- Chodzi Ci o tę burzę z wiadomości?
- Nie... po prostu jestem ciekawa, no.
- Nic dobrego z tego, Chris, nie wyniknie... A ty gdzie, mieliśmy łowić ryby!
- Kupię Ci karpie, do wanny.
- [...] Karpie diem.
- Nie... po prostu jestem ciekawa, no.
- Nic dobrego z tego, Chris, nie wyniknie... A ty gdzie, mieliśmy łowić ryby!
- Kupię Ci karpie, do wanny.
- [...] Karpie diem.
Christine CHRIS Batts
● ● ●
17.05.1992 // Glasgow, Szkocja // 25 lat // barmanka na pełny etat w The Mayflower Pub // początkująca kucharka bez uprawnień // była studentka Instytutu Pielęgniarstwa i Położnictwa // podziemna kawalerka w jednej z wschodnich dzielnic Londynu - spadek po bracie // Dog, który uciekł z domu dwa tygodnie przed burzą i teraz pojawia się tylko wieczorami // mocny szkocki akcent // od czasu do czasu zdarza jej się chodzić po wodzie // - Jesus Christ... - Just Chris will be fine, darling.
Ulica nie jest ani
brudna, ani czysta. Poniedziałkowy deszcz zmył dziecięce rysunki
wymalowane kolorową kredą, spłukał chodniki z wymiocin i
poprzewracał puste puszki po piwie, walające się w dookoła. Rolety w
oknach są pozaciągane, a drzwi zamknięte na klucz - tak jest od czasu burzy.
Żaden miłośnik
porannego joggingu już nie kręci się o świcie po okolicy. Na mokrej
drodze rozciąga się ledwo zauważalna ścieżka śladów stóp. Właściwie
to nic takiego - kilkanaście odcisków, trochę świeższych i
wyraźniejszych; jakby wracający do domu nocny marek wdepnął w
kałużę. Szlak ciągnie się
aż do bramki wejściowej budynku numer 27, a potem dalej - schodami
w dół, aż do pomalowanych modrą farbą drzwi. Dopiero tu - pod
dachem, gdzie bruk zdążył już wyschnąć - da się zauważyć, że
ślady ewidentnie zrobione zostały bosą stopą. Ale to nic, to nic - w tej
dzielnicy nie brak zjaranych Kopciuszków, dla których północ wybiła o wiele za
wcześnie. Koło tabliczki
"Beware Of The Dog!" i namalowanego sprayem napisu "27B"
drobna dłoń z długimi palcami zostawiła po sobie mokrą plamę.
Drzwi stoją otworem, pogrążonym w mroku wnętrzem kusząc jedynie złodziei
i bezdomnych.
Mieszkanie jest małe, by nie rzec - maleńkie. Składa się z salonu (pełniącego też funkcje sypialni i kuchni), ciasnej łazienki oraz dokładnie trzech małych okien; umiejscowionych na przeciwległej ścianie, na wysokości sufitu. Wilgotna ścieżka ciągnie się dalej - po białych kafelkach, z małą przerwą na drewnianym progu; prawdopodobnie z powodu liczby wystających z niego drzazg. Urywa się na wejściu do łazienki, tuż obok porzuconego na podłodze ręcznika z wizerunkiem jakiejś półnagiej, latynoskiej modelki. Na pralce schną dwie pary przemoczonych damskich butów. Czubek prawego adidasa oblepił glon; brzydki i zielony, przywodzący na myśl gluta nieboszczyka. Na sznurku rozciągniętym między prysznicem a szafką wisi czternaście i pół pary skarpetek w różnorakich odcieniach spranej czerni. Kilka z nich ma na pięcie lub palcach dziury, a z jednej wesoło zerka na świat zgniły liść platanu.
W centralnym punkcie salonu stoi kanapa, ledwo widoczna spod stosu niezasłanej pościeli. Na stoliku obok walają się opakowania po płytach DVD z komediami z lat osiemdziesiątych (mimo że w pomieszczeniu nie ma telewizora), puste pudełko po Rutinoscorbinie oraz list sprzed pół roku zawiadamiający o skreśleniu z listy studentów. Z kosza wysuniętego na środek pokoju wysypują się zużyte chusteczki. Przy blacie kuchennym, raz po raz pociągając nosem, krząta się wysoka brunetka. Drewnianą łyżką miesza zawartość patelni, ręką ratuje przed upadkiem szklankę szkockiej. Radio wydaje z siebie rzężący odgłos i milknie, razem z końcem utworu Depeche Mode. Dziewczyna mocniej przyciska do ucha telefon, usilnie starając się uruchomić wybieranie głosowe, chociaż ta funkcja nie działa w nim już od lat. Widać, jak spina się mimowolnie, gdy na zewnątrz rozlega się trzask pioruna. Idzie burza.
Mieszkanie jest małe, by nie rzec - maleńkie. Składa się z salonu (pełniącego też funkcje sypialni i kuchni), ciasnej łazienki oraz dokładnie trzech małych okien; umiejscowionych na przeciwległej ścianie, na wysokości sufitu. Wilgotna ścieżka ciągnie się dalej - po białych kafelkach, z małą przerwą na drewnianym progu; prawdopodobnie z powodu liczby wystających z niego drzazg. Urywa się na wejściu do łazienki, tuż obok porzuconego na podłodze ręcznika z wizerunkiem jakiejś półnagiej, latynoskiej modelki. Na pralce schną dwie pary przemoczonych damskich butów. Czubek prawego adidasa oblepił glon; brzydki i zielony, przywodzący na myśl gluta nieboszczyka. Na sznurku rozciągniętym między prysznicem a szafką wisi czternaście i pół pary skarpetek w różnorakich odcieniach spranej czerni. Kilka z nich ma na pięcie lub palcach dziury, a z jednej wesoło zerka na świat zgniły liść platanu.
W centralnym punkcie salonu stoi kanapa, ledwo widoczna spod stosu niezasłanej pościeli. Na stoliku obok walają się opakowania po płytach DVD z komediami z lat osiemdziesiątych (mimo że w pomieszczeniu nie ma telewizora), puste pudełko po Rutinoscorbinie oraz list sprzed pół roku zawiadamiający o skreśleniu z listy studentów. Z kosza wysuniętego na środek pokoju wysypują się zużyte chusteczki. Przy blacie kuchennym, raz po raz pociągając nosem, krząta się wysoka brunetka. Drewnianą łyżką miesza zawartość patelni, ręką ratuje przed upadkiem szklankę szkockiej. Radio wydaje z siebie rzężący odgłos i milknie, razem z końcem utworu Depeche Mode. Dziewczyna mocniej przyciska do ucha telefon, usilnie starając się uruchomić wybieranie głosowe, chociaż ta funkcja nie działa w nim już od lat. Widać, jak spina się mimowolnie, gdy na zewnątrz rozlega się trzask pioruna. Idzie burza.
● ● ●
[Cześć! O rany, ta karta jest genialna. Serio. Naprawdę cudownie napisana, a do tego oryginalna – niby jest to opis ulicy i mieszkania, ale i tak można trochę wywnioskować na temat Christine, która według mnie jest szalenie intrygującą osóbką. Naprawdę jestem zachwycona tym, jak piszesz, tylko słowa mnie zawodzą i nie potrafię napisać niczego inteligentnego! :(
OdpowiedzUsuńŚciskam cieplutko na powitanie, życzę mnóstwa wątków z dużą ilością wybuchów, baw się z nami dobrze i zostań jak najdłużej! <3]
ta urocza 1/2 administracji & Cheyenne Reynolds
[Tu Chris, tam Chris. Jakby ich umiejscowić w jednym pomieszczeniu i ktoś by ich wołał - pewnie nie ogarnęliby czy zwracają się do niej czy do niego :D.
OdpowiedzUsuńCześć, KP ładna, chociaż coś mi się wydaje, że nasze postacie by się nie dogadały. Zgadzam się też z przedmówczynią: jest w niej coś intrygującego. Także trzymaj się i rozwijaj się na fabule. Niech burza przestanie Ci być straszna.]
Chris Tucker
[Witam serdecznie. Tymczasowo nie pytam o watek, bo sie z nimi jeszcze nie ogarnelam, ale wroce jak tylko bede wolna i na cos wpadne. Wybacz mi brak polskich znakow i baw sie wsrod nas dobrze.]
OdpowiedzUsuńCallahan J
[Zjadłabym truskawki! Dobrze jest powitać na blogu damską wersję Jezusa. Zawsze to ciekawiej o nowe doświadczenia, prawda? Zdjęcie(a) są bardzo urokliwe i pomimo swej prostoty, jakoś do mnie przemawiają. Chris wydaje się bardzo pocieszną osóbką, w przeciwieństwie do męskiego blogowego Chrisa (hihi). Masz bardzo lekkie pióro... na zasadzie, że bardzo podoba mi się tekst w karcie. Jest taki obrazowy i cholernie sprawnie się go czyta... uczta dla oczu i umysłu! :D
OdpowiedzUsuńWprawdzie mam urlop, ale w razie ochoty zawsze chętnie przyjmuję kolejne wątki! <3]
najgorętsza 1/2 administracji & Anubis Ahern
[Chwilowo jestem dość zabiegana, ale może po czerwcu uda mi się znaleźć czas na nowy wątek :)]
OdpowiedzUsuńChris
[Ona jest rozkoszna, aż mi się przykro zrobiło, że ją zasłoniłam. I pojęcia nie mam, co tutaj nie jest piękne, bo - tak mi się przynajmniej wydaje - karta bardzo przyjemnie wprowadza w realia życia Chris.
OdpowiedzUsuńChętnie coś razem z moim małym skurwysynem napiszemy, ale przychodzą mi do głowy tylko takie sztampowe rzeczy, że w knajpie, w której kelneruje Twoja pani, ktoś obije Kyle'owi ryjek i ona go potem zabierze na zaplecze, żeby krzywdę opatrzyć. Jeśli wpadniesz na coś sensowniejszego, bardzo chętnie przyjmę.]
[Cudnie, wszystko mi pasuje. Postaram się zacząć jutro/pojutrze, bo chyba najsensowniej będzie, jeśli zrobię to ja, skoro wątek niejako wychodzi od kyleątka.]
OdpowiedzUsuń[Hmm... faktycznie jej brat może się z nim znać z wojska. Można nawet pokusić się o coś w stylu, że Anubis uratował mu życie, załóżmy, od granatu. Z założenia, Chris znałaby tylko tę część historii i nie wiedziałaby, że panowie ostro się potem poróżnili.... tylko nie wiem, w którą stronę iść. Czy może jej brat coś by mu zabrał, a Ahern tego nie odzyskał? Czy w drugą stronę?]
OdpowiedzUsuńAnubis
- Jebane cioty. - To jak wyciągnięcie zawleczki, podpalenie lontu i wdepnięcie w minę jednocześnie. Już, już wyślizguje się z ramion mężczyzny nocy dzisiejszej, które tak rozpaczliwie próbują go zatrzymać i mknie do źródła obelgi.
OdpowiedzUsuń- Masz jakiś problem, ty tępy osiłku? - Ze swoim metrem sześćdziesiąt przeciwko dwumetrowemu karkowi do złudzenia przypomina stroszącego i gniewnie podskakującego kogucika, ale najwyraźniej wydaje się nie zauważać tego dysonansu.
- A żebyś kur... - Nie daje rozmówcy skończyć, w chwili gdy ten otwiera usta, posyła pięść na spotkanie z jego żołądkiem. O ile niedogodności nie widział wcześniej, właśnie ten moment powinien go w temacie oświecić: mięśnie atakowanego brzucha są jak ze stali, uderzenie nie daje oczekiwanego zgięcia się w pół i bolesnego kwilenia. Ale o ile Kyle rozsądek posiada, nigdy się nim nie kieruje. Ułamek sekundy później z wyskoku rozkwasza niejednokrotnie złamany, cudzy nos.
Sęk w tym, że to tylko rozwściecza olbrzyma. Rzężąc pod nosem kolejne obelgi pod jego adresem, chwyta materiał koszulki na torsie Kanadyjczyka i z dzieciną łatwością opiera go z impetem o ścianę budynku restauracji tak, że ten ledwo dotyka palcami ziemi. Potem raz za razem bije w twarz, nie dając mu okazji na reakcję inną, aniżeli komiczne podrygiwanie głowy. Niczym w kreskówkach The Looney Tunes. Po kilku, a może stu, uderzeniach okazuje zmęczenie, ciosy przestają być błyskawiczne, Kyle wykorzystuje to przez mocne kopnięcie w krocze. Zostaje puszczony i opada bezwładnie na ziemię, zaraz jednak próbując ponowić szarżę, choć trochę zanadto ciemnieje mu przed oczami.
- Jeszcze nie masz dosyć, pierdolony w dupę pedale? - słyszy gdzieś ponad sobą. Krzywi się. Spluwa mieszanką krwi i śliny w bok. Kątem oka szuka alternatywnych rozwiązań, ale takowych nie ma w pobliżu. Nawet niedoszły kochanek zdążył się ulotnić, choć posturą ciała zdecydowanie przewyższał Kyle'a.
Wzdycha.
- A żebyś wiedział. Że nie mam. I że jebany w dupę - mamrocze trochę niewyraźnie i znowu próbuje się chwiejnie podnieść.
[Na pierwszy rzut oka postać mega sympatyczna, a czy tak jest naprawdę? Mam nadzieję, że się tu dobrze bawisz, a ja wpadam powiedzieć bardzo spóźnione: Cześć! :)]
OdpowiedzUsuńSolal Lefroy
[Hmm... to musiałoby być coś wartościowego, a nie zwykła błyskotka. Może klucz, który nosił na szyi? Można by się pokusić, że rzekomo miałaby to być błyskotka, a w rzeczywistości nic innego jak klucz do zamka... przykładowo do jakiejś piwnicy za miastem, która i do Anubisa nie należała.... tylko stanowiła swego rodzaju wygraną w zakładzie, a przegrany bardzo nie chciał mu tego klucza oddać. Dalej mogłybyśmy pociągnąć wątek tak, że zmierzają do tej piwnicy i znajdują tam coś dziwnego; na początek można walnąć, że jest tam cholernie ciemno i światło nie działa. Powoli stąpają w dół po schodach i w pewnym momencie Anubis następuje na kałużę benzyny, a jego ognista dusza się włącza i nie dość, że benzyna się podpala to jeszcze on. A że nie wiedzieliby o swoich wzajemnych mocach, Christine mogłaby wpaść w panikę, czy coś... XD]
OdpowiedzUsuńAnubis
[Dziekuje za milutkie powitanie, choć nie mam pomysłu na wątek zbytnio, przynajmniej na ten moment... A i Alex jednak zmienił sie w starszego brata xD taka byla cena namowienia koleżanki na przejęcie braciszka. Także można sie w najbliższym czasie spodziewać następnej Żmiji. :D]
OdpowiedzUsuńAlex
[Hejhej! Dziękuję bardzo! Cieszy mnie to, że dałam poznać Izzy, bo szczerze obawiałam się, że wkradło mi się lanie wody, a jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że jednak dałaś radę nadrobić wszystkie powitania i nie wymiękłaś na mojej karcie <3
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie Twoja Chris i tekst, który zdecydowałaś się umieścić. Mimo to ten niby zwykły opis ulicy i mieszkania jest w stanie przekazać co nieco o Chris, a w dodatku jest napisany w tak przyjemny sposób, że ciapkę smutłam kiedy po kliknięciu w kropki nie pokazała się jego dalsza część.
W każdym razie ja Tobie również życzę jak najwięcej weny, czasu i ciekawych wątków oraz wielu pomysłów!]
Izzy
[Dzięki za powitanie :D No to wpadam do bardzo miłej Cris (swoją drogą imię świetne :D). Masz może jakiś pomysł w co można by ich wplątać? Może masz ochotę na jakieś konkretne powiązanie?]
OdpowiedzUsuńIan
[Dziękuję za tak cieplutkie powitanie i miłe słówko. Mam wrażenie, że wiszę Ci jakąś ogromną liczbę odpisów gdzieś tam w internetach, więc nie krzycz na mnie tak od razu. Karta wyszła pięknie, czyli jak zwykle. Lubię filmy Allegro, są czymś innym, świeżym. Na chwilę obecną chyba nie zagwarantuję wybuchów, ale ktoś ma nauczyć Keirę strzelać i w ogóle ma być taka nienudna, więc może wtedy dam radę wymyślić coś szałowego. Póki co pies Christine i kot Keiry mogą dziewczynom coś namieszać, jeśli chcesz. A jeśli nie chcesz, to czekaj na wybuchy, bo kiedyś będą, obiecuję!]
OdpowiedzUsuńKeira
[ Po opublikowaniu karty złapał mnie leń, ale stwierdziłam, że czas w końcu się wziąć za siebie i za Aarona. Także dziękuję serdecznie dziękuję za powitanie :D Ta adekwatność imienia do mocy jest urzekająca <3 Chris wydaje się tak pozytywnie roztrzepana i chociaż mnie to również łapie za serce, to nie jestem pewna, jakie stanowisko przyjąłby tu mój pan... Na pewno są z dwóch innych światów, ale przecież to zazwyczaj wtedy wychodzą najlepsze rzeczy, prawda? ;) Wiem, że nic konkretnego nie zaoferowałam, ale jeśli tylko chcesz, możemy im coś razem wymyślić. ]
OdpowiedzUsuńAaron V.
[Śmiechłem :D Naprawdę śmiechłem słysząc to :) Podoba mi się i biere co dajesz xD
OdpowiedzUsuńAle jako iz mamy właściwie to tylko taki zarys pomysłu, to proponuję coś jeszcze dodać do tego wszystkiego. Może....hmmm... Może po tym jak już Chris odstawi pod drzwi Iana ową psychofankę, to może Adams wpadnie w niejaką panikę? Byłby zdezorientowany tym wszystkim i ogólnie to nawrzeszczałby na Chris i fankę. Później oczywiście przeprosiłby Chris i może zaprosiłby na pizzę, albo do kina w ramach przeprosin? Bo jednak mimo wszystko to jest dobry chłopak i nie potrafi być na dłuższą metę wredny w stosunku do kobiet ;)
Może być coś takiego?]
Ian
[ O, widzisz, ty to masz łeb! Może jednak ci się tak kompletnie ten mózg nie stopił ;D Seriale czasem ratują życie. Zmodyfikowałabym ten pomysł odrobinkę, więc mogę nam nawet zacząć, jeśli tylko chcesz :> ]
OdpowiedzUsuńAaron V.
[Dziękuję bardzo za powitanie i komplementy i wszystko inne!]
OdpowiedzUsuńSebastian
Anubis od dawna żył w wyraźnym przyzwyczajeniu, już nawet nie krzywiąc się w odpowiedzi na pełne niedowierzania spojrzenia, padające w związku z jego imieniem. Uśmiechał się wtedy zupełnie neutralnie, w zadumie kiwał głową i pozwalał, by rozmówcy, spłoszeni patologią jego oczu, czmychali gdzieś daleko, święcie przekonani, że w ten sposób unikną fizycznej krzywdy.
OdpowiedzUsuńTymczasem, Seth nie miał w zwyczaju karać ludzi za zdziwienie; nie był typem despoty, któremu należał się bezwzględny szacunek. Nie łajał za brak szacunku, drobny błąd w wypowiedzi, czy zwykłe durne przeistoczenie. No, chyba że miał naprawdę zły humor; większość jego działań tak właściwie zależała od sytuacji. W końcu, po psychopacie trudno było spodziewać się czegokolwiek sensownego. Nie wpasowywał się w żadne schematy, nie było na niego wzoru, a jego umysł oscylował w przedziale . Jego łatką była właśnie nieprzewidywalność, rozumiana tak w każdym znaczeniu; mógł wybuchnąć jak Wezuwiusz i sprzątnąć londyńskie Pompeje, uczynić zniszczenia niczym góra lodowa od Titanica lub po prostu działać jak mała mżawka, nieczyniąca nikomu krzywdy. Taką istotę stanowiło właśnie jego ja. Nic więc dziwnego, że ludzie rezygnowali z jego towarzystwa, bojąc się tego braku dyrektyw, nieznanego, otoczki niewiadomej, która tak wzmagała ich lęk. Bo to właśnie lęk z reguły stanowił główny hamulec ludzkiego działania; rozrastał się jak drzewo, rozgałęział, zasiewał nowe strachy i roztapiał niczego nieświadome dusze. Ludzie mimowolnie rezygnowali z objętych celów tylko dlatego, że bali się konsekwencji. Ile pomysłów zostało przez to nieopatentowanych? Ile pomocnych dłoni schowanych do kieszeni? Prawdopodobnie wiele. Człowiek był istotą płochliwą, podatną na manipulacje, niezdolną do odważnego działania; mało kto samoistnie uczył się życia. Ten proces był długotrwały, pełen pułapek i czyhających po drodze przeciwności. Nikt nie był wstanie dotrzeć na kraniec ścieżki prawdy. Czasu było za mało, a nim trafiłeś do ostatecznej bramy... byłeś już martwy. Głęboko pod ziemią.
Właśnie dlatego musiał, czy raczej chciał, nauczyć się cierpliwości. Cierpliwość dawała mu poczucie niezależności, wywyższała ponad innych i sprawiała, że mało co mąciło w jego umyśle; był trzeźwy, pełen samozaparcia i rozważny. A ludzie bali się tego, co niezbadane, inne, pełne stabilności; bali się, bo wiedzieli, że nie są w stanie naruszyć struktury kamienia, który pod wpływem czasów nie ugiął się i nie skruszył, pozostając nadal dumnym i niezniszczalnym.
Pewnie jednak, cholernie by się zdziwili, gdyby przyszło im się zmierzyć z prawdziwymi lękami Anubisa Aherna. Których nie zdradzał i prawdopodobnie nie zdradzi nikomu. Bardzo jednak nie lubił zwykłych codziennych czynności, jakie z reguły zlecała mu do wykonania matka. Na przykład, odebranie poczty, co w jego przypadku było istną katorgą. Panie w okienku, za każdym cholernym razem, nie mogły zrozumieć jego niesztampowego imienia, które wielokrotnie powtarzał, nadal bez skutku i nadaremnie.
I tym razem przyszło mu ponownie doświadczyć tego okropieństwa, bo już przekroczywszy drzwi budynku dostrzegł ją; okrągłe okulary, w nieładzie zaczesane siwiejące włosy, kosmykami wyskakujące z naciągniętej gumki. Zdecydowanie za duży dekolt jak na tak stareńką kobietę, usta pociągnięte czerwoną, trochę wytartą już szminką i nienawistne spojrzenie zielonych oczu, gotowych wciągnąć go w bagno i trzymać tak długo, aż udusi się gęstą ziemią.
Na każdego smoka jednak, znalazł się dostatecznie ostry miecz. Na tę chyba nie znajdzie się długo...?
Przybrał na twarz najbardziej niewinne spojrzenie, na jakie potrafiłby zdobyć się mężczyzna i powolnym, wyważonym krokiem ruszył w kierunku okienka, czując na sobie wzrok kobiety, która w zadumie oblizywała ślimacze wargi, lustrując go bezczelnym, pełnym ohydnej pruderyjności spojrzeniem.
Miał ochotę strzelić sobie w łeb, gdy dostrzegł plakietkę z imieniem Grażyna, zastanawiając się, czy życie naprawdę będzie tak komiczne?
Usuń― Bonjour ― przywitał się, a zbuntowany umysł przestawił się na język francuski, który o dziwo zdarzyło mu się znać. ― bureau de poste... ― kontynuował, dostrzegając jak jego przeciwniczka niemalże traci sztuczną szczękę, której plusk w kubku stygnącej kawy już zobaczył oczami wyobraźni.
Później potrząsnął głową, rozglądając się na boki, a kobieta wyraźnie zaskoczona wodziła między jednym okiem, a drugim. No tak. Odwieczny problem.
― Em... ― zaczęła Grażyna, paskudnie mlaskając językiem. Niemalże dojrzał tę żaróweczkę, która nagle zapłonęła nad jej czupryną. ― Vous voulez aller au lit? ― spytała wreszcie, jednym tchem, zupełnie jakby powtarzała to zdanie milion razy. Ciekawe, czy zdawała sobie sprawę, co znaczyło...
― Ja po pocztę ― przestawił się wreszcie na angielski, a kobiecina aż upuściła długopis z wrażenia. Musiała się po niego schylić, racząc go widokiem opiętych granatową spódnicą pośladków, których nie chciałby oglądać nawet będąc w jej wieku.
― Imię i nazwisko?
―Anubis Ahern
― Słucham?
― Anubis Ahern ― powtórzył spokojnie.
― ...mógłby pan?..
―A n u b i s A h e r n ― przeliterował powoli, wcale nie modulując głosu.
― Nie mamy takiej przesyłki.
Westchnął ciężko.
― Jest zaadresowana na mnie.
― Jest tylko na niejakiego Anubisa Aherna ― zaśmiała się pod nosem. ― Beznadziejne imię.
― Owszem. Więc mogę dostać tę przesyłkę?
― Och. Oczywiście...
I tak oto zakończyła się ta wspaniała podróż, gorsza niż Froda do Mordoru. Tyle, że paczka, na szczęście, nie trafiła do magmy, bo chyba matka by go zabiła.
I nic nie zwiastowało, że tego samego dnia będzie musiał jeszcze mierzyć się z okrutnym gatunkiem ludzkich kobiet...
Anubis i Grażyna ♥
[Witam się z lekkim poślizgiem, bo życie mnie pochłania ;p
OdpowiedzUsuńWill ma to szczęście, że moc trochę mu podeszła pod charakter i aż tak okropnie się z tym nie męczy, chociaż też przeszczęśliwy nie jest xD
Wątek jakiś chętnie napiszemy, ale brak mi pomysłów... jakichkolwiek :c]
W. Sayre
[Hej! Dziękuję, szczególnie mi miło przyjmować pochwały od ścisłowca, cieszę się, że mój research się opłacił ;) Jestem już teraz, mam nadzieję, że... dobrze się bawisz w lesie, o! Wątek bym jakiś oczywiście chętnie skleiła, moc Christine jest super, do tego ja kocham szkocki akcent, ach <3 Konkretnego pomysłu nie mam, ale możemy myśleć wspólnie!]
OdpowiedzUsuńCecil Hyde
[Właśnie, tak po przemyśleniu, dotarło do mnie, że pobyt całej rodzinki i spotkanie z synami może się odbić na całym Londynie, ale nie było to w żaden sposób planowane :D Wpadnij do Antonio to Ci kupi, jak będziesz przydatna :D Okej, nie zabrzmiało to najlepiej :D]
OdpowiedzUsuńAntonio Vibora
// A tam duma. Co tam duma ma jej nie pozwolić. Ax mógłby coś wykombinować na podlechtanie dumy. ;>
OdpowiedzUsuńAxel