01 maja 1970

Halo?


— Halo? — Głos w słuchawce był niski i lekko zachrypnięty.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, owijając sobie kosmyk włosów wokół palca. Zamknęła oczy i odetchnęła cicho, a gdy je otworzyła, ujrzała komisariat policji. Zacmokała.
— Nieładnie, nie lubimy kapusiów — powiedziała wesoło.
— Halo? Kto mówi? — Wyraźnie słyszała drżenie, z jakim mężczyzna wypowiedział ostatnie dwa słowa.
Rozejrzała się. Był następny w kolejce do złożenia zeznań. Pokręciła głową, przycinając kolejny paznokieć u stopy i spoglądając na zdecydowanie zbyt głośno pracującą pralkę, podczas gdy szybki oddech dochodzący z jej smartfona zdawał się głośniejszy i głośniejszy.
— Wiem, że chcesz się rozłączyć, ale nie jest mi to na rękę. W tej chwili jesteś, że tak powiem, nie do końca sprawny, ale nie martw się, to minie. Ćśśśś, wiem, że chcesz coś powiedzieć, ale teraz trzymamy gębę na kłódkę, tak? Cholera, mówiłam Anubisowi, żeby na ciebie uważał, ale ten jak zwykle mnie nie słucha. No nic, załatwimy to po mojemu. Hop siup, wstajemy!
Mężczyzna podniósł się z krzesła. Policjantka siedząca na recepcji zmierzyła go wzrokiem, marszcząc jedną brew.
— Proszę pana, czy wszystko w porządku?
— Tak, jak najbardziej. — Brunet uśmiechnął się szeroko, choć w jego oczach widać było dezorientację i strach. — Muszę się trochę przewietrzyć.
Dziwnie chodziło jej się w tak wysokim i muskularnym ciele. Dzień był jednak wyjątkowo słoneczny, co sprzyjało małemu spacerowi po Londynie.
— Auć — syknęła i popatrzyła na krwawiący palec u stopy. — Cholera, znowu się zagapiłam! Ech, Josh, gdybyś wiedział, jak często mi się to zdarza. Oj, no już, przestań jęczeć, tylko idź. Prawa, lewa, prawa, lewa. Widzisz, już, już prawie jesteśmy. Jeszcze tylko parę kroków.
Wysoki mężczyzna wybiegł na środek ulicy, wpadając prosto pod dwupiętrowy, czerwony autobus.

Seshat zaczerpnęła gwałtownie powietrza, po czym zamrugała parę razy, spoglądając na telefon trzymany w dłoni i starając się opanować drżenie dolnej wargi. Przeczesała włosy palcami i pokręciła głową, by następnie kopnąć kołaczącą pralkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz