26 lat | z wykształcenia mikrobiolog | kiedyś student, a obecnie asystent laboratoryjny na Imperial College of London | manipulacja chorobami
Każdy z nas jest tylko zbiorem cząsteczek.
Gdy mamy ich za dużo, za mało albo w nieodpowiednich miejscach, lekarze orzekają,
że coś jest z nami nie tak, nie jesteśmy normalni.
Zbłąkany mikroskopijny organizm jest w stanie zatrzymać pracę naszego serca,
rozsadzić płuca i zagnieździć się w mózgu, powoli go wyniszczając. Wyniszczając
nas. Badania genetyczne pokazują, że
jedna mała nieprawidłowość w jednym małym genie sprawia, iż nasze szanse na
powolną, bolesną śmierć drastycznie wzrastają. Ustalono, że mutacje w genie
BRCA1 lubią kończyć się rakiem, w MTHFR zakrzepicą, a w CFTR mukowiscydozą. Lekarze
wykrywają aberracje chromosomowe i nadają im nazwy, dzięki czemu wiemy, że mamy
zespół Downa, Edwardsa, Turnera lub jakiegoś innego ważnego uczonego, który
opisał tę chorobę jako pierwszy. Ale co nam po nazwach, co nam po liczbach
chromosomów i mutacjach w genach, skoro nawet mając o nich tyle informacji,
medycyna nie potrafi po prostu pozbyć się ich na dobre? Leczenie jest długie i
mozolne, czasem obejmuje jedynie walkę z objawami i wyniszcza nasze zdrowe
narządy, aby podtrzymać funkcjonowanie tych działających nieprawidłowo. Każdy z
nas jest tylko zbiorem cząsteczek, więc co by się stało, jeśli moglibyśmy te
cząsteczki modyfikować, wyrzucając całe lata badań naukowych w błoto? Co, jeśli
wreszcie przejęlibyśmy kontrolę nad mikroskopijnymi, wrednymi mikroorganizmami,
które od lat dyktowały nam, jak żyć i czego się obawiać? Co by się stało, gdyby
życie i śmierć znalazły się w naszych rękach, na naszej łasce? Mógłbym kiedyś
ci opowiedzieć. Co robisz jutro wieczorem?
___________________________________________________________
Cześć. Cecil to taki mój szalony
eksperyment, który sam też lubi sobie szalenie poeksperymentować. W przeróżnych
znaczeniach tego słowa, więc zapraszamy! W relacjach jest kilka pomysłów na
powiązania i/lub postacie do przejęcia, ale oczywiście nie ograniczę się tylko
do nich. Chciałabym też zaznaczyć, że ja obok osób o umysłach ścisłych nawet
nie leżałam (niestety, ale buziaki dla was!), więc za ewentualne potknięcia z
góry bardzo przepraszam i proszę mi je wytykać. Mój mail: youswallowedmyheart@gmail.com
[Hej, hej! Nie jesteś umysłem ścisłym, a napisałaś kartę jak jeden z nich. Gratuluję serdecznie, jestem pod wrażeniem. Szczególnie, iż sama z umysłem ścisłym mam tyle wspólnego, co nic. No może nie licząc architektury, ale to już tak tylko z mojego zamiłowania.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca postać. Nie wiem dlaczego, ale lubię jak moce mają związek z postacią. U Ciebie jest to wręcz oczywiste :) Życzę od siebie wielu ciekawych wątków i udanej zabawy na blogu. Powodzenia! Wpadnij do mnie, a jeżeli moja postać przypadnie Ci do gustu to nad czymś pomyślimy ;) ]
Shan
[Rzadko komukolwiek to mówię, ale... zakochałam się w nim. Jest szalenie interesującą osobą, nie tylko przez wzgląd na dobór mocy i zawodu, ale również przez przedstawienie jego historii. Podoba mi się to, jak interpretujesz jego zdolność (tj. jak tlumaczysz manipulację mikroorganizmami) i konkretny, przejrzysty styl zastosowany w karcie. Również smaczki, które przechwyciłaś w opisie: zagadkowa część mocy - jeszcze nieodkryta; stan zdrowia brata i relacje z zakładek. Nawet chętnie przejęłabym profesora, ale boję się, że mogłabym zamulaćz odpisami. Niemniej jednak tulę za cudną kreację i jeśli nie przeszkadza Ci ślimacze tempo, zapraszam na wątek.]
OdpowiedzUsuńChris Tucker
[Twoja karta przypomniała mi traumatyczne chwile na maturze z biologii, nieładnie, ale biologię lubię, a karta jest ładna, więc się witam z tym ślicznym panem. Mam nadzieję, że będzie Wam tu dobrze.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo nieogarnięta, ale jeśli jesteś pomysłową głową, to może mnie olśni i zacznę. Z góry ostrzegam, że zdarza mi się przerwa tygodniowa na przykład.]
Callahan
[Cześć! Jeśli nie masz nic wspólnego z umysłami ścisłymi, to całkiem dobrze odrobiłaś lekcję z zakresu biologii. Czuję się kupiona od początku karty aż do jej końca, przez te wszystkie biologiczne wstawki, zakładki i nie będę ukrywać, że jestem nim oczarowana. I tak, wiem, że wiszę Ci odpis (pracuję nad nim i dzisiaj w nocy powinien się pojawić, słowo harcerza!), ale nie mogę przejść obok Hyde'a obojętnie. Powiedz mi czy chcesz coś konkretnego czy mogę rozpisać ci najrozmaitsze warianty. <3]
OdpowiedzUsuńShannon Whitfield
[Ło, jaka dopracowana karta! Świetnie obeznałaś się z zawodem postaci, bardzo ładnie weszłaś w temat jak na osobę, która obok umysłów ścisłych nawet nie leżała (tak, ja też to powtórzę, ale jestem naprawdę pod wrażeniem). Jestem zafascynowana sposobem, w jaki opisałaś Cecila i jego umiejętność, pięknie zagrałaś na mojej wyobraźni i ciekawości. Cecil bardzo by mi się przydał, z chęcią poprosiłabym go o naprawienie mojego wiecznego przeziębienia.
OdpowiedzUsuńOklaski za dobrze wykonaną robotę!
Ode mnie wielu pomysłów, ciekawych wątków, masy weny i czasu, a przede wszystkim dobrej zabawy!]
ta leniwa 1/3 administracji & Izzy Ahern
[Jako stuprocentowy ścisłowiec jestem zmuszona powiedzieć, że beznadziejnie zakochałam się w Cecilu. No, może trochę mnie drażni, że wygląda jakby wiedział więcej ode mnie, ale to wina mojego przesadzonego ego, więc o tym ciii. Karta jest cudowna i niesamowicie mi się podoba to, jak moc pasuje do postaci. Ogólnie widzę same plusy! Witam cieplutko na blogu, życzę sto lat i zapraszam do siebie - teraz albo kiedy już wrócę z lasu.]
OdpowiedzUsuńBatts.
[Mam wrażenie, ze Cecilowi niewiele brakuje do zmienienia się z zapalonego naukowca, w szalonego doktorka skłonnego eksperymentować na ludziach. Mimo ze wątki męsko-meskie ida mi zazwyczaj dość ciężko, to dla takiego pana chętnie bym spróbowała walczyć z ta tendencją. Miałabym moze nawet jakiś pomysł na negatywna albo w miare pozytywną relacje, albo nawet taka, która ewoluowala by, z tej pierwszej w drugą, jeśli oczywiście znalazłby sie chęć na wątek z moim zbirem :) ]
OdpowiedzUsuńAleksander V.
[Swoją drogą - William ma twarz mojej dawnej postaci, teraz przejrzałam dopiero Twoją zakładkę z powiązaniami.
OdpowiedzUsuńWłaśnie też mam zawsze problem gdzie ktoś mógł trafić na Calla, skoro ten się tylko tłucze, pije i wychodzi na spacer z psem.
Z założenia Call ma kumpla lekarza, który go składał/składa. Może korzystał z laboratorium, zostawił błyskawicznie dzielące się komórki Calla i Cecil do niego tak dotarł?]
Callahan
[Ja miałam mieć z Tobą już jakiś wątek, prawda?]
Usuń[ Czytając, poczułam się głupia. Potem dotarłam do komentarza pod i lekko odetchnęłam, ale jako dumny human z sekretnym marzeniem o umyśle ścisłym... I love it. Karta jest taka przemyślana i urokliwa, że mam ochotę schować swoją, robioną bez wizji ani pomyślenia, gdzieś głęboko. Och, zazdroszczę. Ale nie będę taka znowu fajna i przestanę ci tak słodzić, bo to niezdrowe ;D Cześć i baw się dobrze! ]
OdpowiedzUsuńAaron V.
[Juz spieszę tłumaczyć moje zalążki pomysłów. Podstawowe, najprostrze pozytywne powiązanie, to takie, ze skądś kiedyś sie znają, nawet lubia, albo działają na zasadzie przysługa za przysługę, Cecil w swoim popędzie do wiedzy mogł potrzebować może jakichś trudno dostępnych, niekoniecznie legalnych substancji, a Alex raz na jakiś czas potrzebował kogoś z przynajmniej podstawowym wykształceniem medycznym, żeby go czasami pozszywał po mniej udanej akcji. Ale tu trzeba wziąć pod uwagę fakt, ze bracia Vibora są w Londynie jedynie około roku.
OdpowiedzUsuńW innym scenariuszu, to właśnie Hyde mógłby być celem ratunku, w końcu w dzisiejszych czasach nie kradnie sie jedynie błyskotek, ale wyniki badań czy śmiercionośny wirus również mógłby być dobrym celem. Alex mógłby nawet nie wiedzieć do końca co kradnie, bo co go to obchodzi, ważne że słono płacą. Cecil nakrywajac złodzieja mógłby go pokarać jakimś paskudztwem, ale ostatecznie udalo by im sie jakoś dogadać i stworzyć jakiś układ. Czy to właśnie taki jak w pierwszym planie, czy np Alex w pewnym stopniu pozwolił by mu eksperymentować czy badać swoja moc, w zamian za zrobienie z pana Hyde'a osobistego lekarza, albo za obietnice takich zmian w jego organizmie, które dały by mu szybsza i lepsza regenerację lub cos podobnego.
Chyba sie troszke rozpisałam, ale mam nadzieję ze ma to jakieś ręce i nogi. ]
Aleksander V.
[Och, czego się nie robi dla dobrej kreacji postaci, pani z biologii mogłaby tylko za poświecenie pochwalić!
OdpowiedzUsuńShannon może go frustrować tym do woli, zapewniam, że będzie się przy tym bawił przednio. Rozpiszę nam pomysły z największą przyjemnością, tylko w pierwszej kolejności ci odpiszę. Może uda mi się podrzucić maila jeszcze nad ranem, ale niczego nie obiecuję, po prostu spodziewaj się ode mnie wiadomości, o!]
Shannon Whitfield
[Nie, w ogóle mi nie przeszkadza, rozumiem, że można się nie dogadać z postacią i nie ma co się męczyć, szczególnie że Cecil wyszedł Ci bardzo klimatycznie.
OdpowiedzUsuńWięc może tak. Cecil znajduje jakieś dziwne próbki, jakąś drogą (tu jak wolisz) znajduje dane Callahana, ale nie ma jego adresu czy innych takich, co pewnie stworzy pewne trudności. Może śledzić przyjaciela Calla (jako, że nikt go nie stworzył może to być współpracownik Cecila który wyleciał ze szpitala, akurat możliwość wepchnięcia go jest dowolna), żeby do niego dotrzeć, hm, albo skorzysta z okazji kiedy Call będzie znów potrzebował pomocy z jakimś paskudnym złamaniem. Co tylko wybierzesz.
Mogę liczyć na to, że zaczniesz? Przy takim wątku miałoby to raczej więcej sensu.]
Callahan
[Super, w takim razie czekam.]
OdpowiedzUsuńCallahan
[Mam taki pomysł. Może Ruby mogłaby robić praktyki labolatoryjne, a Cecil jako asystent byłby skazany na jej towarzystwo i wyznaczanie jej odpowiednich zadań? Nie chcę niczego z góry ustalać, ale wydaje mi się, że to byłby dobry początek wątku. Mogę zacząć, tylko daj mi znać, czy Ci to odpowiada i masz czas oraz ochotę na wątek ze mną i Ruby.]Pozdrawiam/Ruby Haller
OdpowiedzUsuń[Dzień dobry! Jestem mile zaskoczona, nie tylko samą postacią, ale tym jak stworzyłaś tego pana nie mając nic wspólnego z umysłami ścisłymi. Ja bym nie podołała. Masz mój pełen podziw. :) Życzę udanej zabawy i owocnych wątków!]
OdpowiedzUsuńAntonio Vibora
[Witam cię bardzo serdecznie na blogu i życzę przemiłej zabawy na blogu! Karta jest niesamowita, chociaż mało rozumiem, bo jestem bardziej humanistą, chociaż to też nie do końca prawda. Fajny pan, nie wiem gdzie miałby się spotkać z moim, ale jeśli będziesz mieć ochotę na wątek, to na pewno coś wymyślimy!]
OdpowiedzUsuńSebastian Banewood
Lubisz watki-niespodzianki? Wole spytac i zrobic pol-niespodzianke, jako, ze kiedys dostalam za takowy ochrzan. XD
OdpowiedzUsuńAxel
[Poniosło cię, ale w dobry sposób!
OdpowiedzUsuńCo powiesz na to, że Sebastian mógłby gdzieś zobaczyć Connora i bardzo spodobałby mu się jego wygląd, więc zmieniłby się w niego i tak chodził po mieście, a Cecil idąc z laboratorium (czy skądś) go zobaczył i w takim szoku, bo jego brat? W środku nocy? Włóczy się sam po niebezpiecznym mieście? No chyba nie? (Znaczy nie wiem? Czy Connor wychodzi z domu/szpitala tak po prostu?) Więc oczywiście by go zaczepił, a Seb zdezorientowany, próbuje wybrnąć, ucieka może? I jakoś tak wychodzi, że Seb mu powie/Cecil zobaczy jak on się zmienia w kogoś innego i będzie chciał wiedzieć więcej i jakoś się dogadają czy coś i może Cecil przeprowadzi jakieś eksperymenty na Sebastianie? Idk, ty mi powiedz]
Sebastian
To jeden z tych dni, kiedy budzi się we śnie i nie wie kiedy, pokonuje kilkadziesiąt metrów swojego mieszkania, przenika przez ściany i ląduje w mieszkaniu wyimaginowanego, nudnego, nieszczęśnika. Obserwuje go, jak zawsze przez chwilę. Zwykle to tylko chwila, ale ta nocna halucynacja jest inna. Ten sen, wyjątkowo, jest nawet ciekawy. Obserwuje przystojną twarz mężczyzny pochylającego się nad jakąś próbówką. Pochodzi do niego bliżej, patrząc na zegarek na jego ręku. Dochodzi druga w nocy. Facet musi być pracoholikiem. Zawiesza na nim spojrzenie dłużej, nie do końca wiedząc dlaczego. Jest coś magnetyzującego w jego spojrzeniu. To chyba sposób w jaki patrzy na obiekt swoich badań. Gdyby mógł ją zobaczyć – jej astralne ciało unoszące się w powietrzu, dostrzegłby, jak Lise zaczesuje włosy za ucho, odsłaniając oczy. Rzadko to robi. Zwykle nie interesują ją inni ludzi. Na niego patrzy z chwilowym zafascynowaniem. Dopóki nie przypomina sobie, że to tylko sen. Może ten będzie chociaż pamiętać. Rzadko zdarza jej się śnić o kimś ciekawym, albo przystojnym. Dwa jednocześnie to dobry powód, żeby nie zapominać. Może kiedyś minęła go na ulicy i jego obraz został jej w pamięci? Mogła go wcześniej nie zauważyć?
OdpowiedzUsuńTEGO spojrzenia? Splata ręce na piersi i… budzi się.
Dwa dni później, Lise czeka w szpitalu na wyniki badań. Skarży się na bezsenność i bóle w karku (pewnie od nadmiernego czytania). Nudzi się, dlatego krąży po szpitalu, czytając wszelkie ulotki na ścianach. Medyczne formułki o dziwo jej nie nużą. Przenosi spojrzenie z jednej na drugą, mijając futrynę półprzeźroczystych szklanych drzwi, zagląda do środka. Mało zainteresowana przeciąga spojrzeniem po sylwetce mężczyzny pracującego wewnątrz. Mija laboratorium, prawdopodobnie rzuca jej się tez w oczy napis o wstępie tylko dla personelu szpitala. Wtedy odtwarza sobie w głowie charakterystyczne zagięcie jego grzywki opadającej mu na czoło i uniesienie jego spojrzenia z nad badanego materiału. Wygląda jej to znajomo. Kolejny raz, uwodzi ją to spojrzenie. Wchodząc do środka zamyka za sobą drzwi, nie przejmując się adnotacją na szybie. Opierając się plecami za sobą, przechyla lekko głowę na bok, w milczeniu obserwując mężczyznę. Gdyby go to interesowało, dlaczego obca kobieta się mu przygląda… musiałby wiedzieć, że Lise z kolei zastanawiała się dlaczego o nim śniła i czy statystyka może być na tyle omylna, żeby przypadkiem złączyć ich drogi razem.
— Co zwykle robisz o drugiej w nocy… — spytała wprost, trochę pokrętnie, pochodząc do niego bliżej, żeby przeczytać imię wypisane na jego identyfikatorze — … Hyde? To samo co teraz? Tylko w domu?
Lise
[Teraz to w ogóle jestem średnio dostępna, bo brak mi internetu, ale w takim układzie zróbmy tak: jak już obie się ogarniemy, zacznijmy pisać i zobaczmy, czy jakoś się zazębiają nasze potrzeby literackie, a jak się okaże, że tak, to możemy spróbować z profesorem i Cecilem :). Nie chciałabym, żeby np. okazało się, że nie trawisz mojego stylu pisania, bo to byłoby smutne przy przejmowaniu którejkolwiek z osób z zakładki. Próbuję też zastanowić się nad tym gdzie mogli się spotkać z Chrisem, ale na razie nic sensownego nie przyszło mi do głowy. Może poza głupią myślą, że Tucker mógł wjechać na Twojego Pana rowerem.]
OdpowiedzUsuńChristopher Tucker
[Hehe, nie licz, że Cię zapomniałam, widzę, że wracasz, ty marnotrawny blogowy psychopato! :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kartę już dawno, ale jestem ostatnio strasznym leniuszkiem i nie miałam chwili skomentować. W każdym razie, postać jest powiem Ci jeszcze lepsza niż Alex. I te biologiczne terminy... domyślam się, ile się musiałaś naszperać, cholercia! Chociaż dla wątków wszystko... ja ostatnio szukałam jak długo/w jaki sposób/co towarzyszy uduszeniu człowieka xD.
W każdym razie, Twój pan jest naprawdę naprawdę cudny. Gdybym miała jakiś sensowny pomysł, zaproponowałabym wątek, ale nie dość, że ostatnio cholernie się lenię (naprawdę cholernie), to jeszcze pustkę mam... eh, jednak w razie czego, wiesz gdzie mnie znaleźć. I ja znajdę Cię na drugim końcu blogosfery ;>
Buzi!]
najgorętsza 1/3 administracji & Anubis Ahen
[Nie przeszkadza mi kilka komentarzy, po prostu nie licz na to z mojej strony! Moje odpisy to jakieś +/- 250 słów, jeśli się wysilę z laniem wody, może być tego więcej, ale to tylko jeśli bardzo ci zależy ;D]
OdpowiedzUsuńSebastian
[Muszę w tej kwestii przyznać ci rację. Jak człowiek ma za sobą szkołę to pewne informacje się łatwiej i szybciej przyswaja. :) W sumie ktoś taki mógłby się przydać. Może udałoby się mu coś wymyślić na przypadłość Antonio, w końcu toksyczność trochę utrudnia życie i kontakty z ludźmi (w szczególności z kobietami!). Oczywiście nic za darmo, pieniążki by się znalazły i cokolwiek by potrzebował. :)]
OdpowiedzUsuńAntonio Vibora
Nie zwykł postępować w tak nieostrożny sposób, przy czym nieostrożnością było pokazanie większej ilości osób odniesionych ran. Rzadko stawiał się w szpitalach, szczególnie w czasach, gdy stało się tak niewygodne. Tym razem jednak musiał się tam udać, bo jedyna osoba, która była świadoma tego, co się z nim działo właśnie porządkowała swoje biurko. Nie wnikał chwilowo dlaczego jego znajomy to czynił, nie przyszło mu też do głowy, że mogła to być jego wina.
OdpowiedzUsuńSpotkali się w przychodni, wszedł za doskonale znanym sobie mężczyzną do wolnego gabinetu i całe szczęście nikt nie zwrócił nawet na ten incydent uwagi. Widać jeszcze nie rozeszła się wieść o zwolnieniu jednego lekarzy, co było im zdecydowanie na rękę.
Nie wiedział, co się działo z jego nogą, nie był przecież lekarzem, a jedyny, któremu dotychczas ufał właśnie został zwolniony. Choć dolna kończyna nie była jego jedynym zmartwieniem, to wszystkim innym postanowił się zwyczajnie nie przejmować. Czuł już bowiem jak policzek puchł i regenerował się w przyspieszonym tempie, jak skóra pulsowała gorącem, aby powrócić do stanu wyjściowego. Widział, jak na zdartych knykciach pojawiała się stopniowo nowa tkanka, a on odrywał z niej brzydkie strupy i odkrywał świeżą jeszcze lekko zaróżowioną skórę.
Z gabinetu wyszedł nadal nieświadom dlaczego jego prywatny lekarz został zwolniony, ale za to kość w nodze właśnie wracała do stanu wyjściowego, a opuchlizna jakby rozchodziła się gdzieś w niebycie. Było dobrze, a on znów miał ochotę zapalić i przebrać się, czuł zapach własnego potu, a gdzieś na końcu języka pozostał metaliczny posmak własnej krwi.
– Jesteś jebaną wróżką czy może się z tobą kiedyś pieprzyłem i masz HIV? – zapytał, patrząc na młodego chłopaka i był prawie pewien tego, że drugą z opcji mógł wykluczyć. – Jeśli jestem ci winien pieniądze to nie, nie Callahan – dodał jeszcze, chcąc wyminąć niechcianego rozmówcę, ponieważ zatrzymany gotów był odpalić śmierdzącego peta na środku recepcji. Potrzeba zabicia czymś smaku krwi była silniejsza od zwykłej, ludzkiej ciekawości, podążył więc w stronę dużych oszklonych drzwi.
Callahan
[Wszystko ok, mam nadzieję, że ogarnęłam i nie zrazicie się do odzywek Calla, on taki jest. Nawet nie mogę powiedzieć, że może być całkiem miłym gościem.]
Kiedy już jego wzrok utkwił na jej osobie, utrzymała to spojrzenie tylko na moment. Znajdowała w swoich obserwacjach większą przyjemność, kiedy jego spojrzenie skupione było na wykonywanej przez niego pracy. Oczy rozświetlone zaangażowaniem w tą czynność, teraz wydawały się wyrażać inne emocje, których Lise nie zdążyła odczytać, uciekając własnym wzrokiem, pod naporem jego spojrzenia. Opierając dłonie na blacie, skupiła swoją uwagę na wnętrzu pomieszczenia. Czuła się nie tyle skrępowana jego koncentracją na jej osobie, co zaalarmowana o zajmowaniu centrum jego uwagi. Wolała śledzić kogoś spojrzeniem, nić być śledzoną, dlatego spięła na moment ramiona, przyswajając sobie tą zmianę w otoczeniu. Głowę pochyliła w dół, pozwalając żeby jasne włosy opadły na jej twarz. Dopiero przez kurtynę włosów, posłała mu przelotne spojrzenie, ocierając się o szelmowskie uniesienie brwi i podobny uśmiech. Rozluźnienie przyszło szybko, jak tylko przyzwyczaiła umysł do zmiany, więc i wypowiedź nie zdradzała żadnego zawahania. Zamiast niego, w jej spojrzeniu wstąpiło wyraźne zwątpienie dla jego pierwszych słów. Przemilczała je, odnosząc się tylo do drugiej części jego wypowiedzi.
OdpowiedzUsuń— Tak, widziałam. Po prostu postanowiłam ten zapis zignorować.
Cofnęła twarz, kiedy pochylił się w jej stronę. Instynktownie zaczesując włosy jedną ręką w tył, przytrzymała jedno ich pasmo przy policzku, odsłaniając sobie widok, dla baczniejszego patrzenia. Mogła go spytać, czy się znają, bo ma wrażenie, jakby wcześniej go już widziała, ale wybrzmienie tych słów brzmiało dla niej wyjątkowo feralnie.
— Znam cię — rzuciła więc w innym tonie — i ten wzrok, który chowasz za pasmem włosów.
Na chwilę jej dłoń drgnęła, uwalniając jasne kosmyki spod splotu palców. Włosy niewielką falą opadły jej na policzek, kiedy sama sięgnęła ręką jego grzywki, odgarniając ją na bok, odsłaniając spojrzenie.
— Inny — sprostowała, bo ten nie był ten sam.
Zaraz potem wyminęła stolik ich dzielący, ale nie skierowała się swoimi krokami w jego stronę, tylko w kierunku fartucha, który wcześniej on, bądź jakiś jego współpracownik, czy losowy doktor, musiał porzucić na oparciu krzesła. Kilkanaście sekund później, nieco za duże, mimo jej średniego wzrostu, odzienie, opadło na jej chudych ramionach, zdradzając, że prawdopodobnie należało ono do jakiegoś mężczyzny. Fartuch przypasował jej nieco bardziej, kiedy pożyczyła sobie Hyde’owe okulary, chociaż ulokowanie ich na swoim nosie nieco rozproszyło jej spojrzenie. Już wcześniej nie wyglądała jakby znalazła się tu tylko z przypadku, ale teraz sprawiała również wrażenie jakby tu pracowała.
— Śniłeś mi się. Zastanawia mnie dlaczego.
Chociaż słowa zwracała ku niemu, mówiła do próbówki przed sobą, którą mężczyzna przed chwilą odłożył ostrożnie na stojak. Podała mu ją, z adekwatną przezornością, nie chcąc mu wcale jednocześnie swoją osobą przerywać toku pracy.
Lise Karlsson
[W moim zamyśle jego moc działa na dwa sposoby.
OdpowiedzUsuńPierwszy odnosi się do części z odpornością na zdolności - ta jest stała. Nie wpływają na niego żadne moce bez względu na to, czy coś w tym kierunku robi, czy też nie. Chyba, że miałby obniżoną odporność całego organizmu, wtedy odporność na zdolności malałaby wprost proporcjonalnie do skutków choroby (tj. jego odporność na moce jest taka sama jak odporność całego organizmu), więc dla absurdu: jeśli Cecil kiedykolwiek spotkałby Chrisa np. w trakcie grypy i próbowałby mu pomóc, im bardziej zbliżałby się do uzdrowienia go, tym mniejszy miałby wpływ na jego stan zdrowia.
Drugą sprawą jest niwelowanie mocy: na to chwilowo nie ma wpływu wcale. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że potrafi kogoś wyłączyć, a to dlatego, ze on ogólnie niedawno dowiedział się o tym, że sam ma jakąś moc i na ten moment nie do końca wie jaką. Ktoś mu powiedział, że jest na niego odporny, ale Chris jeszcze nawet nie wie, że działa to w przypadku wszystkich obdarzonych przez burzę. No więc to czy komuś wyłączy moc, czy nie, jest kwestią przypadku.
Jestem za tym, żeby połączyć oba Nasze pomysły: mój potrąci Twojego i będzie chciał mu pomóc, poda mu rękę, albo cokolwiek innego, ale Cecil nie będzie wstanie mimo dotyku poczuć czegokolwiek. Przy okazji charakter Twojej mocy umożliwia nam znacznie więcej. Skoro osoby o zwiększonej odporności mogą przeciwdziałać mocy, a Chris ma nieprzeciętnie wysoką odporność na moce, możemy założyć, że przy dotyku z Cecilem, blokuje jego moc całkowicie. Co w efekcie daje ten sam skutek co zwykłe niwelowanie mocy, które posiada, z tą różnicą, że niwelowanie mocy to u niego jak pisałam kwestia przypadku, a w przypadku kontaktu z Cecilem będzie następowało samoistnie i za każdym razem (pod warunkiem utrzymywania dotyku). Co Ty na to?
W zaproponowanym wariancie wychodzi też na to, że to ja powinnam zacząć, skoro chcę go potrącić. Także daj znać, czy zgadzasz się na ten wariant, czy myślimy dalej :).]
Christopher Tucker
[ Dziękuję za miłe powitanie.
OdpowiedzUsuńTak sobie pomyślałam, że Anastasia mogłaby mieć pewien problem natury medycznej związany ze swoją mocą. Dziewczę się za dużo Flasha naoglądało i kiedy zyskała podobną moc, zaczęła zastanawiać się czy wpłynęło to w jakiś dodatkowy sposób na jej organizm. Czy komórki szybciej się starzeją? Czy nie wpłynęło to w jakiś sposób na jej organy? Czy jest w stanie szybciej się zregenerować? Tylko problem jest taki, że prawdopodobnie jak większość, Anastasia raczej nie chwali się, że zyskała co nieco podczas burzy, więc na pewno nie wpadła by do gabinetu lekarskiego, mówiąc panie! oto przybył królik doświadczalny!]
Anastasia
Nie wiedziała jak dokładnie odebrać jego ton. Jako kpinę, czy poważną sugestię nieznacznie zaintonowanej straty. Dlatego uniosła do niego wzrok z nad próbówki, przechylając z większym zainteresowaniem głowę na bok. Jej obecność w jego śnie, mogłaby na pewno nieco wyrównać charakter ich rozmowy. Dla niej była ona czymś nieznośnie wykraczającym poza zwykłą losowość, a ostatnio takich odstępstw od rachunku prawdopodobieństwa spotykała za wiele, żeby wierzyć po prostu w przypadek. Zmrużyła na chwilę oczy w zastanowieniu, szukając pułapki w jego pytaniu. Instynktownie. Musiała tam jakaś być.
OdpowiedzUsuń— Nieczęsto. To pierwszy raz — pierwszy raz, kiedy śnisz o kimś obcym, kogo spotykasz w podobnych okolicznościach jak we śnie… dlaczego od razu nie przyznasz, że jesteś szalona, Lise?. Mimowolnie skrzywiła się na swoje myśli. Cale życie polegając na swoim rozsądku, czuła, że jej porządek się ostatnio burzy.
— Chcesz się zamienić? Co byś powiedział, gdybyś to ty miał o mnie śnić tej nocy? To co bym w takim śnie robiła, czy miałoby jakieś znaczenie? Cokolwiek by to nie było, brzmiałoby to tak samo absurdalnie.
Przyłożyła dłoń do oczu, przecierając je palcami. Albo to zmęczenie, wywołane słabym snem, albo to okulary niedostosowane do jej wady, zaczynały ciążyć na jej wzroku. Podniosła je do góry, zaczesując nimi pasma włosów w tył i pozostawiła je na czubku głowy, dając na chwilę odpocząć oczom. Opierając się rękoma o laboratoryjny blat, pochyliła się nieznacznie w przód, robiąc na chwilę krótką pauzę w rozmowie. Jej uwagę skupiły próbki materiału, które badał. Nie miała pojęcia czym są. Podświadomie jednak czuła niespełnienie faktem, że chciała zrozumieć zakres jego pracy i wykonywanych czynności. Chociaż najpewniej to, co robił, nie miałoby dla jej doświadczalnego świata żadnego sensu, bo zwyczajnie nie znała się na biologii, musiała zaspokoić swoją ciekawość.
— Mogę to obejrzeć?
Miała na myśli tą próbkę, nad którą pracował. Przysunęła się do mikroskopu w celu wypełnienia swojej potrzeby zdobycia nowej wiedzy, ale wzrok miała utkwiony na mężczyźnie, oczekując jego zgody i może naprowadzenia, czy jeśli pozwoli jej zerknąć na badany materiał, czy powinna mu się przyglądać w jakiś konkretny sposób, czego mogłaby tam szukać i co mogłaby się dowiedzieć.
— Burza zmieniła wszystko, prawda?
Słowa wyrzuciła z siebie zanim zdążyła je przefiltrować. Dopiero po wypowiedzeniu ich, poza swoją precyzyjna kontrolą, spięła mięśnie, zdając sobie sprawę, że nie powinna o tym wspominać przy losowym, obcym jej człowieku, jak on słusznie sam zauważył. Jednak coś w jego tonie tchnęło ja w kierunku wypowiedzenia tych słów. Może zwykłe zrozumienie? Jakaś wskazówka, jakby go też coś gnębiło od czasu burzy. Problemy z bezsennością, jak u niej? I częste omdlenia?
— Co dla ciebie zmieniła ta burza? — ściszyła swój ton, nagle tracąc zainteresowanie wcześniej wspomnianą laboratoryjną próbką.
Lise
[Nasz plan na wątek poszedł trochę w łeb, bo zmieniłam Alexowi moc, bo mi tamta wybitnie nie pasowała do jego charakteru. Próbujemy coś kombinować? ]
OdpowiedzUsuńAlex
[Wiesz, że kupiłaś mnie tymi słowami "nie ma ochoty zadzierać z nikim potencjalnie niebezpiecznym na tyle sposobów, na ile niebezpieczny jest Antonio". :D Nie mam pojęcia, jak publiczne szpitale odnoszą się do ludzi z mocami po tej burzy, ale możemy uznać, że Antonio zdążył już znaleźć "swojego lekarza" (ludzie za pieniądze zrobią wszystko!), pobranie krwi, albo właściwie tego, co ją obecnie zastępuje i zejście do laboratorium. Wszystko oczywiście trochę po godzinach przyjęć. I nawet szalony naukowiec może dojść do głosu, jeśli trafi w dobry dzień Vibory. :)]
OdpowiedzUsuńAntonio Vibora
// Jakby co mam chwilowy zamul, ale za kilka dni powinnam odpisać. Wolę jednak poinformować, że nie uciekam ani nie znikam, tylko chwilowo nie udzielam się na blogu.
OdpowiedzUsuńLise
Dla Sebastiana był to dzień jak każdy inny, przynajmniej tak się zaczął.
OdpowiedzUsuńJak co tydzień odkąd posiadł swoją moc udał się w stronę szpitala. Zjawiał się tam w każdy czwartek późnym popołudniem, by poobserwować ludzi, znaleźć nowe twarze do przywdziania. Każdego dnia ktoś umierał i jego wizerunek był do przejęcia.
Pierwszym razem miał kłopoty, ponieważ pod postacią młodego chłopaka wmówił pielęgniarce, że odwiedza dziadka, po czym przez dwie i pół godziny szwędał się po korytarzach i salach. Leżący tam ludzie patrzyli na niego dziwnie, gdy wchodził, rozglądał się i stał tam przez kilkanaście sekund, czasami nawet parę minut, jeśli twarz mu się spodobała i chciał ją zapamiętać. Przyglądał się kobiecie, mogła mieć ze czterdzieści lat, ale była wyjątkowo piękna, mimo swych zapadniętych policzków i wielkich dołów pod oczami. Przyglądał się jej, a ona jemu, patrząc na niego dziwnie, trochę jakby podejrzewała, że ją zabije.
- Twój wzrok przypomina wzrok drapieżnika obserwującego swoją ofiarę - stwierdziła. Sebastian się zaśmiał. Rozmawiali przez kilkadziesiąt minut, dowiedział się, dlaczego tam jest, dlaczego umiera. Pokazał jej swoją moc, zamienił się w jej dokładną kopię i obiecał kilka rzeczy. Wtedy wszedł lekarz i zobaczył dwie identyczne kobiety. Sebastian w mgnieniu oka uciekł z sali i ruszył korytarzem, by uciec przed krzyczącym mężczyzną. Gdy tylko skręcił w inny korytarz, zamienił się z powrotem w młodego chłopaka. Lekarz minął go, dalej biegnąc za kopią pacjentki. Po tym wydarzeniu Sebastian zmienił technikę. Dokładnie przestudiował anatomię muchy i przez następnych kilka dni wypracował do perfekcji poruszanie się jako ten mały owad.
Dziś, jako mucha Sebastian spędził w szpitalu blisko dwie godziny. Zdecydowaną większość czasu w pokoju młodego chłopaka z ciemnymi włosami. Z tego co usłyszał był on na obserwacji po badaniach. Gdy tylko go zobaczył, wiedział, że chce tą twarz, gdyby umiał rysować, z pewnością przeniósłby ja na papier. Przez długi czas studiował każdą rysę, każdą krzywą, każdy pieprzyk, jego dłonie, jego oczy i usta, nos, brwi, włosy. Nie wiedział ile ma lat, ale był zdecydowanie młodszy od Sebastiana. Hm, może powinien się wokół niego zakręcić?
W każdym razie. Wrócił do domu, już jako ulepszona wersja siebie, by odpocząć. Zwierzęta tak różne od ludzi były ciężką pracą. Po godzinie lub dwóch wyszedł ponownie z domu, tym razem jako młody chłopaka, którego imienia niestety nie dosłyszał. Było już ciemno, nie przemyślał tego. Ale jeśli już wyszedł to równie dobrze może zrobić zakupy i pokazać światu twarze tego pięknego mężczyzny ze szpitala.
- Connor, hej, a ty gdzie? - usłyszał przed sobą. W jego stronę szedł mężczyzna, gdzieś w jego wieku, tym prawdziwym i wyglądał jakby mówił do niego? O nie. To się wcześniej nie zdarzyło. Ktoś go poznał. Co teraz? Mężczyzna znów coś do niego powiedział. Wiedział, że właściciel tego ciała - Connor jak mniemał - jest w szpitalu. To ktoś bliski? To jego chłopak? Brat? Zachowuje się bardziej platonicznie, wiec Sebastian stawiał na brata bądź kuzyna, z którym jest blisko.
- O, cześć - wydukał. Nie był do końca pewny jak to się działo, ale jeśli słyszał głos właściciela ciała to sam wskakiwał na miejsce, zazwyczaj brzmiał trochę inaczej, jakby miał chrypę alno gulę w gardle, ale był wystarczająco podobny do tego co słyszał. - Wszystko dobrze, już mnie wypuścili ze szpitala - skłamał bezbłędnie. - Postanowiłem iść na spacer - dodał, spoglądając za ramię chłopaka. Czuł się jak jelenie przed światłami samochodu. Musi szybko iść i zmienić się w kogoś innego. - Um... Muszę iść - dodał, delikatnie wyrywając się z uścisku ręki na ramieniu, po czym nie spoglądając za siebie ruszył na przód. Miał nadzieję, że tamten chłopak nie pójdzie za nim lub zrobi to wystarczająco wolno, by Sebastian mógł uciec.
[Poniosło mnie z backstory, wątpię, że będę to w stanie powtórzyć :x]
Sebastian Banewood
Cześć. Miałyśmy razem wątek zaplanowany, ale niestety wypisuję się z bloga (brak czasu i możliwości gry na kilku frontach), także dzięki za chęci, znając blogsferę może kiedyś uda Nam się gdzieś spotkać, więc mam nadzieję, że do napisania :).
OdpowiedzUsuńChris Tucker
[Wróciłam z lasu, skończyłam w górach. Ech... Zero samo zaparcia!
OdpowiedzUsuńJednak na obiecany wątek dzielnie przychodzę! Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nikt w calusieńkim Londynie nie ma pojęcia o mocy Chris. Co ty na to, żeby Cecil był pierwszy? Widzę to tak - mężczyzna wraca późną nocą z pracy i gdzieś przy brzegu Tamizy dostrzega Chris, która stoi na moście po drugiej stronie barierki; gotowa do skoku, z tenisówkami przerzuconymi przez ramię i wysoko podwiniętymi nogawkami.]
Batts.
Sebastian słyszał, że chłopak, który go zatrzymał coś mówi, ale on już kierował się w stronę jakiejś ciemnej alejki. Przecież nie przemieni się na środku ulicy! Może i nie było wokoło wielu ludzi, ale widział bezdomnego na ławce, którą minął, jakichś pijanych nastolatków wracających z domówki, na którą byli zdecydowanie za młodzi, pojedyncze osoby śpieszące się do domu.
OdpowiedzUsuńNa samym początku nie uważałby ich za problem i przemieniłby się w pierwszą lepszą rzecz, tylko żeby zobaczyć czy ktoś zwróci uwagę, poczuć dreszcz emocji związany z szybko rozglądającą się głową nieznajomej osoby, która wreszcie zauważy, zacznie krzyczeć lub go śledzić lub po prostu uzna całe to zajście za halucynacje spowodowane przez zanieczyszczenie Londynu. Ale teraz był mądrzejszy, wiedział, że trzeba uważać.
Sebastian nie słyszał za sobą żadnych kroków, które świadczyłyby, że tamten chłopak idzie za nim, więc nawet nie patrząc wstecz, skręcił w pierwszą lepszą uliczkę i doszedł do jej połowy. Od razu wziął się do pracy i zaczął się stawać przybliżoną wersją siebie. Różniła się znacznie od tamtego chłopaka - Connora - więc nie powinien mieć problemu, żeby wrócić tamtą drogą do domu, bo jeśli spotka tamtego chłopaka, on nawet nie zwróci na niego uwagi. Twarz i postura zdecydowanie się różniły i to od nich zaczął, zanim jeszcze do końca się zatrzymał. Poprawił kurtkę i odwrócił się by wyjść z ciemnej uliczki, ale zaraz zatrzymał się i cofnął o krok.
Ten chłopak, on tu był. I wszystko widział? Japończyk zamarł.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - kłamstwo wypłynęło z jego ust bez drgnięcia powiek, które miałyby go zdradzić. Od razu ruszył ku wyjściu z uliczki, które blokował owy chłopak. Podczas tych kilku kroków, dodał sobie kilka centymetrów, by teraz górować nad chłopakiem. - Jeśli tak bardzo się o niego martwisz, to idź go poszukać - dodał, patrząc na niego z góry, gdy ten nie chciał go przepuścić.
[Wybacz mi zwłokę, Woodstock mnie trzymał z dala od internetu]
Sebastian B.
[Możemy pozwolić, jak chcemy wpleść dramatyzm, że miał wypadek na motocyklu. Został zmuszony do przyjechania do szpitala, choć uparcie twierdzi, że nic mu nie jest, a rany na rękach, czy tam nodze zagoją się same. XD Opcja drugą jest, że został potraktowany nożem, kiedyś gdzieś wieczorem. I w jakiś sposób dotarł na izbę, z resztami świadomości.]
OdpowiedzUsuńAntonio