08 maja 1970

Love, hate... Such a fine line.

C A R T E R   W H E L E R

Carter dostał w życiu wszystko czego można chcieć. Rodzinę, którą można każdemu się pochwalić, pieniądze na spełnianie wszelkich zachcianek i zapewnioną przyszłość. Niczym nie musiał się martwić i przez to wyrósł na lekko ducha. Nigdy nie przejmował się problemami, zawsze twierdził, że jakoś się na nie zaradzi, że nie ma czym się martwić, że zapłaci i wszystko będzie w porządku. Wychowywany był w śmietance towarzyskiej przez co musiał zachowywać się nienagannie. Reguły jednak nie były czymś co go interesowało. Wolał zabawę, którą sprawnie łączył z pracą w firmie ojca, która w przyszłości miała zostać przekazania w jego ręce. Niektórzy łapali się za głowę słysząc, kto w przyszłości ma zarządzać interesem Whelerów, jednak Carter odziedziczył po ojcu smykałkę do biznesu i jeśli się za coś zabierał to po prostu mu to wychodziło. Miał dar do przekonywania innych, dar do stawiania na swoim. Wieczny imprezowicz, który większości rzeczy nie brał na poważnie. Ani związków, ani kłopotów, ani cholernej burzy, która niespodziewanie zmieniła jego życie. Nie chciał go zmieniać, żyło mu się do prawdy idealnie w swoim idealnym świecie. Całkiem nieświadomie otrzymał umiejętność polimorfmi. Z początku zupełnie nie wiedział co się z nim dzieje. W jednej chwili był sobą w innej stał na czterech łapach porośnięty gęstym futrem. Kompletnie nie panował nad tym co działo się z jego ciałem, ale nie to było najgorsze. Najdziwniejsze były uczucia, które mu w tedy towarzyszyły. Ludzkie odruchy znikały jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i zostawały zastąpione zwierzęcymi instynktami. Jego życie wymknęło mu się spod kontroli, pierwszy raz musiał sam poradzić sobie ze swoim kłopotem. Nikt nie mógł mu pomóc i to go przerażało. Wyjechał... A dokładniej zniknął bez słowa, jakby zapadł się pod ziemię. Wziął tylko parę najpotrzebniejszych rzeczy i opuścił Londyn. 
Upłynęły dwa długie miesiące gdzie zmagał się ze swoją nową umiejętnością. Wkładał dużo wysiłku by opanować zwierzę kryjące się w nim. Nie zawsze mu to wychodziło, wiele razy odnosił porażkę, wiele razy robił rzeczy, o których woli nie wspominać i o których najchętniej by zapomniał. Jednak w końcu mu się udało, w końcu mógł jako tako powrócić do normalnego życia. Wrócił... Po dwóch męczących miesiącach wrócił... Powrót nie był łatwy, zwłaszcza że Carter nie do końca był tym samym facetem co przed burzą. Wiele rzeczy się nauczył i jeszcze więcej zrozumiał. 

***
Hej :) 
Mam nadzieję, że Carter jako tako się prezentuje. Zapraszam na wątki jak i powiązania (lepiej wychodzą te męsko - damskie, ale wszystkiego można próbować). Od razu wspomnę, że odpisy mogą pojawiać się raz częściej, a raz rzadziej ze względu na kolokwia i zbliżającą się wielkimi krokami sesję... Mimo wszystko zapraszam! W tytule cytat z Pamiętników Wampirów. Wizerunku użyczył Colton Haynes *_* Pod imieniem i nazwiskiem parę linków ;) Z chęcią też oddam trzy osóbki z powiązań: rainbow.forestt@gmail.com ;) 

18 komentarzy:

  1. [Colton <3 ...I nagle uświadomiłam sobie, że nazwisko mojej pani nie wzięło się w mojej głowie znikąd. :D Rozpieszczony lekkoduch idealnie do niego pasuje. Fajny z pana tygrysek, drapnie moją panią?]

    Laura C.

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ojej, mój crush <3. Witam, witam, baw się u nas dobrze. c:]

    Jeremy McAlister

    OdpowiedzUsuń
  3. [Czeeeeeeeeść!<3 Nie masz pojęcia jak ogromnie się cieszę, że się jednak na niego zdecydowałaś. Nie wiem co mnie cieszy bardziej - to, ze tu jesteś (yey<3), wizerunek czy imię, które cholera uwielbiam. *-* Ale mniejsza, Carter wyszedł Ci cudownie, ja jestem zachwycona. Chodźmy już wątkować. Doczekać się nie mogę! <3 A dodatkowo jeszcze życzę udanej zabawy, weny i porywających wątków. :> Tylko nie na tyle, żeby znowu nam nie uciekł. ;D ]

    Desiree Lancaster

    OdpowiedzUsuń
  4. [Hmmm... Mógłby ją dosłownie drapnąć :> Skoro miał narzeczoną i przybył ją odzyskać, to nie wiem czy znajdzie chwilę na jakąś łóżkową przygodę z Laurą, ale jeśli nie to mogło by któreś u któregoś nocować, przyjaciele od dawna, bo mam w głowie piękną scenkę, gdzie panieneczka się budzi i cojest a tu tygrys i to jeszcze na nią warczy. Jeśli przyjaciele, to może chciał u niej przenocować zaraz po powrocie do miasta, a jeśli przygoda, to w sumie obojętnie kiedy :D ]

    Laura C.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Blogowe zoo poszerza się! A właściwie rozpoczyna działalność pierwszym [prawie] królem dżungli.
    Polimorfia to ciekawa umiejętność, przyznaję. Zwłaszcza w niebezpieczne zwierzę, gotowe poddać się swoim instynktom bez względu na jakiekolwiek konsekwencje. Widzę, że pan z powiązania i cieszę się, że budujemy siatkę, na blogu, bo zawsze fajniej coś wymyślić na bazie pajęczyny relacji, mogących wpłynąć na kolejne wątki.
    Co ja tu będę więcej słodzić? Fajny pan, oby potrafił ujarzmić zwierzę, kryjące się na dnie duszy. Nie mam pomysłu na wątek, ale... życzę Ci ich masę, równie wiele co powiązań no i... długiego stażu. Zostań z nami dopóki Londyn nie stanie w płomieniach!]

    najgorętsza 1/2 administracji & Anubis Ahern

    OdpowiedzUsuń
  6. [Teraz rozumiem, co mają na myśli dziewczyny mówiąc o facecie "fajny tygrysek" :D A już tak bardziej na poważnie – hej! Życzę udanego pobytu, wątków dających radość, weny i czasu, bo jak wszystko będzie to naprawdę frajda. Baw się dobrze!
    P.S.
    Tygryski są fajne :D]

    Jimmy S.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Dzięki! :D Aż się boję, co by było gdyby zamiast Cartera była kobitka, huhu. A gify oczywiście, że wiem z czego są, więc już ci mówię – serial "Dominion" i film "Constantine" ;)]

    Jimmy S.

    OdpowiedzUsuń
  8. Po całej burzy najbardziej liczyła na Cartera. Mężczyznę z którym była gotowa spędzić resztę życia. Na tego, który jej obiecał, że tak właśnie będzie, a przynajmniej sądziła, że pierścionek, który przez długi czas znajdował się na jej dłoni właśnie to oznaczał. Jak się okazało pomyliła się. I to bardzo. Ten cały spędzony czas wcale się nie liczył? Była tylko na chwilę? Tymczasową zachcianką? Wiedziała oczywiście doskonale jaki Carter jest. Kobieciarz jakich mało, a jednak jakoś udało się jej go usidlić. Jak się okazało nie na długo, bo zniknął szybciej, niż ktokolwiek by przypuszczał. Dee wiedziała, że może tak się stać, ale nie dopuszczała do siebie tej myśli. Kochała go, cholera naprawdę go kochała. Nie był pierwszym mężczyzną w jej życiu, ale zdecydowanie pierwszym, który tak mocno zawładnął jej sercem, a potem po prostu je rozszarpał na kawałeczki. Minęły dwa miesiące. Osiem tygodni. Pięćdziesiąt sześć dni. I żadnej wiadomości od niego. Kontaktowała się oczywiście też z jego rodziną, ale nikt nic nie wiedział. Nie wiedziała też co ma robić. Dzwoniła na prywatny numer, służbowy. Wysłała maile na każdy możliwe adresy, ale tak jak odpowiedzi nie było, tak nie było jej do tej pory. I chociaż bardzo nie chciała musiała w końcu dopuścić do siebie najgorsze myśli, które w tej chwili mogły być. Zakładała, że miał inną. Pewnie poznał ją, kiedy jeszcze byli razem i planowali razem wszystkie rzeczy. Dee nie chciała się z niczym spieszyć. Oboje mieli sporo czasu, byli młodzi i tylko zaręczeni, ale nie mogła nic poradzić na to, że chciała chociaż wstępnie planować co założy, jakie będą kwiaty w kościele. Zwykłe rzeczy, które powinno się planować z wyprzedzeniem, a teraz wszystkie katalogi wylądowały w koszu, pierścionek był schowany w szkatułce.
    Dzień był jak każdy inny. Zbliżała się godzina piąta popołudniu, a co za tym szło czas zamknięta biura i wyjście do domu. Wyszła jako pierwsza, dziewczyna z którą pracowała miała jeszcze parę rzeczy do zrobienia, więc została dłużej. Zatrzymała się przy wyjściu dla osób, które właśnie lądowały. Obserwowanie wychodzących ludzi z samolotu i lotniska ją odprężało. Było ich tu mnóstwo, a więc małe szanse na to, ze spotka kogoś znajomego. A nawet jeśli – pracowała tutaj.
    Stała przez jakiś czas z założonymi rękami na piersi i obserwowała wychodzących ludzi. Dopiero po jakimś czasie jej wzrok zatrzymał się na dość znajomej sylwetce, chociaż równie dobrze mogło to być przewidzenie. Ale...
    Niemożliwe, pomyślała mimowolnie rozchylając lekko usta.
    Nie mogło go tutaj być, nie teraz. Nie po tych wszystkich tygodniach ciszy i nieobecności. Nie, kiedy tak po prostu ją wystawił i zostawił samą. Stała, przyglądała się i... I stało się. Nawiązali kontakt wzrokowy, a Desiree czuła jak po raz kolejny jest rozszarpywana na milion kawałeczków. Nie była pewna ile czasu minęło zanim w końcu ruszyła się z miejsca. I to wcale nie w jego stronę. Nie miała teraz siły na to, aby skonfrontować się z mężczyzną. Ostatni raz na niego spojrzała, a potem odwróciła się na pięcie, wręcz pędząc w stronę toalet. Pchnęła drzwi od łazienki dla kobiet i stanęła przed lustrem, niedbale rzucając torbę na umywalkę. Przetarła palcami pod oczami, aby pozbyć się łez, które napłynęły jej do oczu, ale nie pozwoliła im spłynąc. To się po prostu nie działo, a ona w tłumie zobaczyła kogoś, kogo chciała zobaczyć od tak długiego czasu.
    - To tylko twoja wyobraźnia, Dee – mruknęła do siebie wyciągając z torby paczkę mokrych chusteczek, aby poprawić nieco rozmyty tusz pod oczami.

    Desiree Lancaster <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie potrafiła teraz tak po prostu udawać, ze wszystko jest w porządku, a to co się wydarzyło kilka tygodni temu nie ma znaczenia. Wyjechał, uciekał, zostawił ją. I nie zostawił żadnego listu, albo głupiego SMS-A! Przeżyłaby to, gdyby tylko znała prawdziwy powód jego wyjazdu. Nawet nie wiedziała czy był tutaj, kiedy była burza. Nie miała pojęcia czy i jemu się coś nie stało, a jeśli tak? Jeśli dostał coś z czym nie mógł sobie poradzić? Bzdura, gdyby tak było na pewno przyszedłby z tym do niej. Tak na pewno by było, a tymczasem... Łatwiej było jej wierzyć w to, że miał kogoś na boku, a ją zostawił. Pewnie dla długonogiej blondynki z jasnymi oczami i cyckami większymi o kilka rozmiarów. Zaczynasz wariować, zganiła się w myślach. Łatwo było tak myśleć, kiedy wiedziało się, że Carter nie zawsze miał ochotę na to, aby bawić się w związki. Widziała go przecież wcześniej, zanim się zeszli. Wiedziała jaki był. W ciągu wieczora potrafił zbajerować kilka dziewczyn, przebierał w nich i wybierał najlepsze okazy. I na moment to ona okazała się być takim okazem. Do czasu, aż... Aż co? Aż nie pojawiła się inna? Aż mu się nie znudziła? Było tyle opcji, a żadna tak naprawdę jej nie pasowała.
    Liczyła na to, że zniknie w tłumie i jej nie zobaczy. A raczej nie zobaczy tego, gdzie ucieka. Nie potrafiła się z nim teraz zmierzyć, ale jak tylko usłyszała otwierane drzwi, a potem jego głos i gdy w końcu go zobaczyła... Tak blisko niej, tak bardzo... Na wyciągniecie ręki, a mimo tak tak daleko. Zadrżała na dźwięk jego głosu, zaciskając palce na umywalce. Rozluźniła, kiedy ją odwrócił w swoją stronę. Tak bardzo nie chciała mu się poddawać w żaden sposób, ale nie potrafiła się oprzeć. Spojrzała mu prosto w oczy, wcześniejsze wytarcie ich niczego nie zmieniło. Łzy mimowolne napłynęły jej z powrotem do oczu. Potrafiła sobie radzić z klientami, którzy na zbyt wiele sobie pozwalali. Z pasażerami, którzy podczas lotu łapali ją za pośladki czy składali niemoralne propozycje, ale teraz... Teraz nie mogła się zachować tak jak wtedy. Zwyczajnie nie potrafiła trzymać emocji w sobie.
    - To damska toaleta – zaczęła. Nie potrafiła mu jeszcze odpowiedzieć. Chciała się go jakoś pozbyć, aczkolwiek wątpiła, że miejsce w jakim się znajdują będzie miało jakiekolwiek znaczenie dla mężczyzny. Skoro nie przeszkodziło mu to w tym, aby wejść, to tym bardziej nie przeszkodzi mu w tym, aby zostać. - Nie chcę z tobą rozmawiać – powiedziała nieco drżącym głosem – zrozumiałam.
    Zrozumiała co dokładnie? Sama sobie nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie.
    Poruszyła ramieniem, aby zsunąć z niego dłoń mężczyzny. Sięgnęła też po swoją torbę zakładając ją na ramię. Mogła teraz wyjść, znaleźć pierwszą taksówkę i odjechać. Tylko on mógł czekać przy mieszkaniu. Nie zmieniła go, bo nie czuła takiej potrzeby. Chociaż nie raz wspomnienia z nocy, które spędzili w jej mieszkaniu dawały jej popalić. I rzeczy, których nie potrafiła się pozbyć. Wisząca w szafie czarna koszula.
    - Czego ty chcesz, Carter? Mam ci oddać pierścionek? Załatwione, nawet dziś ci mogę go zwrócić. Podaj tylko adres, gdzie go dostarczyć. Resztę rzeczy też ci oddam...
    Czuła, że zaczyna trochę przesadzać. Ale była po prostu zraniona, mocno zraniona i nie potrafiła ukryć żalu jaki miała do swojego byłego narzeczonego.

    Dee Dee

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dziękuje za powitanie i wybacz za zakrycie Cartera (kaja się).
    Widzę, ze chłopak po burzy nagle musiał dorosnąć mentalnie, ale widać że wyszło mu to świetnie. Chyba coś takiego przydało by się i mojemu Tobiasowi :D.
    Karta bardzo spójnie napisana, pan ciekawy, ale wątku nie zaproponuje, bo też nie umiem prowadzić męsko-męskich. Ale wiele zabawy i weny życzę :D]

    Tobias

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Dziękuję, a na wątek zawsze się skuszę tylko trzeba wymyślić jakieś powiązanie bądź też pomysł.
    Początkowo pomyślałam, że mogli mieć jedną chwilę zapomnienia, a później okazałoby się, iż on jest zajęty, ale później doczytałam, że ta dziewczyna całkiem nim zawładnęła, a romanse nie były mu raczej w głowie, więc odpada. Pewnie w dalszym ciągu mogą mieć tą jedną przypadkową noc, ale wydaję mi się, że i tak nic nam to nie da. Sami nie jest przylepą. ;P
    A może byli razem podczas jego przemiany? Nie znali się zbyt dobrze, może to była jakaś wspólna impreza, sama nie wiem... Tak czy siak, przeraził ją na śmierć. Teraz zobaczy go przez przypadek na ulicy i oczywiście nie będzie chciała dać mu spokoju, ciekawość wzięłaby górę i tak dalej. Mogłaby chcieć go przeprosić, że wtedy mu nie pomogła.
    No cóż, jakoś nic innego mi nie przychodzi do głowy, ale może ty coś masz lub szukasz jakiegoś powiązania? ]

    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Może tak być, w takim razie niech się jej przypadkiem nie przyznaje, że wtedy miał dziewczynę, bo Sami jest lekko drażliwa w kwestii zdrad, więc delikatnie mówiąc – posypałyby się wióry. W takim razie wszystko jest ładnie ustalone, teraz pytanie kto zaczyna? Miejsce może być chyba przypadkowe, zwykła uliczka, kawiarnia, park, bar, restauracja, nawet toaleta. ]

    Samantha

    OdpowiedzUsuń
  13. Oczywiście, ze za nim tęskniła. Cholernie tęskniła za tym facetem, właśnie za tym jednym, konkretnym, ale jak miała się zachować, kiedy wyjechał tak nagle bez słowa. Zostawił ją i rodzinę? Nie raczył nawet napisać czemu... Ona też często wyjeżdżała. Ale taką miała pracę i wszyscy wiedzieli zawsze w jakie miejsce dokładnie się udaje, a po przylocie ich informowała. Może dlatego, że wydawało się jej to normalne. Może dlatego, że ona nie miała żadnych tajemnic. Nie chciała bezpodstawnie oskarżać mężczyzny. Naprawdę nie na tym jej zależało, chciała poznać prawdę. Naprawdę chciała, ale jak miała to zrobić, skoro nie chciała dać mu dojść do słowa? W tej chwili chyba każda zraniona kobieta, która czuła się po prostu zdradzona nie byłaby w stanie na to, aby dać dojść swojemu byłemu narzeczonemu do słowa. Ale wiedziała, że powinna, bo chciała poznać prawdę.
    - A jak mam myśleć? Zostawiłeś mnie... tak po prostu. Mnie, Katherine, rodziców.. przyjaciół...
    Mogła tak jeszcze stać i mówić kogo zostawił, jak się z jego nagłym odejściem czuli ludzie. Zwłaszcza po burzy, kiedy wszyscy się potrzebowali. Zwłaszcza po tym jak Desiree została tak naprawdę całkiem sama, bo nie potrafiła sobie poradzić z mocą, którą została obdarzona. I może nie była ona zabójcza, jak bywa w niektórych przypadkach. Widziała nie raz, co moc potrafi zrobić z ludźmi. Jej była... nijaka. A jednak mimo to podczas snu potrafiła narobić dużo zamieszania w czyjejś głowie. Zmienić interesujący sen w prawdziwy koszmar, a co gorsza okazywało się też, że czasem potrafiła przetrzymać osoby we śnie i nie pozwolić im się obudzić chociaż chciały. Bała się tego, że w końcu okaże się, że ta moc jednak nie jest taka słaba jakby się mogło wydawać.
    - Nie wiedziałam nawet czy żyjesz... - powiedziała cicho odwracając wzrok. Pierwszą myślą było to, że może jednak znajdował się w nieodpowiednim miejscu, że stało się coś złego. Potem zaczęła dopuszczać do siebie inne myśli. Które wolała o wiele bardziej od pierwszej, która też była możliwa.
    Oboje się zmienili przez ten czas. Musiał ją zapamiętać jako nieco roztrzepaną, wiecznie nieogarniętą, młodą kobietą, a teraz... Teraz była zupełnie inna. Zdystansowana. Trzymająca ludzi na odległość. Chłodna. I mogłoby się wydawać, że bardziej podatna na zranienia. Jakkolwiek miałoby to brzmieć. Potrzebowała przez ten czas kogoś przy sobie, a jedyna osobą, której chciała wyjechała bez żadnego pożegnania.
    - A co ty byś sobie pomyślał, gdybym zniknęła na dwa miesiące bez żadnego słowa? - zapytała podnosząc głową, aby na niego spojrzeć. - Potrzebowałam cię... Naprawdę cię potrzebowałam, Carter.
    W tym momencie była zmęczona rozmową. Nie wierzyła, że to się dzieje.
    - Czemu nic mi nie powiedziałeś...? Aż tak mi nie ufasz?
    Poradziliby sobie z tym. Cokolwiek mu się przytrafiło daliby sobie radę. Wierzyła, że by sobie poradzili, bo nie było innej opcji. Może nie mieli wcześniej poważnych problemów, może byli zwyczajną parą, a teraz po burzy wszystko się zmieniło. Problemy się zmieniły. Oni. W momencie, kiedy drzwi do łazienki się otworzyły do środka weszła młoda kobieta, na oko nieco starsza od Dee. Dziewczyna spojrzała zaskoczona na nią i na Cartera, nie wiedząc czy się wycofać czy wejść i załatwić swoje sprawy. Gorszego miejsca na rozmowę chyba sobie wybrać nie mogli. Brunetka skierowała się do wyjścia, nie zastanawiając nad tym czy za nią idzie czy nie. Wolała drugą opcję, ale z drugiej strony strasznie chciała, aby za nią poszedł i wręcz wymusił rozmowę w cztery oczy, bo chociaż tego chciała, nie była w stanie mu tego powiedzieć.

    Niezdecydowana Dee

    OdpowiedzUsuń
  14. [Dziękuję za powitanie :)) Bardzo mi miło, że dobrze czytało Ci się kartę, może to znaczy, że tym razem nie zawaliłam jej tak bardzo.
    Bardzo ciekawą zdolność ma ten Twój pan, nie ma co. Niestety nie mam zielonego pojęcia, jakby ich można było połączyć, więc wątku nie zaproponuję, ale mogę również życzyć Ci mnóstwa weny i udanego wątkowania.]

    Penny

    OdpowiedzUsuń
  15. Co takiego się stało, że zdecydował się na to, aby wyjechać bez słowa? Oczywistym było to, że Dee chciałaby mu pomóc. Taką już miała naturę, a o ile wciąż pamiętał, oświadczył się jej. Planowali razem życie, które mieli dzielić, wszystkie problemy, przykrości pokonywać razem, a kiedy pojawiła się trudność on zniknął. Nie chciała nawet wierzyć w to, że chłopak mógłby zrobić jej jakąkolwiek krzywdę. To po prostu do niej nie docierało. Nie potrafiłby tego zrobić. Ona podobno też nie była w stanie tego robić, a jednak okazywało się, że czasem to co potrafiła było niebezpieczne. Zwłaszcza, że jeszcze nad tym nie panowała. Obawiała się tego, że w cudzym śnie mogła się dopuścić czynu, który miałby skutki uboczne w prawdziwym życiu.
    Nie zatrzymał jej. Żałowała z jednej strony, że nie zatrzymał jej i nie zmusił do rozmowy, a z drugiej była wdzięczna, bo musiała to wszystko sobie poukładać. Nie była pewna co robić z jego rzeczami, pierścionkiem. Jak tylko wróciła do domu wyciągnęła wszystkie rzeczy mężczyzny, które zostały i rozłożyła je na łóżku. Nie zostało tego dużo, a najważniejszy i tak był pierścionek. Pierścionek, który nie tak dawno spoczywał na serdecznym palcu na prawej dłoni. Wiele by dała, aby znowu się na niej znalazł, chociaż wiedziała, że nie będzie łatwo znowu ułożyć sprawy tak jak były wcześniej.
    Minęły cztery długie dni, nastał weekend dzień wolny, zanim zdecydowała się na to, aby z Carterem porozmawiać. Chciała zrobić to na jakimś pewnym gruncie, dlatego wybrała kawiarnię niedaleko ich mieszkań. Znajdowała się dość blisko. Rzeczy zabrała ze sobą, schowane w papierową torbę. Nie mogła ich zatrzymać, a może mogła? Nie chciała też, aby to, że mu je oddaje nagle sprawia, że chce o wszystkim zapomnieć. Bo nie chciała, naprawdę nie chciała. Dee musiała to sobie poukładać, zrozumieć dlaczego to wszystko się stało i czy istnieje sposób, który może naprawić wyrządzone szkody. I sądziła, że odpowiedź, którą dostanie nie będzie zadowalająca ani trochę.
    Na miejscu była pierwsza. Powodem było to, że wyszła o wiele wcześniej niż zamierzała. Siedziała przy stoliku z zamówioną kawą. Mieszała w filiżance łyżeczką, ręce jej nieco drżały co było jak zawsze u niej oznaką zdenerwowania. Tak jak w pracy zgrabnie to potrafiła ukryć tak teraz nie umiała. Co jakiś czas podnosiła głowę, aby spojrzeć czy Carter już przyszedł. Z każdą kolejną minutą, która mijała sądziła, że jednak go nie będzie, a przecież wcale się nie spóźniał. Tylko to ona pojawiła się za wcześnie. Uniosła filiżankę do ust i upiła niewielki łyk, zostawiając ślady jasnobrązowej szminki na naczyniu.

    Dee

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczerze mówiąc to bała się tego spotkania. Co jeśli pójdzie wszystko nie tak jak planowała? W zasadzie sama nawet nie była pewna co takiego planuje tak naprawdę. Wszystko może pójść nie tak. Nie mogła też się doczekać tego, aby znowu go zobaczyć. Od momentu, kiedy się rozstali na lotnisku nie było chwili, aby o nim nie myślała. Bała się tego co to spotkanie przyniesie, jak się zakończy i czy cokolwiek to między nimi zmieni. Miała tak wiele pytań odnośnie jego zniknięcia, ale z drugiej strony nie była pewna czy dostanie na nie odpowiedź. W końcu mógł uznać, że nie powinna tego wiedzieć. Miała jednak nadzieję, że nie zdecyduje się na to, aby zostawić ją całkiem nieświadomą. Dee chciała po prostu wiedzieć, znać odpowiedzi dlaczego ją zostawił. I nie tylko ją, chociaż w tym momencie najbardziej interesowało ją to dlaczego o niczym jej nie poinformował. Miała wrażenie, że fakt, iż mają zostać... mieli zostać, niedługo małżeństwem wcale się nie liczył. Jakby nieme obietnice, które zostały złożone wraz z momentem, kiedy wsunął pierścionek na jej dłoń wcale się nie liczyły. Odruchowo potarła serdeczny palec, gdzie powinna się znajdować obrączka. Brakowało jej tego ciężaru na dłoni, świadomości tego, że jest kogoś i tych wszystkich uczuć, które się pojawiały za każdym razem, kiedy wspominała dzień oświadczyn. A raczej wczesny wieczór. To był zdecydowanie najlepszy moment, który spędziła w towarzystwie Cartera i nigdy nie spodziewała się tego, że ich relacja może okazać się na tyle poważna, aby przenieśli ją na wyższy poziom. Z początku sądziła, że jest kolejną panienką na chwilę. I specjalnie nie pozwalała mu się do siebie zbliżyć. Widziała w barach czy klubach, kiedy zdarzało im się wspólną grupką wyjść, jak bajerował dziewczyny, a potem znikali na trochę i zabierał się za kolejną. Sądziła, że kiedy zaczął wykazywać zainteresowanie też chce ją tylko przelecieć, a potem polecieć do następnej, a okazało się, że jest zupełnie inaczej. I jej jedynej udało się doprowadzić do tego, że Carter Wheler przystopował. Chociaż to było złe słowo. To, że nie wynajdywał nowych ofiar wcale nie znaczyło, że zaprzestał swoich praktyk.
    Uśmiechnęła się blado na to wspomnienie. Wspomnienia były dobre, pozwalały jej na to, aby wrócić do przyjemnych chwil. Cieszyć się tym co było kiedyś. Chciałaby też się jeszcze móc cieszyć tym co będzie przed nią i tym co dzieje się teraz, ale na chwilę obecną nie potrafiła się cieszyć. Po prostu wydawało się jej to zbyt trudne. Nie wybrała też bardziej intymnego miejsca, bo nie była zwyczajnie gotowa na to, aby znaleźć się z nim w miejscu z dala od innych. Wybrała za to stolik jak najbardziej od lady i innych stolików. To już było coś, a potem... Jeśli ta rozmowa jej nie wystarczy potem będą mogli porozmawiać w innym miejscu. O ile nie stchórzy.
    Podniosła wzrok znad kawy, kiedy usłyszała znajomy głos.
    - Hej – odpowiedziała cicho, spoglądając znowu na kawę, która teraz okazała się być niezwykle interesująca. - Dziękuję – odparła na jego komplement, chociaż zdawała sobie sprawę, że bardzo odbiega teraz od pięknie. Raczej... Nie było źle. Lubiła się bawić makijażem i ubraniami, ale dziś nie miała na to po prostu siły.
    - Wszystko. Zniknąłeś bez słowa... Żadnej wiadomości przez ponad dwa miesiące. Nawet głupiego SMS Hej, u mnie w porządku. Nie martw się. - powiedziała z wyrzutem, nawet nie kryjąc tego jaki żal miała do chłopaka za to, że ją tak zostawił. - Chyba mi się należy jakieś wyjaśnienie...

    Dee

    OdpowiedzUsuń
  17. [Cześć i czołem! Ach, ten Colton, łamacz kobiecych serc xD Pewnie sam Carter także złamie kilka serc naszym biednym paniom na blogu, bo jakżeby inaczej ;) Mam nadzieję, że zostaniesz z nami jak najdłużej, będziesz się wyśmienicie bawić i napiszesz mnóstwo ciekawych wątków, a ja skorzystam z okazji i od razu zaproszę cię do Chey, bo ta dwójka z takimi charakterami może tworzyć intrygującą mieszankę!]

    ta urocza 1/2 administracji & Cheyenne Reynolds

    OdpowiedzUsuń
  18. - Wydaje mi się, że powinieneś.
    Nie wydawało się jej, że oczekuje zbyt wiele. Chciała tylko wiedzieć dlaczego zniknął na te kilka tygodni i zostawił ją bez niczego. Po ich związku chyba zasługiwała na to, aby znać prawdę. Będąc na jego miejscu czułaby się źle z tym, że jej były partner nie wie o ty co się działo przez ostatnie tygodnie. Sama nie wiedziała też czego jeszcze od niego oczekuje. Powie jej, a potem co? Rzuci mu się stęskniona w ramiona? Chciała tego, naprawdę. Od momentu, kiedy zniknął wyobrażała sobie, że w końcu znowu go spotyka, a kiedy doszło już do spotkania to wyszło zupełnie nie tak jak powinno. Nikt chyba nie mógł się przygotować na coś takiego. A zwłaszcza narzeczona, która została porzucona z dnia na dzień. Nawet jeśli miał ku temu jakiś naprawdę dobry powód.
    Słuchała go, mieszając cicho łyżeczką w filiżance. A więc wszystko sprowadzało się do burzy. Wiedziała, że ludzie mają... Różne zdolności po tym. Sama była jednym z tych ludzi, których dotknęła jakaś dziwna przypadłość. W jej przypadku nie taka, która siałaby zniszczenie, jednak przekonała się już, że ludzie, którym namąci w głowach podczas snu mogą być... Nieco inni. Sny były tylko snami, jednak Dee nie znała jeszcze swojej mocy i tego jak daleko może ona sięgać.
    - Zabijało... - szepnęła cicho. Zdecydowanie kawiarnia nie była dobrym miejscem do takiej rozmowy. Skąd miała wiedzieć, że będą poruszać takie tematy? Przygryzła lekko wargę, spojrzała krótko na mężczyznę, a potem znów wbiła wzrok w dłonie. Ludzie tutaj nie różnili się niczym od nich. Byli tacy sami. Też ich dosięgała ta dziwna moc. Widziała jak kelnerka stojąc dwa metry od dzbanka wyciągnęła tylko dłoń, a naczynie znalazło się przy niej. To nie było nic dziwnego.
    - Powinieneś mi powiedzieć wcześniej... Rozumiem, że chciałeś... nas chronić, ale Carter... - urwała. Skończyły się jej tak naprawdę argumenty. Nie wiedziała co jeszcze mogłaby mu powiedzieć. W zasadzie powiedziała wszystko, a to co chciała jeszcze, nie przechodziło jej przez gardło, bo było stanowczo zbyt wcześnie. - Nie tylko ciebie to dotknęło...
    Nie miała na co narzekać, tak naprawdę. Bawiła się tylko snami, manipulowała nimi na różne sposoby, to nic w porównaniu do tego co robił Carter. Chociaż tak naprawdę nie wiedziała co robił. Poza tym, że to zabijało. Miał na rękach krew niewinnych osób. Powinno ją to w tej chwili przerażać, ale nic takiego się nie działo. Spojrzała na niego ponownie, tym razem zaskoczona tym co powiedział. Jak miałaby kogoś sobie znaleźć? I to w ciągu dwóch miesięcy. Od razu pokręciła głową na boki, zaprzeczając. Kochała go. Wciąż go kochała, po tych wszystkich tygodniach niewiedzy. Tygodniach, które spędziła na myśleniu, gdzie jest, co robi, czy jej nie zdradza, czy żyje. Łatwo było tak pomyśleć, patrząc na jego poprzedni styl życia, jednak teraz rozumiała jak bardzo bezpodstawnie go osądziła.
    - Czym... kim jesteś? - zapytała. Tym razem już nie odwróciła wzroku, wciąż na niego patrząc. Tęskniła za tym widokiem. Z rana, kiedy po całym dniu w biurze wchodziła do swojego bądź jego mieszkania i na kanapie widziała Cartera. Albo w kuchni z kieliszkiem wina. Brakowało bardzo jej tego widoku.
    - Możemy się przejść?
    O wiele wygodniej będzie im porozmawiać w parku. O tej porze były tam pustki. Dzieci były w szkołach, mamy w domach, a starsi ludzie ich nie usłyszą.

    Stęskniona mocno Dee Dee

    OdpowiedzUsuń