona w czarnej samotności, przesiąknięta nią do kości. Jakby teraz już sama odstraszała od siebie wszystkich tych ludzi, nawet na których jej zależało. W jakimś stopniu winiła za to matkę. Za to jak ją ulepiła, jak ukształtowała charakter, do jakichś koszmarów się przyczyniła. Dokładnie tak jakby prosty człek, przesądzający swoje umiejętności, dokładnie wyrzeźbił jej postać w kawałku gliny — dłońmi zbyt gładkimi by miały w sobie krzty doświadczenia, zbyt delikatnymi, a zarazem niepewnymi. Trzęsącymi się pod wilgotną fakturą brunatnego materiału. Nie chciała się nią stać. Własną matką. Tym nieumiejętnym artystą, zbyt wystraszonym by wyciągnąć po swoje. Tylko dlatego ją odrzuciła. Jedyną osobę, na której jej zależało, tę którą dawniej kochała. W której czarne włosy wkładała drobne palce, kiedy kobieta czytała jej do snu stare, wypożyczone z pobliskiej biblioteki książki. Za której plecami chowała się, kiedy do drzwi pukali nieznajomy w płaszczach, jakby ta była jej jedyną opoką. Przystanią, z której nigdy jej nie odcumują, na której zostanie aż mech i zgnilizna wreszcie pokryją grzbiet kadłuba. Jednak dokładnie, kiedy miała wreszcie zaznać normalności, której tak pragnęła, zaczęła dostrzegać w niej słabość. Głęboko ukrywaną pod grubą warstwą samowystarczalności. Była zbyt zniszczona przez dawne życie, by kiedykolwiek mogła zwyczajnie spojrzeć na świat. Bez przebłysku strachu i niepewności.<br />Elena była równie zniszczona. Chociaż nie dopuszczała do siebie takiej myśli, rdza od dawna zaczęła pokrywać jej ciało. Wchodziła do żył, by zmieszać się z krwią. Tworzyła skrzywienia w jej psychice, robiąc z niej kolejnego odmieńca — ścierwo, którego bali się wszyscy, którzy o niej wiedzieli. O tym do czego jest zdolna, o jej niepohamowanych wyczynach, rozdrażnionej osobowości. Dla niej była to jednak tylko kolejna walka. Bitwa, na której polu spod grubej warstwy ciał nie wystaje już zieleń. Nie widać przebłysków trawy, słońca odbijającego się od rzek. Jedynie krew, powoli sącząca się przez czarną ziemię, dostająca się coraz głębiej, w głąb planety jakby Matka Ziemia karmiła się posoką własnych dzieci. Jednak żadna z nich nie była tą ostatnią. Ponieważ w miejsce każdej wygranej walki pojawia się jeszcze trudniejsza i tak dzieje się, aż polegniemy. Na końcu wszyscy giną. I czeka to nawet tych, których nigdy nie dotknęła porażka. Jednak wszyscy zawzięcie brną naprzód. Nie bojąc się tego co nadejdzie z kolejną, wewnętrzną wojną.<br />Wciąż nie odrywała głowy od jego rozpalonej klatki piersiowej. Lubiła to ciepło. Chociaż było nienaturalne, za mocne — wciąż w jakimś stopniu sprawiało, że nie czuła się tak samotnie jak zwykle. Wystarczyła jedna osoba. Osoba, której jeszcze niedawno nienawidziła, której twarz chciała widzieć w roztapiających ją płomieniach. Była pewna, że czuł do niej to samo. Nienawiść, obrzydzenie. Że uważał ją za zbyteczny pionek, przeszkodę wpadającą mu wprost pod nogi. Trwała w przekonaniu, że pozbyłby jej się, kiedy tylko miałby do tego okazję. I miał. Kiedy płomienie trawiły krajobraz wokół nich, kiedy uciekała przed czerwonym, tańczącym na tle czarnego nieba ogniem. Wystarczyło jedno jego słowo, aby stała się tylko kolejnym popiołem rozwianym na wietrze. Dopiero wtedy poczułaby jak wszystko ją opuszcza. Strach, przerażenie, niepewność, złość. Wyzbyłaby się tego. Wraz z własnym ciałem, manipulującym jej życiem umysłem. Całkowicie zapomniana przez świat, kolejna nic nieznacząca dusza opuszczająca betonowe drogi Londynu.<br />Podniosła wzrok na jego bladą ze zmęczenia twarz, kiedy usłyszała przemęczony głos. Wyczerpany przez opuszczające go siły. Zmartwionymi ślepiami dokładnie obserwowała jego różnobarwne ślepia, dokładnie tak jakby chciała z nich wyczytać o czym teraz myśli. Czy aby może nie żałuje, że płomienie nie strawiły ją z resztą parceli. Jednak czy gdyby rzeczywiście byłaby mu obojętna, wsłuchiwałaby się w jego kolejne przeprosiny? Tak jakby obawiał się, że jeden raz nie wystarczy aby odkupić winy.nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-80402153410618919202017-08-18T22:45:49.718+02:002017-08-18T22:45:49.718+02:00Życie było dla niej jedynie kolejną przeszkodą do ...Życie było dla niej jedynie kolejną przeszkodą do pokonania. Nigdy nie potrafiła się w nim odnaleźć. Stawało naprzeciwko niej, jak ten najgorszy przeciwnik — wygięta w strachu kreatura, która wciąż nie spuszczała z niej swoich czarnych jak onyks tęczówek, wpatrując się w nią niczym w kolejną ofiarę, padlinę na której spożycie szykuje się już od dłuższego czasu. Czasem upadała na kolana, czując na własnej głowie spojrzenie postaci z jej najgorszych koszmarów. Tej samej, co codziennie karmiła się jej lękiem, strachem obezwładniającym ciało. Rosła w siłę. Kiedy ciemność uniemożliwiała prawidłową pracę umysłu, ciała. I delektowała się pojedynczymi kawałkami mięsa. Skubała przemęczone ręce, nogi. Wierciła w twarzy krwiste dziury zaostrzonym dziobem. Gumowata skóra; zimna i niedobra w zetknięciu z językiem. A zaraz pod nią jeszcze ciepłe od krwi mięso. Wciąż przesiąknięte najróżniejszymi płynami, wilgotne w dotyku, pozostawiające na twarzy powoli zastygającą posokę. Jednak wtedy ponownie się podnosiła. Kiedy lęk odchodził wreszcie o krok, z brzuchem napełnionym jej własnym ciałem, kiedy wreszcie czuła się bezpieczna — gotowa wrócić do poprzedniego, zwykłego życia.<br />Nie byłoby nic złego w jej upadkach. Była tylko jedną z licznych, co to poddawali się samej śmierci, aby odbudować siły z podwójną siłą. Jednak ona nie upadła raz. Nie miała do czego wracać. Drobny pokoik w ich mieszkaniu w Moskwie dalej przypominał o samotnie spędzonych wieczorach, kiedy to obawiała się że spod jej łóżka wyjdą mężczyźni odziani w czarne, skórzane płaszcze — nie potwory rodzące się na dnie dziecięcego umysłu, a oni. Ci sami, co codziennie zjawiali się pod drzwiami jej mieszkania, by mierzyć dziecięce ciało dzikim wzrokiem, by szeptać matce do ucha kolejne groźby, słowa mające wprowadzić ją w stan czystego strachu, osłupienia. A mała dziewczynka stojąca w kącie korytarza, wtulająca się delikatnie w różowego, pluszowego słonia, obserwowała jedynie czarne sylwetki, dokładnie wsłuchując się w przesiąknięte goryczą słowa, soczyste od jego nadmiaru.<br />Czasem zastanawiała się dlaczego to wszystko tak się potoczyło. Czy to wina matki, co to cały ten czas uciekała przed niebezpieczeństwem, omijała rzucane w jej stronę strzały? A przecież mogła sięgnąć po tarczę. Dokładnie tę, co leżała zaraz obok niej, raziła kolorem próbując podpowiedzieć kobiecie, że przecież ma się czym bronić. Dlaczego po nią nie sięgnęła? Po napiętą na kawał drewna skórę, umazaną czerwoną farbą. Nie było to najlepsze dzieło owego kowala — tego samego co kształtował wszystkie ich wspomnienia, wgniatał metal uczuć, podgrzewał stal emocji. Ale obroniłaby się. Groty wbiłyby się w drewno, przecięły skórę, lecz nie dotarłyby do niej. Mogła tak stać, bezpieczna, czekając aż ktoś wreszcie pozbędzie się stojących niedaleko przeciwników. Aż wreszcie skończą im się strzały, którymi atakowali drobną sylwetkę kobiety.nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-64331065459429994132017-08-15T15:59:26.783+02:002017-08-15T15:59:26.783+02:00[Hej, makaroniku, również się cieszę, że mnie namó...[Hej, makaroniku, również się cieszę, że mnie namówiłaś. Zawsze chciałam mieć postać, która ma smoki i żyje w XXI w. Moje blogowe marzenia się spełniają :D. <br />Dają trzy razy tak i nawet złoty przycisk! Może uczyć je ziania ogniem, ale nie w jej mieszkaniu! Kaelie nie chce wylądować ze swoimi zwierzątkami na ulicy, bo <i>ktoś</i> spalił jej mieszkanko. Chyba że udałoby jej się znaleźć działającą gaśnicę. Wtedy miałaby szansę wyjść z tego bez szwanku. Ale gdyby już nauczyły się ziać tym ogniem, to mogliby zajadać się kiełbaskami upichcononymi na smoczym ogniu (swoją drogą, ciekawe jak by one smakowały :D). A nawet Kaelie poczęstowałaby go oryginalną irlandzką whiskey, którą przyniósłby Sims-sługa, którego potem <i>przez przypadek</i> mogliby spalić. <br />Podsumowując - na obiecany wątek jestem chętna, musimy wymyślić coś takiego mega. Ale po przeczytaniu karty Nubisia (która jest świetna i nie znajduję słów, aby dać upust zachwytowi, jak zawsze, a gify mnie urzekły i się napatrzeć nie mogę), nieco się obawiam <i>obiecanego</i> tulenia, bo jakby niekontrolowanie wybuchnął, to moja <i>matka smoków</i> by tego nie przeżyła :D]<br /><br /><b>Kaelie</b>Czarny Jeździechttps://www.blogger.com/profile/03752488503563809622noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-66464788147498241252017-08-08T19:39:58.774+02:002017-08-08T19:39:58.774+02:00Nie wiedziała, czemu pomyślała o tym akurat teraz....Nie wiedziała, czemu pomyślała o tym akurat teraz. Jej myśli zaczęły mimowolnie tworzyć w głowie obraz jej mieszkania, wszystkich tych bardziej lub mniej udanych prób okiełznania żywiołu. Pomyślała, że ten facet zaraz spali się na środku ulicy, a ona nic nie będzie mogła z tym zrobić. Nie. Tak być nie może.<br />Delikatne ciepło, które poczuła w okolicy mostka, pozwoliło jej na nieznaczne podniesienie temperatury ciała. Nie wiedziała ile czasu to trwa, prawdopodobnie jej skóra odzyskiwała swój blady koloryt we względnie szybkim tempie, ale jak dla niej to była cała wieczność. Z drugiej strony było to jak kamień milowy w jej dotychczasowych przygodach z mocą. Najpierw odmroziła dłonie i stopy, a gdy znów poczuła ból poparzonej skóry, poszło o wiele szybciej. Może to był klucz? Umiejętność korzystania z bólu, czy adrenaliny? Chwilę później opadła na ziemię, drżąc i łapczywie łykając oddech. Czy tak właśnie wygląda hibernacja? Podniosła się na trzęsących ramionach, by spojrzeć na mężczyznę i miała najszczerszą w życiu nadzieję, że na jego miejscu nie znajdzie jedynie zwęglonego ciała.<br /><br /><i>Keira</i>Madshttps://www.blogger.com/profile/03468980732694415926noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-13779889397948787402017-08-08T19:39:51.107+02:002017-08-08T19:39:51.107+02:00Żyli w świecie, którego nie znała. Być może dlateg...Żyli w świecie, którego nie znała. Być może dlatego w tych różnobarwnych tęczówkach chciała znaleźć coś prostego i szczerego. Tak jak szczery był efekt uboczny pod postacią uratowania jej życia i jak proste było pożyczenie kurtki otulającej chłodne ramiona. Przez chwilę pomyślała, że gdyby miała komukolwiek zaufać w tym chorym i mrocznym świecie, to zaufałaby komuś takiemu jak on – nieprzewidywalnemu człowiekowi, którego myśli biegną torami dalekimi i niepowtarzalnymi. Komuś, kto w razie potrzeby nie zawaha się skręcić komuś karku. Nie wiedziała dlaczego właściwie tak postrzegała zaistniałą sytuację, ale chwilowo nie zamierzała się doszukiwać logiki ani w jego, ani w jej postępowaniu. Jej głowę zaprzątały myśli dotyczące jej mocy.<br />Chyba czuła, że mężczyzna jest <i>inny</i>, ale w całej dziwaczności sytuacji, w której się znajdowali, nie potrafiła odczytać, czy jego inność polega tylko na tym, co kryje się w oczach, czy na czymś jeszcze. Doskonale pamiętała, jak wyciągała swojemu sąsiadowi kulkę z brzucha i musiała dotknąć jego czoła, by chociażby oszacować, czy ma gorączkę. Nie poczuła wtedy niczego dziwnego. A teraz…<br />Nie od razu przyszło jej do głowy, że i on może być inny, że może być jak ona. Nie bardzo wiedziała nawet jak miałaby o to zapytać, jak dowiedzieć się, czy kimś targają podobne anomalie. Poza tym, zakładała, że gdyby miał jakąś moc, to najprawdopodobniej użyłby jej do zamordowania oprycha. Czemu sama nie użyła swojej mocy? Odpowiedź na to pytanie była właściwie banalna. <i>Nie wiedziała</i> jak należy się tym posługiwać. W zacisku swojego domu mogła z lodem wyczyniać prawdziwe cudeńka, uczyła się w ten sposób granic i możliwości tego, co siedzi głęboko w jej ciele. Ale wystarczyła chwila dezorientacji, rozproszenie uwagi, by jak dziecko na egzaminie zapominała o tym dobrodziejstwie. Czasem, w momentach zaskoczenia, czy nagłych i silnych emocji zdarzało się, że kriokineza działa się sama. Keira źle wspominała takie momenty.<br />Uśmiechnęła się lekko, słysząc, że mężczyzna i tak większych kłopotów mieć nie może, a wzmiankę o jej uśmiechu pominęła, z ledwo zarysowanym zakłopotaniem na twarzy i odwróciła wzrok w kierunku, w którym zmierzali. Zanim zdążyła odpowiedzieć na jego ostatnie pytanie, zanim zdążyła choćby zabrać rękę, czując delikatne ciepło w okolicach dłoni, zanim do cholery zdążyła krzyknąć <i>Nie dotykaj mnie!</i>, gorąca i zimna dłoń zetknęły się na ułamek sekundy.<br />Poczuła ostry ból dłoni, jakby ktoś przyłożył jej do palców rozżarzony węgiel. Syknęła ostro, zabierając rękę do siebie i przyciskając do piersi. W jednej chwili poczuła, jakby temperatura jej ciała skoczyła o co najmniej dwa stopnie, co dla wyziębionego ciała było niczym gorączka. Miała wrażenie, że płonie, a od prawdy nie była zbyt daleko. Gdyby się przyjrzała, zobaczyłaby, że poparzona dłoń tli się niewielkim płomieniem. Nie dane jej jednak było zobaczyć ani ognia, ani oparzenia, bo jakby w odpowiedzi na tak nagły i gorący dotyk jej ciało zareagowało równie ostro.<br />Ostatnie, co zobaczyła, zanim jej oczy zaszły białą mgłą, był… mężczyzna w ogniu. W jednej chwili stała nieruchomo niczym lodowy posąg, uwięziona w oszronionym ciele, przyciskając dłoń do piersi. Jej myśli biegły jak szalone, choć ze wszystkich sił starała się uspokoić. Serce zaczęło bić coraz wolniej, nie mogła tracić cennej energii na emocje. Nie teraz.<br /><i>Masz bardzo ładny uśmiech</i>Madshttps://www.blogger.com/profile/03468980732694415926noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-72525347212621355042017-08-07T14:12:38.475+02:002017-08-07T14:12:38.475+02:00[O proszę, czyli trochę trafiłam z tym poparzeniem...[O proszę, czyli trochę trafiłam z tym poparzeniem :D Chyba mamy to, co? Pozostaje tylko pytanie kto zacznie ;)]<br /><i> Cece Rokotov </i>beanhttps://www.blogger.com/profile/04345321544066506052noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-27128715186285787202017-08-06T20:54:21.541+02:002017-08-06T20:54:21.541+02:00[Baaaardzo dziękuję za takie miłe przywitanie! <...[Baaaardzo dziękuję za takie miłe przywitanie! <3 I jaka tam <i> władczyni strachu? </i> :D Cece wcale taka groźna nie jest ;) A z tym wątkiem to chyba ja mam pomysł, Anubis jest naprawdę ciekawą postacią, więc wam nie odpuszczę! <br />Mój pomysł jest taki - Cece jeszcze nie do końca ogarnęła swoją moc, czyli czasem uda jej się poznać czyiś strach, jednak nie zawsze. Tak sobie pomyślałam, że mogłaby przez przypadek gdzieś wpaść przez przypadek na Anubisa (i to w sensie dosłownym), a coby nie spotkać się z podłogą/chodnikiem/etc. chwyciłaby go za rękę i zupełnie niecelowo odkryłaby czego on się najbardziej boi :D On mógłby odebrać to jako atak z zaskoczenia, takie poniekąd wdarcie się do jego umysłu, i troszkę Cece poparzyć. Ta oczywiście by zasłabła, no bo znowu jej umiejętności wzięłyby ją z zaskoczenia, że tak powiem. Dobrze kombinuję? Mogę wrócić z lepszym pomysłem jak coś xd]<br /><i> Cece M. Rokotov </i>beanhttps://www.blogger.com/profile/04345321544066506052noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-75465414696441990332017-08-01T12:15:09.217+02:002017-08-01T12:15:09.217+02:00Ona była chora na nadmierną logikę, choć logiki w ...Ona była chora na nadmierną logikę, choć logiki w jej postępowaniu i przemyśleniach ciężko było się doszukać. Gdyby dało się poznać ją nieco lepiej najprawdopodobniej przywodziłaby na myśl jedną z tych kobiet, które dla ochrony swoich bliskich potrafią kogoś obedrzeć ze skóry. Dziwacznie pokręcony, sztywny kręgosłup moralny siedział gdzieś w białej głowie pozbawionej większych skrupułów. Choć wszystko jednocześnie ukryte było pod obrzydliwie normalnym płaszczykiem codzienności. Przykrywała się nim jak kocem, by nie musieć myśleć o tym, że tak naprawdę nie rozumie samej siebie.<br />Zamiast zaakceptować dwoistość swojej natury, a tym samym pogodzić się z tym, że <i>ma tą moc</i>, wolała szukać rozwiązania, które chyba nie istniało. Ignorowała zupełnie fakt, że jej organizm wbrew pozorom reaguje odpowiednio w momentach zagrożenia, że chłód przejmujący jej ciało czasem daje wyraźne sygnały. Nie chciała pogodzić się z tym, że jest szurnięta. Czy była zła? Chyba nie, ale do dobrej było jej równie daleko. I z jednej strony nie czuła się komfortowo w sytuacji, gdy na ulicach giną ludzie, lista zaginionych się wydłuża, a mrok wypełza z kanałów odznaczając swoje piętno na kim popadnie. A z drugiej strony była w jakiś pokręcony sposób dziwnie spokojna, wiedząc, że może sobie poradzić. Doskonale pamiętała tą niepokojącą satysfakcję, gdy cisnęła w idącego za nią psychopatę ogromnym soplem lodu. Ale co gorsza, uciekając z miejsca zdarzenia, wcale nie była przerażona faktem, że zupełnie nie wie, czy go nie zabiła.<br />I tym razem mrowienie w palcach jej dłoni zniknęło. Serce wróciło do normalnego, wolniejszego nieco niż normalny, rytmu. Jakby skręcenie karku tamtemu mężczyźnie wcale nie było… takie straszne? Złe? Nie wiedziała, czy ten rodzaj spokoju jest normalny. Przez chwilę przyglądała się mu spod zmarszczonych lekko brwi, jakby nie bardzo docierała do niej rada mężczyzny.<br />- Wiem – odparła cicho, przygryzając lekko dolną wargę. Teraz nie zadrżała już nawet na myśl o tych wszystkich niefortunnych opresjach, w których się znajdowała. - Zwykle jakoś sobie radzę – dodała, nie bardzo chcąc wnikać w szczegóły. Nie wiedziała jednak, że szybko okaże się jak bardzo jednak chce w nie wnikać. Zamilkła, widząc, jak mężczyzna podchodzi do niej z kurtką w rękach. Ugryzła się w język. Nie mogła mu podziękować i powiedzieć, że to nic nie da, bo musiałaby się tłumaczyć. A przynajmniej czułaby, że byłaby mu w takiej sytuacji winna wytłumaczenie. Nie wiedziała dlaczego.<br />Gdy narzucał jej kurtkę na ramiona poczuła coś, co niemalże zwaliło ją z nóg. Ciepło. Nie gorąco, nie oparzenie, nic spektakularnego. Ale od dawna próbowała jakkolwiek zadziałać na swój organizm, jednocześnie nie parząc przy tym skóry – bez skutku. Wciągnęła powietrze do ust, ale go nie wypuściła, patrząc wprost na mężczyznę. Ułamki sekund później opuściła jednak wzrok i złapała poły kurtki, by mocniej się otulić. To było tak inne od gorącej herbaty, która nie działa, od siedzenia przy kaloryferze, od wrzątku, którym kiedyś poparzyła dłonie i odczuła to dużo boleśniej. Uspokoiła się i rozczarowała jednocześnie, czując, jak zimno jej organizmu zabiera dotychczasowe uczucie ciepła.<br />- Narobiłam ci kłopotów? - zachowywała się, jakby jeszcze była w szoku, co tłumaczyło lekkie dreszcze i dezorientację wynikające z zagadkowego dla niej przebiegu wydarzeń. Czy mężczyzna poczuł jakikolwiek chłód? Skąd się to wzięło? Zwykle stroniła od dotykania kogokolwiek, ale jeszcze nigdy nie zaobserwowała u siebie czegoś takiego. Mimo, że zadała mu pytanie to jej myśli zaczęły krążyć wokół zupełnie innych kwestii. Nie potrafiła się odnaleźć w chaosie własnych myśli.<br />- W tamtą stronę jest jeszcze otwarta kawiarnia – wypaliła nagle, nie bardzo wiedząc dlaczego. Spojrzała na niego i chyba po raz pierwszy od całego zajścia na jej usta wniknął blady, jakby niepewny uśmiech.<br /><br /><i>Keira</i>Madshttps://www.blogger.com/profile/03468980732694415926noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-40307701524098169622017-07-30T23:19:28.912+02:002017-07-30T23:19:28.912+02:00Był przyjaciel, którego od czasu do czasu obdarowy...Był przyjaciel, którego od czasu do czasu obdarowywała szczerym uśmiechem. I on. Ten <i>cholerny</i> dupek, który zostawił ją w łóżku jedynie z wijącą się na materacu pościelą. Chociaż jeszcze niedawno była gotowa wymierzyć mu silny cios prosto w nos, teraz cała złość przeminęła. Jakby za pomocą pstryknięcia palcami coś się nagle w niej odmieniło. Ale to nie palce miały wpływ na tę zmianę. Nie zranił jej. Dzikie płomienie, które jeszcze niedawno otaczały cały, czarny od gorąca plac, mogły bez żadnego problemu się jej pozbyć. Wejść na ubrania, scalić je ze skórą, aby ostatecznie wyniszczyć wszystkie jej narządy, mięśnie, kości. Ale tego nie zrobiły. Dokładnie ominęły jej kulącą się w rogu sylwetkę, przestraszoną twarz. Nie wiedziała nawet czy zrobił to celowo. Czy to dzięki jego woli nie stała się jej żadna krzywda. Jednak tak bezlitosny żywioł nie potrafił po prostu kogoś oszczędzić. Chyba, że odpowiednia siła trzymała go na wodzy.<br />Jednak czuła narastające w niej zdziwienie, kiedy mężczyzna delikatnie przytulił ją do swojej piersi, jakby chciał poczuć jeszcze ciepło żywej istoty. W pierwszym momencie się opierała. Ze spiętymi mięśniami opierała głowę na jego klatce piersiowej, wciąż próbując przeanalizować to co się właśnie stało, to co właśnie zrobił. Jednak ostatecznie, jego zamiary całkowicie przestały ją interesować. Rozluźniła wszystkie kończyny, podnosząc się trochę i kładąc głowę zaraz pod jego podbródkiem, tak aby było jej wystarczająco wygodnie. Teraz ją nie interesowało kto tak naprawdę tego potrzebował. Czy on, kompletnie wyprany z jakichkolwiek sił, czy ona, ta która jeszcze niedawno trzęsła się ze strachu, wtulając się we własne kolana. Ale było już po wszystkim. Byli bezpieczni. Ogień nie pożarł jej żywcem, a go jakimś cudem oszczędził, nie wpychając mężczyzny ostatecznie w same szpony śmierci. Uśmiechnęła się mimowolnie słysząc jego słowa. <i>Może wcale nie jest taki zły?</i><br />— Nic mi nie jest — odpowiedziała prawie szepcząc, jakby nie chciała rujnować tak spokojnej i przyjemnej chwili. Wciąż jednak nie odwracała wzroku w jego stronę, wtulając się w rozgrzane ciało chłopaka. — Wnioskuję, że z tobą może być trochę gorzej.<br />Kościstymi, wychudzonymi palcami chodziła po jego koszulce, bawiąc się cały czasz cienkim materiałem. Westchnęła szybko, pierwszy raz od całego pożaru, czując w płucach przyjemnie zimne, londyńskie powietrze. Ostatecznie jednak podniosła się i spojrzała swoimi zielonymi oczami w jego różne ślepia, jakby szukała w nich jakiejś kotwicy, punktu zaczepienia. Uśmiechnęła się do niego półgębkiem, jakby tym samym chciała mu dodać pewnej otuchy.<br />— Mam ochotę na frytki. Idziemy na frytki?<br /><br /><i><b>Lencia</b></i> i KONIEC ROMANSIDŁA IDZIEMY NA FRYTKInowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-41621540253671326592017-07-30T23:18:39.192+02:002017-07-30T23:18:39.192+02:00Elena przeważnie była zimna i obojętna. Lubiła to ...Elena przeważnie była zimna i obojętna. Lubiła to w sobie. Fakt, że swoim zachowaniem potrafiła straszyć nieznajomych, że kilka jej słów było niemal rozkazem w stronę drugiego człowieka. Nigdy tak naprawdę nie potrafiła odczuć prawdziwych, ciepłych uczuć. Z dzieciństwa znała jedynie strach. Kiedy to wtulała się w pluszowego misia, kiedy za oknem słychać było jak kolejne błyskawice tną ciemny nieboskłon. Kiedy wciąż odwracała za siebie przerażony wzrok, jak tonęła drobnymi stopami w metrowych zaspach śniegu, kiedy matka kazała jej się schować w pokoju, gdy do domu przychodzili kolejni, ubrani w czarne płaszcze mężczyźni. Bała się ich spojrzeń. Tych wrednych uśmieszków jakie kierowali w jej stronę, tych dzikich oczu, czarnych niczym czeluście samego piekła, z wolnym promykiem na samym dnie.<br />Potrafiła być niemal jak oni wszyscy. Jak ci prześladowcy co niszczyli każdy dzień jej dzieciństwa wtedy kiedy zjawiali się przed jej drzwiami, lub kiedy wzrokiem wyłapywała ich w ciemnych uliczkach Moskwy. Przez cały ten czas, od kiedy rozpoczęła swoją szemraną działalność rozciągniętą niemal na cały Londyn, nie znalazł się nikt kto uświadomiłby jej, że stała się taka sama. Że zmieniła się w swój własny koszmar, jest tym czym nigdy stać się nie chciała. Sama nie potrafiła sobie tego powiedzieć. Sama do tego dojść, do źródła tym kim się teraz stała. Chciała być niezniszczalna i tego nie ukrywała. Chciała siać zamęt i strach, niby jak ten władca co wieszał podwładnych za byle przewinienia.<br />Niektórzy w niej to lubili. Elliot, który codziennie potrafił postawić ją na nogi, nigdy nie był przeciwny jej dzikiej, nieokiełznanej stronie. Doskonale wiedział jak bardzo jest ona przydatna w ich <i>pracy</i>, kiedy próbowali młodym dzieciakom wcisnąć do kieszeni trochę trawy, bo przecież ta wcale tak bardzo im nie zaszkodzi. Na wieczornych imprezach, szukając już chwiejących się na nogach bywalców handlowali z nimi amfetaminą.<br />Vincent, przed którym teraz próbowała się uchować, przed jego wszystkimi miejskimi oczami i uszami, też w jakimś stopniu to wykorzystał. Jej porywczość, brak instynktu samozachowawczego. Zanim zdążył ją przywiązać do stalowego, zimnego krzesła, kiedy to jeszcze cała ich relacja opierała się jedynie na współpracy, była niemal pewna, że w każdej chwili może mu uciec. Zniknąć sprzed oczu, odejść od łapczywie wyciągającej w jej stronę dłoni. Że nawet ktoś taki jak <i>on</i> nie będzie wstanie się jej przeciwstawić. Ugnie się jak wszyscy. Ale to ona musiała klęknąć. Przyłożyć kolana do twardej, betonowej posadzki i w agonalnym płaczu wyszeptać, że już nie będzie mu się przeciwstawiać. Jakby zbierał jej łzy do swojej małej kolekcji.<br />Ale gdzieś głęboko w niej wciąż zostały skrawki empatii należące do tej małej dziewczynki, chowającej się pod łóżkiem przed burzą. Pod grubą warstwą cynizmu, chowała ciepło na które, w jej mniemaniu, nikt tak naprawdę nie zasługiwał. Rodzinę straciła już dawno. Twarz ojca znana jedynie z fotografii, a ona? Matka, która miała ją wychować? Nigdy nie była dla niej przykładem, autorytetem. Nie znosiła jej za tą słabość, za to że całe swoje dzieciństwo musiała spędzić zamknięta w swoim pokoju, że w Londynie, kiedy były już bezpiecznie, a ona chciała jedynie zaznać normalnego życia, ta kazała jej zbyt szybko dorosnąć, zająć się nimi dwoma.nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-14884904843549869522017-07-26T21:55:36.627+02:002017-07-26T21:55:36.627+02:00Wreszcie niepostrzeżenie, coraz bardziej przyspies...Wreszcie niepostrzeżenie, coraz bardziej przyspieszając kroku, upadła do tyłu wtulając się w zimną posadzkę. Podniosła plecy w jednej chwili, widząc że ogień jest coraz bliżej niej. Pospiesznie cofała się do tyłu, nie podnosząc się nawet z ziemi, jednak przystała czując za sobą twardą, ceglaną ścianę. Zasłoniła twarz rękoma, kuląc się w drobną kulkę i czekając, aż ogień wreszcie dosięgnie jej nóg, aż poczuje palący skórę ból.<br />Jednak ostatecznie nie poczuła nic. Jedynie żar bijący od płomieni, ciepło które sprawiało, że krople potu wyszły na jej bladym ze strachu czole. Powoli odsłoniła oczy, które jeszcze niedawno chroniła rękawami dżinsowej kurtki. Ogień, który tlił się wokół niej, dokładnie ominął jej postać, niszcząc wszystko to co znajdowało się wokół niej. Wreszcie płomienie doszły na tyle wysoko, aby mężczyzna który jeszcze niedawno patrzył jak Seth płonie żywym ogniem, przeleciał przez balustradę, zamieniając się w locie jedynie w czarną kupkę popiołu. Ona jednak siedziała cały czas w jednym miejscu, zbyt przerażona aby zrobić jakikolwiek ruch.<br />Po czasie wszystko wokół niej powoli traciło blask płomieni, cofając się zaraz do mężczyzny, który wił się na klęczkach z przepełniającego go bólu. Zostawiając za sobą czarną ścieżkę, ogień gasł, powoli wpadając pod ciężką rękę swojego panu, wreszcie dając się opanować, uspokoić. Szybko przewróciła wzrok w stronę Anubisa, kiedy ten powoli zaczął się podnosić, plując krwią na czarny od gorąca beton. Lena wstała pospiesznie, nie wiedząc nawet dokładnie co tak naprawdę nią kieruje i podbiegła do niego, klękając zaraz obok. Złapała w dłonie jego twarz i obejrzała go dokładnie, jakby chciała się upewnić czy aby na pewno na tym wszystkim nie ucierpiał.<br />— Nic ci nie jest? — spytała pospiesznie, z tą wypisaną w oczach troską.<br /><br /><i><b>Słodka Lencia martwiąca się CHWILOWO Nubisiem</b></i>nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-89189567180508480982017-07-26T21:54:05.670+02:002017-07-26T21:54:05.670+02:00Elena nigdy nie lubiła częstych zmian i niezdecydo...Elena nigdy nie lubiła częstych zmian i niezdecydowania. Chociaż nie należała do ludzi pedantycznych i sama nie potrafiła zdecydować się przy najprostszych wyborach, ludzka zmienność doprowadzała ją na skraj białej gorączki. Nie znosiła tej nagłej zmiany zdań, tej wylewanej w jej stronę obojętności. Sama jednak ukrywała się pod niemal identyczną warstwą. Chciała nic nie czuć, pozostać w całkowitej apatii. Jednak skrywane głęboko uczucia ostatecznie zawsze dawały się we znaki. Udawała dobrze. Czasem nawet zbyt dobrze. Wielu przepłaciło życiem wierząc w jej ciche, spokojne podejście. Przy pierwszym spotkaniu zawsze się taka wydawała. Jeśli wszystko szło zgodnie z planem, nie zmieniała swojego podejścia. Po udanych interesach każdy odchodził w swoją stronę, a ona po chwili zapominała o tym, że jakkolwiek łamie prawo, własne życiowe zasady.<br />Jednak nie zawsze wszystko szło po jej myśli. Wielu ludzi próbowało ją oszukać. Najróżniejszymi sposobami, jakby bojąc się dziewczyny trzymali się najróżniejszych rozwiązań, kurczowo przylegając do <i>niby</i> bezpiecznej przystani. Kiedy wreszcie dochodziło do niej, że ich gra nie jest na tyle czysta, jak chciałaby żeby była, nie powstrzymywała się. Furia przechodząca przez jej żyły, przez cały układ nerwowy, potrafiła niemal automatycznie sterować jej ciałem. Zawładnąć nad szkieletem, każdym wykonywanym ruchem. Wtedy też, kiedy amok pląsał w jej głowie w nierównomiernym tempie zaczynała swój własny taniec ze śmiercią. Odbierając każdemu kto stanął jej na drodze tę najważniejszą, posiadaną rzecz. Samo <i>życie</i>. I chociaż jej twarz wisiała na policyjnej liście poszukiwanych, nie powstrzymywała się przed widowiskowymi zabójstwami, słysząc jak ludzie wokół niej w histerii uciekają, szukając bezpiecznego miejsca.<br />Dlatego zachowanie stojącego zaraz przed nią mężczyzny, kompletnie sprowadziło ją z tropu. Wreszcie przestała go rozumieć. Jego postrzegania całej sytuacji, poważnych przemyśleń, obliczeń jakie prowadził w tej swojej szaleńczo podstępnej głowie. Na początku myślała, że jest tylko jednym z tych <i>cholernych</i> drani, co po jednej spędzonej nocy, nie dają już jakiegokolwiek znaku życia. I pewnie nie pojawiłby się przy jej boku, gdyby nie osoba kompletnie im obca, planująca nieczystą zagrywkę kierowaną w ich stronę. Potem róża, którą jej dał i chociaż miała ochotę rzucić ją w ciemny kąt, ułamała kawałek łodygi i włożyła do kieszeni kurtki znajdującej się na jej piersi. Ale teraz znów zawiał ją chłód. Jego obojętność sprawiła, że wszystko to co czuła przez ten cały czas, kompletnie straciło jakiekolwiek znaczenie.<br />Więc kiedy odwrócił się do niej plecami, powoli oddalając się od jej chuderlawej sylwetki, miała ochotę rzucić w niego kolejnym promieniem światła lub zacząć własnoręcznie dusić. Przygryzła mocno dolną wargę, czując jak znana tak dobrze furia, powoli wypełnia jej ciało. Jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić, usłyszała dźwięk spadającej powoli cieczy, obijającej się o kurtkę chłopaka.<br />Pospiesznie cofnęła się w tył, widząc jak w jednej chwili łatwopalna substancja, w połączeniu z jego skórą, staje całkowicie w płomieniach. Wyszczerzyła oczy w przerażeniu, zielonymi ślepiami dokładnie ogarniając ogień, który powoli roznosił się po całej uliczce. Pomarańczowe ogniki odbijały się w przeszklonym wzroku, kiedy ona powoli cofała się w tył, krok po kroku.<br />W tej jednej chwili cały jej organizm automatycznie się uspokoił. Jakby otaczający ją ogień wypalił całą tą złość, którą w sobie trzymała, jakby wszystko to uciekło kiedy tylko zauważyła, że Anubis staje w otaczających go płomieniach. Nie wiedziała co bardziej teraz nią kierowało. Przerażenie, czy może pewna sympatia. W końcu nie uciekała. Nawet jeśli wiedziała, że może w jednej chwili zniknąć z miejsca zdarzenia, zostawiając mężczyznę w pełnej agonii, nie robiła tego. Jedynie ostrożnie cofała się w tył, kiedy ogień powoli muskał zabrudzoną powierzchnię, brnął w jej stronę chcąc dostać się do jej ubrań, skóry.nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-54976643625266906462017-07-24T11:50:14.898+02:002017-07-24T11:50:14.898+02:00Mogła przecież uciec. Zamienić się w tę dziwaczną ...Mogła przecież uciec. Zamienić się w tę dziwaczną chmurę światła, w sekundę zniknąć mu z oczu i schować się w oddalonym o parę przecznic ciemnym koncie, czekając aż wreszcie odpuści sobie jej poszukiwania. Ale tego nie robiła. Trzymała się ziemi, nie ruszając się z miejsca, jeżdżąc jedynie wzrokiem po znanej jej okolicy. W jakimś stopniu chciała się z nim zmierzyć. Zobaczyć co z tego wszystkiego wyniknie, dać mu do zrozumienia, że już nigdy więcej nie chce go widzieć na oczy, że jeśli to wszystko to jego durny plan, powinien sobie po prostu odejść i odpuścić. Zmarszczyła czoło, znów czując falę przypływającej złości i jeszcze raz odwróciła się w jego stronę, mierząc mężczyznę wzrokiem.<br />— Jeśli to jakiś twój cholerny plan — zaczęła, podchodzą do niego i kłując go palcem prosto w środek klatki piersiowej. — to lepiej sobie odpuść i znikaj, póki nie chcę cię uderzyć!<br /><br /><i><b>Lencia</b></i>nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-70074700569867351662017-07-24T11:49:57.315+02:002017-07-24T11:49:57.315+02:00Jeszcze chwilę tak stała, opierając się o ścianę i...Jeszcze chwilę tak stała, opierając się o ścianę i czekając, aż nieznajoma postać wyjdzie z cienia ukazując swoją twarz. Mężczyzna wolnym krokiem podszedł do światła, dwoma różnymi ślepiami wciąż wpatrując się w jej bladą, niemal wystraszoną buzię. Wstrzymała oddech widząc tak dobrze zapamiętaną sylwetkę. Spojrzała prosto w jego oczy, jakby chciała wyczytać z nich wszystkie myśli. Jeszcze chwilę układała sobie wszystko dokładnie w myślach, kiedy Seth tłumaczył jej zajście całej sytuacji. Nie potrafiła inaczej tego wytłumaczyć jak <i>przypadek</i>. Ktokolwiek się z nimi zabawiał nie miał żadnego prawa wiedzieć o ich przeszłości. O tamtej nocy nie wiedział nikt, prócz nich. A przynajmniej ona nikomu o tym nie rozpowiadała, nie widząc w tej krótkiej przygodzie niczego godnego polecenia. Wciąż mierząc go wzrokiem nie przerywała mu, czekając na kolejny ruch mężczyzny.<br />Tysiące nieznanych wcześniej emocji walczyły w jej umyśle, która stanie na podium i cichym szeptem wskaże jej to, co powinna zrobić. Ciągła nienawiść do jego dziecinnego zachowania gotowała się na dnie serca, powoli podpalając tym samym żyły oraz cały układ nerwowy. Pamiętała co sobie dawniej obiecała. Że jak go zobaczy, nie powstrzyma dręczącej jej wściekłości, że nie zatrzyma lecących w jego stronę pięści oraz strumieni światła, że nie będzie nawet zastanawiała się nad tym czy stanie mu się jakaś krzywda. Ale teraz nie potrafiła tego zrobić. Chociaż wciąż czuła tak samo palący żal, jakaś jej część nakazała dziewczynie tak po prostu stać. Nie robić żadnych gwałtownych ruchów, nie zaskoczyć go niepohamowanym ciosem w policzek. Po prostu wpatrywała się w ten jego dziki wyraz twarzy, oczy które w innych budziły jedynie strach, a ją w jakimś stopniu fascynowały.<br />Dopiero po chwili zauważyła czerwono—krwisty kwiat, który trzymał delikatnie w dłoni. Odwróciła wzrok, łapiąc opuszkami palców za zieloną, pokrytą kolcami łodygę. Nie spuszczała oczu z ostrych, postrzępionych liści, z czerwonych, subtelnych w dotyku płatków. Czy naprawdę uważał, że to wszystko naprawi? Jeden, niewiadomo nawet czy szczery, gest. Jedno proste <i>przepraszam</i>, jedna róża zerwana z doniczki chowającej się w ciemnej uliczce. Prychnęła pod nosem, wciąż oglądając podarowany jej kwiat. Nie była tak naiwna jak myślał. Nie należała do większości dziewczyn, do tych które wierzą w uczucia innych, szczęśliwe zakończenia. Na własnej skórze przekonała się, że nie na tym polega życie. Że jeśli raz cię ktoś zawiedzie, będzie to robił już zawsze.<br />— Spieprzyłeś? — spytała jakby chciała upewnić się w jego słowach, jednak nie oczekiwała od Anubisa jakiejkolwiek odpowiedzi. Ścisnęła mocno zęby czując narastającą w niej irytację. Przygryzła dolną wargę, próbując tym samym zatrzymać niepotrzebny przypływ przekleństw. Oplotła jedną dłonią łodygę róży, czując po chwili jak twarde kolce wbijają się w jej bladą, gładką skórę. — Ty dupku!<br />Krzyknęła w jego stronę i odepchnęła go parę kroków w tył. I chociaż chciała aby mężczyzna się przewrócił, może nawet poturbował o pobliską ścianę, on trzymał się dokładnie szarego betonu, nie odrywając stóp od ziemi. Wciąż ściskając dłonie w pięści, odwróciła się w drugą stronę, zostawiając go z jej własnymi plecami. Krążyła wzrokiem po zabrudzonym chodniku, dokładnie układając w głowie wszystko to co się właśnie wydarzyło. Nie była do końca pewna wersji Anubisa. Rzeczywiście, osoba trzecia mogła ich bez najmniejszego problemu wprowadzić w zasadzkę i pozbyć się dwóch, biegających po Londynie dilerów, niszczących na swojej drodze wszystko to, co jakkolwiek im podpadnie. Ale co jeśli cały ten teatrzyk był jedynie jego chorym wymysłem? Co jeśli to on jest tą osobą trzecią, jeśli próbuje jedynie odegrać w tym swoją rolę, jakoś sobie ją udobruchać, znów odzyskać zaufanie, żeby wykorzystać dziewczynę, a w najgorszym wypadku się jej pozbyć?nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-56281659260445359992017-07-20T21:25:52.880+02:002017-07-20T21:25:52.880+02:00Ciemna, wysoka sylwetka mężczyzny wpatrywała się w...Ciemna, wysoka sylwetka mężczyzny wpatrywała się w nią, każdy jej ruch, każde krzywe spojrzenie. Chociaż była niemal przekonana, że to jej własny klient, intuicja podpowiadała jej aby nie robiła żadnych, nagłych ruchów. Aby po prostu stała tam w miejscu, czekając aż nieznajomy wreszcie podejdzie w jej stronę lub ucieknie drugą stroną uliczki. Nie wiedziała czy popełnia błąd. Nawet jeśli, jednym ruchem mogła wywiercić mu w wątrobie krwistą dziurę. Pokręciła oczami i westchnęła, odwracając od niego wzrok.<br />— Ja pierdole… — wyszeptała pod nosem, wciąż czekając na ruch nieznajomego. — Chcesz czegoś czy nie?<br /><br /><i><b>Elena i mocno nieogarnięta w pisaniu autorka</b></i>nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-64185254657711192722017-07-20T21:25:34.053+02:002017-07-20T21:25:34.053+02:00Elena Belorusova nigdy nie należała do osób cierpl...Elena Belorusova nigdy nie należała do osób cierpliwych. Chociaż dawniej, kiedy drętwe, małe cielsko zamęczała bezustannym przesiadywaniem pośród swoich czterech ścian, nie miała żadnego wyboru jak tylko siedzieć i czekać na pukający w jej drzwi los, teraz to on musiał ją doganiać. Niemal każdy jej dzień składał się z masy obowiązków, nieczęsto legalnych, których nawet jeśli musiała się podejmować, w jakimś stopniu ją bawiły i dawały odrobiny rozrywki. Każdy dzień tygodnia spędzała gdzie indziej. To opierając się o zielony, stary słup na Borough Market, którego stara farba brudziła jej jedyną, dżinsową kurtkę, kiedy indziej siadała na jednej z ławek w Hyde Park, czekając aż ktoś się do niej przysiądzie i wymieni kilka tajemniczych słów. Rozmawiając z każdym swoim klientem, trzymała między dwoma, kościstymi palcami chudego papierosa, raz po raz przykładając go do bladych, cienkich ust, aby zaraz po chwili wypuścić z nosa chmurę pozostałego w buzi dymu. Doskonale znała twarze wszystkich swoich klientów. Ich zachowania, słabości które mogła wykorzystać, gdyby interes nie układał się tak jak powinien.<br />Jednak tego mężczyznę widziała pierwszy raz na oczy. Zakapturzona postać stanęła zaraz obok niej, kiedy rzuciła resztę papierosa w kałużę, patrząc jak rozpalony materiał czernieje pod wpływem zimnej cieczy. Nie odwróciła wzroku w jego stronę, przez chwilę jeszcze milcząc jakby chciała się upewnić, że nie jest tylko czyimś tajniakiem, próbującym przyłapać ją na gorącym uczynku. Oblizała usta, próbując zmazać z nich smak tytoniu. Skierowała lekko głowę w jego stronę i wyciągnęła z kieszeni kurtki dłoń, powoli przybliżającą się do rąk nieznajomego. Dopiero kiedy poczuła na delikatnej skórze fakturę zielonych pieniędzy, odepchnęła się od brukowanej ściany. Skierowała zielone ślepia na jego twarz, jednak czarny kaptur i golf kompletnie przesłoniły jej obraz. Zmarszczyła czoło, czując że tym razem jest coś inaczej. Że tym razem nie jest wstanie poznać z kim tak naprawdę ma do czynienia.<br />Ostatecznie jednak i tak postanowiła dokończyć z nieznajomym sprawy biznesowe. Chociaż miała pieniądze i równie dobrze nie musiała pojawiać się w umówionym miejscu spotkania, fakt że nie potrafiła go odczytać w jakimś stopniu ją odstraszał. Przestrzegał aby załatwiła wszystko tak jak załatwione być powinno, bez żadnych wykrętów lub nawet niepotrzebnych ofiar. Wiedziała, że gdyby wszystko miało potoczyć się w kompletnie innym kierunku, mogła po prostu zniknąć mu z oczu szybkością własnego <i>żywiołu</i> zostawiając za sobą jedynie żółte, kołyszące się na wietrze smugi światła. Jej nadzwyczajne zdolności już nieraz pozwalały wychodzić z tarapatów tak dużych, że bez nich już by jej tu dzisiaj nie było. Ale jednak jakimś cholernym, wciąż niezrozumiałym dla niej cudem, bo tamtej burzy posiadała umiejętności, których nie jeden jej zazdrościł. Nawet jeśli doskonale wiedziała, że wokół niej znajduje się więcej tak samo <i>obdarowanych</i> ludzi jak ona sama.<br />Rozejrzała się dookoła, kiedy stanęła wreszcie w wyznaczonym przez nieznajomego klienta miejscu. Wzięła głęboki wdech napełniając lekko niesprawne już płuca zimnym, pomieszanym ze spalinami miasta powietrzem. Jak zwykle było już ciemno. Nieboskłon przykryła czarna warstwa koloru, a gwiazdy kompletnie zostały zasłonięte przez uliczne lampy i latarnie. Oparła się plecami o siwą, tynkowaną ścianę jednego ze starych budynków, chowając się w cieniu bocznej, wąskiej uliczki. Jeszcze raz przebiegła wzrokiem po otaczającej ją okolicy, poczym machinalnie sięgnęła do kieszeni kurtki, aby wyciągnąć niebieską paczkę z petami. Złapała opuszkami palców za końcówkę papierosa, jednak szybko się zatrzymała, czując na sobie czyjś wzrok. Nie odwracając twarzy od paczki papierosów, puściła skręta i pospiesznie schowała opakowanie na dnie kieszeni. Dopiero teraz odwróciła wzrok w swoją prawą stronę, w głąb czarnej, śmierdzącej uliczki.nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-75092182221293595912017-07-19T22:59:46.697+02:002017-07-19T22:59:46.697+02:00Keira nie była indywidualistką. Była cholerną egoi...Keira nie była indywidualistką. Była cholerną egoistką. Zawsze dążyła do wyznaczonych przez siebie celów, niespecjalnie bacząc na koszty. Gdyby jej cele nie były celami godnymi przeciętnego Smitha, prawdopodobnie dążyłaby do nich po trupach. Ale ona tylko odhaczała kolejne małe cele, wyzwania, o których mówiono w reklamach – zmień pracę, schudnij, odkryj nietolerancję laktozy, idź biegać, zarób pieniądze. I do głowy by jej nie przyszło, że już niedługo serią niefortunnych zdarzeń zostanie zmuszona do przeformułowania swoich priorytetów.<br />Fakt, że nie potrafiła sprostać wyzwaniu jakim było posiadanie tej cholernej mocy, był frustrujący nawet dla jej obojętnie cierpliwej osobowości. Do tej pory bez większego wysiłku osiągała to, czego zapragnęła. Być może dlatego, że nigdy nie pragnęła zbyt wiele. Błędnie założywszy, że wszyscy są tacy, jak ona, przestrzegała paru prostych zasad życia w społeczeństwie. I tak oto, sztywne postępowanie w zgodzie ze sobą, połączone z chłodną obojętnością oraz wielka nieostrożność, doprowadziły ją do momentu, w którym jakiś facet na jej oczach morduje innego mężczyznę, który chciał ją gdzieś zawlec. <br />Od razu zorientowała się, że pojawiający się znikąd mężczyzna może i nie jest po jej stronie, ale przynajmniej nie jest przeciwko niej, co było dla niej zasadniczą zaletą obecnej sytuacji. Wiele razy czytała akta spraw sądowych, widziała różne rzeczy na komisariacie, ale nigdy nie była świadkiem morderstwa. W pierwszej chwili była zbyt zajęta odzyskiwaniem oddechu rozmasowywaniem nadgarstków, by zorientować się na co <i>tak właściwie</i> patrzy. Wybałuszone oczy, purpurowa twarz i spojrzenie niemalże nabiegłe krwią. Coś jednak kazało jej patrzeć dalej. Skok adrenaliny spowodował przyspieszony oddech, ale nie wyglądała na specjalnie przerażoną, gdy wlepiała oczy w duszonego mężczyznę. Być może jej egoistyczna część osobowości chciała, by ostatnie, co ten robaczek widział przed śmiercią, było chłodne, w jakiś sposób triumfujące spojrzenie jej oczu. Dopiero nagły ruch i trzask łamanego karku sprawił, że kobieta zacisnęła powieki, odwracając głowę. <br />Chłodną dłonią trzymając się za nadgarstek, spojrzała w stronę obcego mężczyzny, który właśnie tłumaczył jej, że uratowanie jej życia było efektem ubocznym. Patrzyła na niego w milczeniu, z lekko rozchylonymi ustami. Nie wiedziała dlaczego właśnie teraz przez myśl przemknęło jej, że efekt uboczny w terminologii medycznej nazywa się działaniem niepożądanym. Przeszły ją nieprzyjemne ciarki. Czyżby to, że żyje było niepożądane?<br />Z kolei jego kolejne pytanie wybiło ją nieco z rytmu. Miała wrażenie, że przed nią stoi mężczyzna, który po prostu wytrąca ją z równowagi. Nie grał jej na nerwach (jeszcze?), ale jego tok myślowy sprawiał, że i jej myśli musiały biec torami, którymi rzadko kiedy biegały. <br />- Kawę i ciasto – powtórzyła cicho, głosem nieco słabym, nie odrywając od niego spojrzenia, jakby miała problem z uwierzeniem w to, co właśnie się stało. I po raz kolejny przyszła jej do głowy absurdalna myśl <i>kawa z mlekiem bez laktozy, koniecznie</i>. Kiwnęła głową i postanowiła ruszyć w końcu kilka kroków. Spojrzenie wlepiła w chodnik, ale po kilku metrach przystanęła i znów spojrzała prosto w oczy mężczyźnie, który na jej oczach zabił człowieka. Mimo to, w tej właśnie chwili czuła się jakoś absurdalnie bezpieczna. <br />- Dziękuję? – ewidentnie bardziej zapytała, niż stwierdziła. Na razie nawet do głowy jej nie przyszło ani mdleć, ani krzyczeć, ani wypytywać. Chyba była jeszcze w <i>lekkim</i> szoku. A wiadomo, że gęsta, zimna krew wolniej uderza do głowy – na kolejny przypływ adrenaliny przyjdzie jeszcze czas. Serce musi tylko nieco zwolnić, myśli muszą wrócić na swój tor, a dłonie trząść się trochę mniej, niż zwykle. Niemalże odruchowo znów ruszyła w stronę domu. <br /><br /><i>Keira</i>Madshttps://www.blogger.com/profile/03468980732694415926noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-24810351509705166152017-07-19T13:53:09.009+02:002017-07-19T13:53:09.009+02:00[Za lizaka pewnie zdzieliłaby go (chociaż mi się w...[Za lizaka pewnie zdzieliłaby go (chociaż mi się wydaje, że to słodkie) w twarz. Ale róże, chętnie przyjmiemy, kwiatków nigdy za wiele, hehe. <3<br />No to nasza <i>osoba trzecia</i> mocno się przeliczy, nie ma co. Pewnie Lencia nieźle się skitra jak zobaczy, że wszystko staje w płomieniach, ale jak Nubiś ją uratuje to może na chwilę mu wybaczy. Widzę jak Lena podbiega po wszystkim do Twojego chłoptasia, aby się upewnić, że nic mu się nie stało po czym przypomina sobie, że przecież jest obrażona, więc z grymasem na twarzy szybko się odwraca. Potem mogą iść na frytki do jakiegoś baru 24/7. XD<br />To jak, zostawiamy to tak czy jeszcze coś wymyślamy? Zacznę najprawdopodobniej jutro bo dzisiaj nie man dostępu do laptopa, tylko piszę wszystko z telefonu (czego mocno nie lubię). :D]<br /><br /><i><b>świetlna dziewczyna</b></i>nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-8893359254545836242017-07-19T10:08:08.141+02:002017-07-19T10:08:08.141+02:00Nie szkodzi. Tez Ci posmiece to będziemy kwita. &l...Nie szkodzi. Tez Ci posmiece to będziemy kwita. <3 Dzieki za info.LeChathttps://www.blogger.com/profile/02356304931982348576noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-75625556658500333492017-07-18T13:23:27.860+02:002017-07-18T13:23:27.860+02:00[O jejciu! Strasznie mi się ten pomysł podoba. Ah,...[O jejciu! Strasznie mi się ten pomysł podoba. Ah, dramy to jednak moje klimaty. Więc jestem wręcz <i>trzy razy</i> na tak! Nawet chętnie nam zacznę, jak wolisz.<br />Gdy Lena zobaczy Nubiśa to pewnie nieźle się wkurzy i zacznie mu wytykać jaki to on okropny i w ogóle. No i jak Ci się marzy to wrzucamy chłoptasia w benzynę, a co! Będzie epicko i słodko jak nie pozwoli Lenci tam w tych płomieniach zamienić się w popiół. Tylko ktoś by musiał go w tę kałużę wepchnąć, a Lencia nie jest na tyle straszna, żeby to od razu znajomego bić i popychać. Hym, w końcu skoro plan <i>osoby trzeciej</i> by się nie powiódł, sam mógłby jakoś wkroczyć do akcji, mając nadzieję, że może akurat pozbędzie się dwójki. Chociaż z drugiej strony co taki typek może zrobić ognistemu panu i świetlnej pani? XD]<br /><br /><i><b>Lena, Lencia, Leneczka (?)</b></i>nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-57875796296205072902017-07-12T21:29:42.785+02:002017-07-12T21:29:42.785+02:00[No tak bardzo czekałam na komentarz od Nubisia, c...[No tak bardzo czekałam na komentarz od Nubisia, czekałam i się doczekałam. Dziękuję bardzo za tak miłe słowa! Wreszcie nad całokształtem siedziałam trzy dni, co raczej zwykle zajmuje mi parę godzin. I po trzech nieudanych próbach publikacji, oto jestem wraz z rozpromienioną panną. <3<br />Co do odpisów i lenistwa to spokojnie, sama ostatnio coś nie ogarniam życia. Przez ostatni tydzień narobiłam sobie masy zaległości, ale powoli wracam do żywych i w najbliższym czasie mam zamiar się z tych wszystkich wątków wygrzebać.<br />No a wątek między tymi dwoma to już obowiązkowo. Lenka raczej na twojego pana z pięściami nie naskoczy, a nawet jeśli to nie sądzę żeby Anubis tak się jej dał. Pewnie sobie pokrzyczy, zrobi typowego focha z przytupem i może pogrozi, mając nadzieję że ewentualnie jednak nie dojdzie do rękoczynów. W końcu Nubiś jakiś tam mały ognik w niej rozbudził. Może jestem straszna ale wrzuciłabym ich na jakieś głębokie wody. W końcu szemrane interesy to ich konik, więc nie zdziwiłabym się gdyby podczas nawiasowej <i>pracy</i> znów na siebie wpadli. Idziemy w tę stronę?<br />PS. Czy już wspominałam jak uwielbiam Iwana? A tak, coś sobie przypominam.]<br /><br /><i><b>Lencia Belorusova</b></i>nowalijkahttps://www.blogger.com/profile/08707488620671247894noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-53871282144951893762017-07-12T16:36:21.399+02:002017-07-12T16:36:21.399+02:00[ Ana na razie wystrzega się robienia komukolwiek ...[ Ana na razie wystrzega się robienia komukolwiek krzywdy, a od czasu burzy nie miała z braćmi kontaktu, bo foch. <br />ale drugie pasuje. Ana uwielbia się naprzykrzać, szczególnie wtedy gdy jej na czymś zależy. Mogła nawet obserwować go od pewnego czasu, domyśliła się, że to on ma ten jej cenny przedmiot, zorientowała się gdzie Anubis mieszka i mogła po prostu się do niego włamać. Trochę niegrzecznie, ale chciała znaleźć to coś i po prostu sobie pójść, ale tego czegoś nie znalazła więc postanowiła na właściciela mieszkania poczekać. Przy okazji mogła nawet coś ugotować, skoro już naruszyła jego prywatność to go chociaż nakarmi. Bo w gruncie rzeczy to nie jest zła dziewczyna i wydaje mi się, że jak dojdą już do porozumienia, to mogą odkryć, że mówią w podobnym języku :D Jeśli Ci to pasuje to jutro mogę nam zacząć. Dzisiaj lecę opijać świeżo obroniony licencjat]<br /><i>Anastasia</i>cześć cześćhttps://www.blogger.com/profile/12461447369927906750noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3256147238282704010.post-45974892811674617132017-07-11T23:54:06.827+02:002017-07-11T23:54:06.827+02:00[Mnie to powiązanie również zachwyciła aż po czubk...[Mnie to powiązanie również zachwyciła aż po czubki palców, aż do szpiku kości, i poczułam, że po prostu <i>muszę ją mieć.</i> Dziękuję bardzo, nie rumienię się, bo nie umiem, ale jest mi niezmiernie miło czytać takie słowa. <br />Chęć na wątek jest, gorzej z pomysłami. Może zatem jednak pobawimy się w powiązanie przez drugą pannę? :D]<br /><br /><i>Sarah Bodsworth</i>cocainehttps://www.blogger.com/profile/08024425985638313569noreply@blogger.com