26 czerwca 2017

I prob'ly shouldn't brag, but dag, I amaze and astonish!

Aaron Vibora
33 LATA — PROFESJONALNY ZŁODZIEJ — MAGNOKINEZA

Nie wybrał tego życia, ale nie zamieniłby go na żadne inne. Fałszywe nazwisko jest namiastką normalnego, prawdziwego życia; czegoś, co i tak nigdy nie byłoby dla niego. Pan Johnson. Trzydziestotrzyletni kawaler od paru miesięcy wynajmujący wygodne mieszkanie w ekspensywnej londyńskiej dzielnicy Kensington. Zawsze uprzejmy i elegancki – powiedziałaby emerytka z jamnikiem, która codziennie wieczorem mija go na klatce schodowej. Przystojniejszy od mojego chłopaka – twierdzi urocza sąsiadka z dołu, którą za każdym razem obdarza czarującym uśmiechem. Wygląda na takiego, który lubi markowe buty, drogie samochody i piękne kobiety. Na dodatek szczęściarz może mieć to wszystko według dozorcy, który nigdy nie miał żadnej z tych rzeczy.
Sam nie wie, czy od zawsze bał się tego, że stanie się taki jak jego ojciec, czy tego, że zostanie kimś, kto go zawiedzie. Ale perspektywa bycia kimś innym nigdy nie była dla niego. Bo na kogo miał wyrosnąć chłopiec, któremu włożono pistolet do ręki, a którego matka zginęła od kul, gdy miał dziewięć lat. To ludzie go ukształtowali w ten sposób. Zachłysnął się światem, w który go wepchnęli. Nie mógł już zrezygnować, kiedy był najlepszy, ponieważ chciał taki być. Dziecko szczęścia, mówili. Sukces ma we krwi. On wie, że to nie sukces, ale jad żmii. Jest jedna rzecz, w której chciał się różnić od ojca, któremu odebrano miłość życia, od którego uciekła własna żona i od którego odwrócił się pierworodny syn – obiecał sobie, że nigdy nie straci nikogo tak jak on.


odautorsko. 26.06 → 13.07 W końcu naprawiłam tę kartę, by i treść, i wygląd były znośne. Ronnie kradnie różne rzeczy, serca też. O, buźka Bena Barnesa, a tytuł z Hamiltona.
40228716bethgansey@gmail.com

27 komentarzy:

  1. [Witamy serdecznie drugiego, szalenie ujmującego Viborę! Coś podskórnie czuję, że niedługo będziemy mieć dwa klany na blogu i zacieram łapki, by to zobaczyć! Kocham pana Barnesa, ale to chyba oczywista oczywistość, więc już nie będę słodzić za bardzo. Ciekawe co zrobi pan braciszek ukrywający emocje, gdy wpadnie na sąsiadkę swojego brata, która... chyba jest emocjonalną pustynią i nie ma żadnych. Bawcie się u nas dobrze, wielu ciekawych wątków Wam życzymy!]

    ta najchłodniejsza, ale całkiem sympatyczna 1/3 administracji & Keira Righton

    OdpowiedzUsuń
  2. [Serwus! Aj, ta urocza rodzinka żmij zaczyna nam się w niepokojącym tempie rozrastać... To dobrze czy źle? Cóż - popiszemy, zobaczymy. Witam serdecznie kolejnego pana o zabójczym imieniu, nieprzyzwoicie przystojnej gębie i do tego z fajną mocą. Baw się tutaj dobrze, życzę mnóstwa weny! No i wpadaj do Chris, jeśli tylko masz ochotę.]

    Batts.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Mój umysł matfiza ma pewien problem!
    Otóż Alexander ma 36 lat, a Aaron 33. Alexander ma wpisane w karcie, że dzwoni do starszego brata, który jest młodszy(?) W dodatku, oboje mają wpisane, że są środkowymi dziećmi. Co tu się podziało? :D
    Ale ogólnie, cieszę się z kolejnej żmii na blogu. Nie ma to jak rozrastający się klan. Ile powiązanych wątków się wtedy tworzy! Postać równie ciekawa co młodszy/starszy braciszek. Mam nadzieję, że znajdzie się i siostra, i wszyscy będą się cudownie bawić!
    Masy, masy wątków. Powiązań i chęci!]

    najgorętsza 1/3 administracji & Anubis Ahern

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć. Widzę że rodzinka żmij nam się powiększa :)
    Wielu wątków oraz weny życzę. W razie chęci zapraszam do siebie, może coś wymyślimy?]

    Ian

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hej cześć!
    Widząc, jak przybywa Żmijków, zaświtał mi konflikt Vibora vs Ahern, a przy okazji starcie między Aaronem i Izydą pod tytułem kto jest bardziej ubogi w emocje.
    Dopełniające się karty to fajny pomysł, daję wam okejkę. Ode mnie - wielu pomysłów, ciekawych wątków, masy weny, czasu, dobrej zabawy i udanego biznesu!
    PS. Ostatni gif kojarzy mi się z reakcją na to, jak ktoś próbuje wziąć ostatni kawałek pizzy. ]
    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  6. [Spokojnie, ja mam lenia całe życie - teraz na przykład osobom, którym wiszę rozpoczęcie mówię, że załatwiam konspekty na obóz, a osobom, które chciałyby zobaczyć konspekty, mówię, że wyślę je jak tylko przeloguję się na prywatne konto. A tak serio to siedzę sobie wygodnie, a mózg spływa mi po kanapie w dół i w dół, i w dół... Ale przynajmniej mam lody!
    Co do wątku, to chyba pomysł wylał mi się razem z zawartością głowy, aleee... Oglądałam ostatnio jakiś serial o drugiej w nocy (a może mi się to śniło?) i tam była taka scena, gdzie dziewczyna siedzi sobie spokojnie w taksówce czekając, aż kierowca skończy papieroska, a tu nagle ładuje jej się za kierownicę jakiś dupek i bluzgając na prawo i lewo zaczyna pościg za odjeżdżającym samochodem. Nie wiem, czy opisałam to logicznie, więc ja polecę po szufelkę na mózg, a Ty daj mi znać co o tym myślisz.]

    Batts.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Dziękuję za powitanie i witam Ciebie także!
    Tak troszkę jestem zła, bo karte już miałam zrobioną i czekałam tylko, żeby notki od razu nie zakryć, wracam, chcę publikować, patrzę, a tu co? Poza tym, przykryłam twoją kartę więc moim obowiązkiem jest zaproponowanie wątku. Jeśli będziesz mieć ochotę, to wpadaj, mogę myśleć jeśli zechcesz.]

    Sebastian

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cześć, wpadłam się przywitać. Nadrabiam zaległości, które powstały przez miesiąc urlopu i te sprawy ^^" Zapraszam do siebie, jeśli masz ochotę na historię z osobą po przeciwnej stronie barykady... Co prawda nie wiem, czy Alice ma coś godnego kradzieży przez profesjonalnego złodzieja (może jakiś cenny projekt, czy patent albo sam wynalazek), ale sama idea tego, że napastnik swoją mocą będzie mógł wyrwać jej z dłoni jakiś porządny klucz, czy inne metalowe narzędzie, którym teoretycznie mogłaby się bronić ^^ Ale to wszystko w razie czego jeszcze będzie do obgadania...]

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  9. [Kocham ludzi, którzy nie każą niż zaczynać także <3]

    Barta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ta, jasne, autokorekto. Oczywiście że Barta. -,-]

      Batts.

      Usuń
  10. Zatrzymał się tuż przed drzwiami wejściowymi, cmokając niezadowolony. Pozwolił sobie na jeszcze jedno zerknięcie w szybkę telefonu, by poprawić i tak nienagannie ułożone włosy. Ubrany w prawie idealnie uprasowaną czarną koszulę, spsikany perfumami, które zwracały uwagę nawet kobiet mijanych na ulicy stał przed cholernymi drzwiami bojąc się zapukać. Randka? Prawie. Zamiast kwiatów przyniósł ze sobą jedynie butelkę ulubionej tequili. Nie mógł w końcu przegapić urodzin młodszego braciszka.
    Konflikty między dwoma Żmijami były aż nadto częste, jednak koniec końców, któryś zawsze wyciągał rękę do drugiego lub ratował mu skórę, gdy była taka potrzeba. Ale ostatnio Aaron nie pojawił się jak książę na białym koniu, gdy robota wymknęła się spod kontroli. Jak każdy Vibora, Alex musiał unieść się dumą i sam podjąć się rabunku ponad jego możliwości. Ale przecież nowo otrzymana moc wydawała się wystarczającym zastępstwem za partnera. Przeliczył się.
    W końcu nacisnął dzwonek przy drzwiach, nie pozwalając sobie na dalsze rozpamiętywanie zeszłych tygodni. Słysząc kroki zbliżające się do drzwi, odchrząknął, wyprostował się i nonszalancko oparł się łokciem o framugę, czekając tylko aż zostanie powitany.
    - Ronnie! Wszystkiego najlepszego, mały smrodzie.

    Your beloved hermano
    [Krótko, co tu więcej, jestem chora, boli mnie oko i jest późno. Nie bij.]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Witamy serdecznie. c: Jest to zabieg zamierzony, gdyż Sarah choruje na anoreksję (a cholernie trudno znaleźć dziewczę różowowłose, ładne i przy tym szczuplutkie, zapewniam!), mnie natomiast okrutnie bawi wpisywanie do karty "35 kilo, anorektyczka", przy czym wrzucone jest zdjęcie przedstawiające osobę średnio pasującą do opisu. :D
    Również mamy nadzieję zagrzać tutaj miejsca i zakotwiczyć w pewien sposób, zatem dziękujemy bardzo. :3]

    Sarah Bodsworth

    OdpowiedzUsuń
  12. Od razu zlustrował wzrokiem wygląd młodszego brata, zastanawiając się czy w takim przypadku tak nieprzespanej nocy, nie uraczy go widok domniemanej, wczorajszej zdobyczy Ronniego najlepiej w samym ręczniku, lub nerwowo zbierającej z podłogi czy lampy bieliznę zgubioną poprzedniego wieczoru. Pod tym względem znał go aż za dobrze, z resztą był taki sam. Każdy Vibora, ze swoim niezaspokojonym libido, był niepoprawnym kobieciarzem. W dodatku śniada cera, latynoski urok i akcent działał na kobiety jak magnes. Na Brytyjki również. Sam sprawdzał. Niejednokrotnie.
    Pewnym krokiem wszedł do mieszkania, nie zwracając uwagi na lekki nieład, sam miał gorszy, prawie cały czas. Od razu skierował się do kuchni, bezceremonialnie szukając po szafkach wszystkiego co było potrzebne do ich małego biforku, przed wypadem na miasto, o którym Aaron co prawda jeszcze nic nie wiedział, ale wnioskując po stroju starszej Żmiji, mógł już się domyślać.
    - No co, przecież mamusia z tatusiem zawsze dbali, żebyśmy celebrowali tradycje. Wolałbyś żebym przyniósł nam mezcal? - Spojrzał na niego, krzywiąc się nieco na myśl o trunku z larwą, do którego nigdy do końca się nie przekonał. - Co tak stoisz? Ubieraj się, na miasto przecież w tych dresach nie pójdziesz.
    Westchnął ciężko rozlewając pierwszą kolejkę tequili i spokojnie krojąc limonkę na ćwiartki, czując się jak prawdziwy szef kuchni przy tej prostej czynności, gdy jego zdolności kulinarne były znikome, żeby nie powiedzieć, że żadne. W końcu kto ma czas i cierpliwość do gotowania. Wystarczyło, że potrafił zrobić sobie śniadanie i kawę.
    - Wiesz co, aż czasami brakuje mi tych śmiesznych tradycji. Día de Muertos u wujka Ricarda, pierwszy raz się wtedy porządnie upiłeś... Ah, jak ten czas leci... I te nasze kuzynki...Ah! Maria! Pamiętasz Marię? - Nie czekając na brata, wypił pierwszy kieliszek, by nie oddawać się dalszym wspominkom. A właśnie, jakieś wieści od naszej kochanej siostrzyczki? Zgaduję, że do ciebie pierwszego się odezwała jak już uspokoiła wściek pizdy.

    Hermano

    OdpowiedzUsuń
  13. [Ach, będę wzdychać! I nad wizerunkiem, i nad postacią, i nad profesją. Idealny na kłopoty, idealny. Hej, hej! Dziękuję Ci serdecznie za przywitanie i chyba nawet miałabym pomysł. Na wątek oraz bardzo możliwe, że powiązanie. Tak w skrócie: Shan skorzystałaby z usług Twego uroczego pana, pewnie zlecenie byłoby na jakiś obraz, który niesamowicie chciała mieć w domu. Jednak najzwyczajniej w świecie nie zapłaciłaby wszystkiego i była winna mu to, co zapłacić powinna. No i tutaj wkrada się powiązanie, żeby to niezapłacenie miało sens. Zapytam w ogóle: czy to możliwe żeby już znali się wcześniej? Jakkolwiek: byli kiedyś ze sobą, ale się rozeszli, byli przyjaciółmi, ale mocno się posprzeczali, po prostu korzystali ze swojej obecności, ale z jakiegoś powodu przestali.
    Chodzi mi o to, żeby postawić moją pannę w sytuacji kryzysowej. Więc co tam Aaron (jedno z moich ulubionych imion, sama je często wykorzystuję) będzie od niej chciał, to już pozostawiam Tobie. Czy tylko pieniędzy, czy coś więcej, czy żeby coś zrobiła. Cokolwiek, lubię jak moje postacie mają takie problemy :3 Nawet ją może porwać, wszystko mi jedno. Żeby choć trochę się bała!]

    Shan

    OdpowiedzUsuń
  14. [Mam nieskromne podejrzenia, że byłaby całkowicie inna, mniej entuzjastyczna trochę... :D Ale cieszę się na ten entuzjazm z twojej strony. To dobry znak. A teraz coś czuję, że czeka mnie wiele ustaleń, skoro tatko pojawia się tak późno... :P]

    Antonio Vibora

    OdpowiedzUsuń
  15. [Luzik arbuzik, jak najbardziej rozumiem, że to do niego nie pasuje. Powiem Ci, że to uwodzenie mnie przekonuje, bo chyba bardziej mi to pasuje to mojej artystki. Przyznam, że niezmiernie rzadko tworze tak negatywne postacie, jaką jest Shan. Skora jestem stwierdzić, że to raptem taka druga w mojej blogowej kilkuletniej karierze. O dziwo więcej rzucam pomysłami, niż zwykle.
    Wydaje mi się, że chyba lepiej, aby zleciła mu to w trakcie. Coś mi się wydaje, że Aaron przejrzałby jej intencje, gdyby najpierw zleciła mu zadanie, a potem zaczęła zbyt bardzo mu się przymilać. Przynajmniej tak mi się wydaje - jeżeli jest źle - popraw mnie szybciutko.
    A to z wernisażem jak najbardziej mi się podoba. Nawet tak, że zacznę. :) ]

    Shan

    OdpowiedzUsuń
  16. [Cześć! Dziękuję za powitanie i miłe słowa pozostawione pod kartą. Do Whitfielda z jego aktualnym usposobieniem i konceptem nie pasowałaby inna moc. Nigdy nie widziałam go ze zdolnością, z której czerpałby bezpośrednią korzyść, a bardziej jako osoba, która mąci gdzieś z boku, odwracając bieg wydarzeń. Muszę przyznać, że całkiem szkoda, że Aaron i Shannon pochodzą z zupełnie dwóch różnych światów, bo wydaje mi się, że ciekawie wyglądałoby skonfrontowanie ich ze sobą w wątku, nawet gdyby z przypadku zmuszeni byli do współpracy ze sobą, znajdując się w niewłaściwym miejscu o nieodpowiedniej porze. Niestety nie ma za bardzo co kraść dla Whitfileda (chyba że cokolwiek dla jego frywolnej siostry), by ich ścieżki się przecięły nad czym jednak nie ukrywam, że ubolewam nieco.]

    Shannon Whitfield

    OdpowiedzUsuń
  17. Czerwony płyn okręcał się w szklanym naczynku zgodnie z ruchami wykonywanymi przez zgrabną, kobiecą dłoń. Może to ze zdenerwowania, może z przyzwyczajenia nadgarstek kruczowłosej artystki kreślił w powietrzu drobne kółka, przez co wino w kieliszku przelewało się zgodnie z zasadami fizyki, pozostawiając na ściankach szkła resztki alkoholu. Te spływały w dół, chociaż za chwilę kolejna mała fala pokrywała je dokładnie w tym samym miejscu, tą samą cieczą. Kieliszek w głównej mierze był drobną przykrywką, odwracającą uwagę od niekiedy leciutko trzęsących się rąk. Shan, chociaż wernisaże w jej życiu odbywały się stosunkowo często, to zazwyczaj przeżywała je równie dogłębnie. Głównie ze względów uczuć łączących ją z własnymi pracami, bo za każdym razem czuła się, jakby obnażała się oglądającym. Przedstawiane obrazy, często dla większości niezrozumiałe, dla wytrwałych niezwykle interesujące, były cząstką niej samej. Dbała więc o każdy szczegół wernisażu, próbując dopiąć wszystko na ostatni guzik.
    Niezwykłe w Whitfield było to, że bardzo trudno dostrzec w niej te iskierki przejęcia sytuacją. Ona zawsze zdawała się być na tyle pewna sukcesu swoich nowych dzieł, że nawet raz nie zająkała się w rozmowie z krytykami sztuki. Przez salę sunęła niczym czarny paw, bo przecież nigdy w życiu nie założyłaby na siebie innego koloru, niż właśnie czarny. Jedynie szminka zdawała się dopasować do barwy wina emanując kolorem krwistej czerwieni.
    Bardzo możliwe, iż Shan zaczepiona przez kolejnego zainteresowanego uczestnika wystawy koncentrowałaby się na jego wypowiedzi, gdyby nie sylwetka mężczyzny znanej kobiecie zbyt dobrze. W jednym momencie serce brunetki podskoczyło do gardła, wywołując równocześnie falę gorąca, uderzającą w jej całe ciało. Pomrugała kilkukrotnie, jakby zupełnie nie wierzyła własnym oczom. W duchu przekonywała się, że zdecydowanie nie chce im wierzyć. Nawet jeżeli wernisaż był zwieńczeniem jej ciężkiej pracy wolałaby, żeby w tamtym momencie po prostu się nie odbywał. Wytrącona z amoku przemyśleń odpowiedziała na pytanie dotyczące jednego z pobliskich obrazów, a także tego, co przedstawia.
    – To proste. Nic – mruknęła spokojnym głosem, by chwilę później nieznacznie się ukłonić i przeprosić na dłuższy moment. Od tamtej pory w głowie Shan działo się wiele. W bardzo krótkim czasie przeanalizowała możliwość ucieczki, podejścia do mężczyzny, a także najzwyklejsze ignorowanie go. Jednak z każdym kolejnym pomysłem, gdzieś z tyłu głowy wołał zrezygnowany głos podobny do jej własnego.
    Shan, kogo ty chcesz oszukać. Przecież doskonale wiesz, z jakiego powodu pojawił się w tym miejscu… Może nie wiedziała tego dokładnie, ale jedynie się domyślała.
    Podchodząc, obejrzała się jedynie dyskretnie za siebie, co aby nikt nie usłyszał ich rozmowy. W końcu się na to zdecydowała, mając do niego najzwyczajniej w świecie słabość. Przecież z tego właśnie powodu przez pewien czas się z nim spotykała. Może i także przez fakt, jaką ukrytą profesją się szczycił, ale cóż… Shan miała swoje słabości i niestety w głównej mierze byli to przystojni oraz niebezpieczni mężczyźni. Kłopoty to coś, co nigdy ją nie opuszczało. Gdy już zjawiła się u jego boku uderzył w nią zapach męskich perfum, które to zapamiętała gdy jeszcze ostatnio się z nim widziała. Miała wtedy nadzieję, że poczuje je po raz ostatni. Chociaż gdzieś tam głębiej, ta mniej odpowiedzialna część Whitfield miała skrytą nadzieję na kolejne spotkanie. Ta mądrzejsza część Whitfield najchętniej wniknęłaby w tłum, unikając jego wzroku.
    – Tate Modern to ostatnie miejsce, w którym spodziewałam się ciebie ujrzeć – zaczęła bez przywitania, jak zresztą często to robiła ze znanymi sobie ludźmi. Ot, przyzwyczajenie. Sunęła wzrokiem jasno szmaragdowych tęczówek, przesuwających się wolno po obrazie tuż przed nimi. Ten akurat była najciemniejszy ze wszystkich wystawionych. Prosty, z trzema pasami drażniących kolorów Shan. Nie dziwiła się, że akurat ten zainteresował go najbardziej – był Nim. Kobieta okręciła kieliszkiem ponownie, przez co zrozumiała jak naprawdę zdenerwowana w tamtej chwili była.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Chociaż, tak naprawdę każde miejsce byłoby tym ostatnim, w którym spodziewałabym się ciebie ujrzeć, Aaron – mruknęła beznamiętnie jak zwykle nie dając po sobie poznać wewnętrznych uczuć. – Cóż za zaszczyt mnie spotkał – to już powiedziała chyba bardziej do siebie, ale nie zdziwiłaby się, gdyby i to zdanie doleciało do jego uszu. – Czyżby jednak okazało się, że twoja wrażliwość już nie przypomina wrażliwości bliskiej kamienia?

      przepraszam, jakoś poniosło mnie z tą długością jak na początek

      Shan

      Usuń
  18. [Dziękuję! Nie martw się, research, jakiego wymagał Cecil jest aż śmieszny, ale dzięki temu zdążyłam się z nim zżyć zanim zaczęłam jakiekolwiek wątki :D Ale w sumie chyba racja, czuję, że od wczoraj ego urosło mi co najmniej trzykrotnie, macie tutaj za miłych ludzi na blogu c; Gdy Aaron czasem potrzebował jakiejś, emm, przysługi o charakterze medycznym albo naukowym, wiesz, gdzie się zwrócić.]

    Cecil Hyde

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Cześć, cześć :3 Zebranie by się przydało, bo wiem tak naprawdę tylko mniej więcej jak wyglądają jej stosunki z rodzinką. Wiem, że Aaron nie trzyma jej tak krótko jak Alex, ale poza tym wszystko jest dla mnie jedną, wielką niewiadomą. A wątek przecież będzie konieczny!]
    Siostrzyczka

    OdpowiedzUsuń
  20. // Dzięki. Właśnie nie chciałam przekombinować htmla i w sumie użyłam go głównie dlatego, że zdjęcie podobało mi się najbardziej na powiększeniu. Sama Lise jest trochę mniej marzycielska więc zobaczymy jak tam jej wyjdzie egzystowanie z taką naturą. Tobie też życzę dużo zabawy na blogu.

    Lise

    OdpowiedzUsuń
  21. [Może kiedyś jakiś post fabularny wpadnie, może, może. Zależy, czy wena dopisze, a tymczasem dziękujemy (mocno spóźnione) za miłe powitanie!]

    Felix Wharton

    OdpowiedzUsuń
  22. [Niestety nieśmiertelność to jedna z najgorszych mocy, bo tak naprawdę żyjesz wiecznie, ale nie wiesz czy twoje ciało będzie się starzeć czy zostanie w miejscu, czy jak się to wszystko potoczy. Co do opisów nie powiem nic :> Mam nadzieję, że nie przerysuję Felki i nikogo nie będzie denerwowała!
    Ogólnie dziękuję za miłe słowa i gdyby była chęć na napisanie czegoś, zapraszam :)]

    Felicia Ackerman

    OdpowiedzUsuń
  23. [Ojej, ojej faktycznie przy tych profesjach to aż się o wątek prosi ;p może spotykali się wielokrotnie wcześniej (czasem po tej samej stronie, czasem nie) i zwykle kończyło się na mniej lub bardziej poważnej sprzeczce (czy raczej na wymianie sarkastycznych uwag). Ale Aaron albo nie znał jej pseudonimu (Cava) albo nie skojarzył, kiedy powiedziano mu, że ktoś oferuje możliwość rekonesansu i trochę się zdziwi jak zobaczy znaną twarz.
    A Layla właściwie nic do niego nie ma poza tym, że jako jedna z niewielu osób potrafi zachwiać jej stoicyzm, ale głównie tym, że jest godnym przeciwnikiem do wymiany sarkastycznych komentarz ;p
    Jak masz jakiś konkretniejszy pomysł do sytuacji, czy podejścia Aarona do Layli to pisz :)]

    Layla

    OdpowiedzUsuń
  24. Kątem oka widziała, jak na nią patrzy. Jak przejeżdża tym swoim wzrokiem po jej całej sylwetce, że aż delikatny dreszcz przeszedł kobiecie po plecach. Ponownie umoczyła wargi w winie, próbując się chociaż trochę skupić na słowach, które wypływały z jego ust. Jednak ledwo zauważalnie odetchnęła dopiero w momencie, kiedy głowa Aarona przekręciła się ponownie w kierunku obrazu. Czymże ona tak niemiłosiernie się denerwowała? Przecież byli w miejscu publicznym, a z jakiś dziwnych względów nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, że potrafiłaby jej zrobić aż tak wielką krzywdę. A jednak gdzieś w środku zaczynała się go obawiać.
    – Radośniejszej reakcji? – mruknęła z ciekawością Shan, kiedy tylko do jej uszu dotarło wcześniejsze zdanie wypowiedziane męskim, głębokim głosem. – Chciałbyś, żebym z radości rzuciła ci się na szyję? – prychnęła, po czym ponownie upiła łyk czerwonego wina. Przy okazji z przykrością stwierdzając, że powoli kończy się ono w kieliszku. To nigdy nie wróżyło kobiecie nic dobrego. – Dwa, trzy lata, a kogo to obchodzi?
    Dokładnie dwa i kilka miesięcy odkąd widzieli się po raz ostatni. Czy liczyła? Nie. Najzwyczajniej w świecie pamiętała te rzeczy, które sprawiały jej przyjemność. Z drugiej strony usilnie próbowała wymazać cały incydent z pamięci, ale czym bardziej próbowała, tym bardziej wspomnienia wkuwały się w jej umysł. Tym samym tkwiąc tam do momentu ich przypadkowego spotkania. O dziwo, Shan nigdy w przypadki nie wierzyła.
    W końcu zdecydowała się na oderwanie wzroku od obrazu, w celu przesunięcia go na tęczówki mężczyzny, stojącego tuż obok niej. Słuchając go sunęła spojrzeniem po jego twarzy. Zaczęła od oczu, przemieszczając się na kości policzkowe, które prostym cieniem samoistnie kierowały wzrok na usta Aarona. Poświęciła im dłuższą chwilę, by wraz z końcem pytania ponownie zmierzyć się na spojrzenia. Shan odwzajemniła ten jakże specyficzny uśmiech, w spokoju okręcając resztkami wina w szklanym naczyniu.
    – Rzeczywiście, trudno – rzekła uprzejmie, a wręcz nadzwyczaj miło. Sztucznie miło. – Zdaje się to jednak cię odrobinę dziwić, nieprawdaż? Chyba podobnie jak dziwi mnie twoja wizyta w tym miejscu – kobieta rozejrzała się dookoła, niby przypadkowo, a tak naprawdę szukając jakiejkolwiek ucieczki z tego miejsca. Nic jednak nie przykuło jej uwagi, przez co przeklęła jedynie w myślach, następnie dopijając czerwonawą ciecz do końca.
    – Czy byłbyś tak uprzejmy i przyniósł mi kolejną lampkę wina? – potrzebowała czasu, a ten pomysł mógł Whitfield tego dostarczyć. Miała tylko nadzieję, że on sam nie zaproponuje czegoś innego, co sprawiłoby iż musiałaby udać się gdziekolwiek w jego towarzystwie. Potrzebowała tylko pięciu minut. Pięciu minut by po prostu stąd uciec.

    wracam już, wybacz za czas oczekiwania na te koślawe zdania powyżej

    Shan

    OdpowiedzUsuń