09 lipca 1970

światło w ciemności

Elisabeth 'Lise' Karlsson
dwadzieścia pięć lat ∙ projekcja astralna ∙ bibliotekarka

WIĘZIMOC ∙ PRZESZŁOŚĆ
Budzi się we śnie. Z perspektywy obserwatora patrzy na ciało kobiety pogrążonej w głębokim odpoczynku. Rysy wydają się jej znajome. Blada twarz i jasne włosy, zdradzają dalece sięgające, skandynawskie korzenie. Wszystko wydaje się jej bardzo bliskie, dość realne. Starta plakietka z imieniem: Elisabeth, ujawnia pełniony przez kobietę zawód. Tytułuje ją jako pracownicę prawdopodobnie jednego z najrzadziej odwiedzanych miejsc w mieście – biblioteki. Przekrzywiony identyfikator zdradza coś jeszcze. Wraz z obrazem wymiętoszonego ubrania, rozmierzwionych włosów i rzuconą na uda otwartą książką, niezdjęta plakietka jasno daje do zrozumienia, że Elisabeth (nie wszyscy wiedzą, że woli, żeby zwracać się do niej Lise) nie tylko jest roztargnioną kobietą, ale znów zasnęła nad lekturą. Prawdopodobnie nad jednym z tych nudnych druków popularnonaukowych.
Patrzy na siebie z boku. To dziwne, oglądać się z tej perspektywy. Trochę inaczej, jak spoglądając na swoje odbicie w lustrze, bądź w wodzie. Wygląda nieco inaczej niż przez obiektyw aparatu, przez który dawno już nie patrzyła, a na siebie w ten sposób – nigdy. Wygląda… trochę samotnie? Twarz ma spokojną, ale zawsze śpi po jednej stronie łóżka, jakby czekała aż ktoś zajmie drugą, i nie będzie to jej stara kotka – Cherry. Książki rozrzucone na podłodze, te z psychologii i te fantastyczne, obok żałosnych filmów romantycznych, mówią o niej wiele. Budząc się w nocy, uspokaja się, że to tylko sen… i że jak tylko rano wstanie, wszystko posprząta.
Tak co noc od dnia TEJ burzy.
Czasami zdarza jej się zasypiać też w pracy, czy nawet nad inną książką – tą mniej nudną – Stanisława Lema. Często jedne i drugie okoliczności są ze sobą powiązane. To karze jej szefowi twierdzić, że od pewnego czasu, Elisabeth lekceważy swoją pracę. Czasami odpływa w połowie rozmowy. Nigdy nie była wygadana, ale teraz… lekceważy co się do niej mówi. Sprawia wrażenie, jakby jej myśli krążyły w zupełnie innym kierunku.
Zwykle te odlatują kilka, do kilkunastu metrów w którąś stronę. Zdaje jej się, że w niepodobny do niej – niemoralny – sposób, fantazjuje wtedy o romansie swojej koleżanki z pracy ze swoim szefem. „Kilkanaście metrów w, którąś stronę” to zwykle piętnaście do dwudziestu metrów w lewo od stolika, przy którym pracuje. To wszystko brzmi logicznie. Magazyn czy gabinet przełożonego wydają się sensownym miejscem na romans – nawet jeśli tylko w jej umyśle. To dobrze, bo ona zawsze ulegała logice. Niepokoi ją tylko rodzaj tych wyobrażeń. Zdaje jej się, że czasami już przez to świruje i widzi efekty strącania materiałów biurowych przez szefa i swoją koleżankę na ziemię , w wiadomym celu dla dwójki romansujących ze sobą osób. To nie są mile seksualne wizje. Każdego innego przedmiotu tych widzeń, prócz miejsca ich ulokowania, Lise nie potrafi objąć rozumem. Potrafiłaby zrozumieć, gdyby chociaż jedno z romansujących budziło w niej najmniejsze zainteresowanie, ale ją nie interesują ludzie ani związki, niektórzy pociągają ją fizycznie (chociaż nie jej szef i nie koleżanka z pracy), ale to co mają w głowie zwykle ją zawodzi.
Ponoć przeciętny, heteroseksualny człowiek przynajmniej raz w swoim życiu śni o płci przeciwnej i nie ma to żadnego związku z jego preferencjami seksualnymi. Czy częstotliwość takich snów i myśli, może wskazywać na to, że przy niej statystyka wypada nieco bardziej pokrętnie? Może fantazje o koleżance z pracy są tylko błędem potwierdzającym regułę. Jeśli nie tym, to projekcją astralną, ale tego akurat nie da się wyjaśnić żadną logiką. Dlatego Elisabeth woli się trzymać szerokiego marginesu błędu w statystyce.



12 komentarzy:

  1. [Manio jak ja bym chciała tak umieć. Mój zmysł estetyki czuje się tak miło połechtany, a ja siedzę tu z otwartą szczęką, cały czas nie mogąc się nadziwić jakie to piękności Ci wyszły. Zaczęłam od niezłej sztampy, przepraszam bardzo. Hejka naklejka!
    Ale jak tu zacząć inaczej, kiedy takie piękne cudo pojawia się przed oczami za każdym razem kiedy odwiedzam stronę główną. Do tego wszystkiego sama Lise wydaje się taką kochaną, cichą osóbką. A przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Czekam z niecierpliwością na uzupełnienie zakładek, tym bardziej że czuję niedosyt i chcę o tej pani wiedzieć więcej! I sama projekcja astralna. Widząc to tam, w spisie wszystkich mocy, sama dokładnie nie wiedziałam jak to wszystko niby by działało. Ale pięknie mi to wytłumaczyłaś. Opuszczanie ciała w połowie rozmowy? Ja zamiast oburzenia pewnie bym się zaśmiała.
    Moja pani wydaje się całkowitym przeciwieństwem Lise, jednak może akurat udałoby się nam coś razem wymyślić. Ewentualnie wciągniemy Elisabeth w jakieś szemrane towarzystwo, albo Elena jakimś cudem trafi do biblioteki. Ale jeśli miałybyśmy się za coś wziąć, no to jak się wreszcie publiknę.
    Ukochuję za imię!]

    Siedząca w roboczych Elena Belorusova

    OdpowiedzUsuń
  2. [To zawsze jest błąd w statystykach. :D
    Cześć, cześć, witam serdecznie. Sara na pewno pozazdrościłaby jej mocy, zwłaszcza w zestawieniu z jej wybitnie utrudniającą życie pamięcią... Jeśli masz ochotę na wątek, zapraszam śmiało.]

    Sarah Bodsworth

    OdpowiedzUsuń
  3. [Z tym, że kartę masz piękną trudno się nie zgodzić. Chociaż, wszystkie Twoje karty są cudowne i bardzo szczegółowe, naprawdę. Podziwiam za takie dopracowanie, bo naprawdę łechtasz zmysły estetyczne! Jednocześnie bardzo mi przykro, że tak wynikło z tą mocą, ale moje przeprosiny nic nie zmieniają, więc mam nadzieję, że Lise będzie Ci się pisać równie dobrze, co Laurine. Wyszła Ci ona równie cudnie, moc też przedstawiłaś w bardzo prosty i zrozumiały sposób. Ogólnie, nie podałaś tego w karcie, ale gdybyś się zastanawiała (bo nie wiem, czy wiesz), na wizerunku masz Chelseę Lynsky. :D Póki co, do głowy nie wpada mi nic sensownego (niestety), ale baw się jak najlepiej i jak najdłużej ♥
    Buziaki!]

    najgorętsza 1/3 administracji & Anubis Ahern

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Dzień dobry. Po pierwsze przepraszam za zakrycie, a po drugie karta naprawdę wizualnie jest piękna, a i treści nie można nic zarzucić! Ponad to bardzo ciekawy pomysł na moc, zazdroszczę, bo sama nie mogłam wpaść na nic ciekawego, niestety. Jeśli masz ochotę na wątek to serdecznie zapraszam, rozruszam swój mały móżdżek i postaram się wymyślić nam coś ciekawego :3]
    Anastasia Vibora

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Przybywam się przywitać, mam nadzieję, że nie z aż tak dużym opóźnieniem, bo ten weekend był dla mnie wyzwaniem... No proszę, a podobno nie lubię mówić o sobie, ale do użalania się to pierwsza. W każdym razie chciałabym głównie pochwalić urodę karty, bo choć widać, że htmlek poszedł w ruch, to jednak jest taka prosta i przyjemna. Postać wydaje się równie urokliwa, a sama moc jest intrygująca i taka dla prawdziwego marzyciela, nie umiem tego inaczej określić :D Obyście dobrze się tu z nami bawiły i miło spędziły czas! ]

    Aaron V.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zwykle miał ręce pełne roboty. Dzięki temu, że zajmował się próbkami, tkankami i komórkami nie tylko w laboratorium, ale również we własnym zakresie, szło mu coraz lepiej, szef był coraz bardziej zadowolony, a Cecil… cóż, Cecil coraz mniej sypiał, ale poza tym miał się bardzo dobrze. Wyśpi się po śmierci, tak jak to zawsze powtarzali również jego rodzice i… oni już wiedzieli, czy mieli rację.
    Hyde był skupiony na pracy, pochylał się akurat nad mikroskopem, zmieniając szkiełko z próbką, którą badał, gdy usłyszał otwierające się drzwi. W pierwszej chwili nawet nie zwrócił na to uwagi, założył, że to któryś z jego współpracowników, którzy przecież cały czas gdzieś tu się kręcili. Przez jakiś czas nikt się jednak nie odzywał, żeby się przywitać, więc uniósł głowę i jego spojrzenie od razu padło na stojącą pod ścianą jasnowłosą kobietę.
    Nigdy wcześniej jej nie widział, nie miała na sobie fartucha ani plakietki, to znaczy, że nie miało prawa jej tu być. A jednak była i wcale nie wyglądała jakby zabłądziła. Cecil delikatnie odłożył próbkę, nad którą pracował na blat, po czym stanął prosto, spoglądając na nieco niższą od siebie kobietę. Mógłby ją po prostu wyrzucić, ale było w niej coś, co go zainteresowało, być może coś w tonie jej głosu, jakby wiedziała coś, czego on nie wie, albo w płynnym sposobie, w jaki się poruszała. Nie był pewny.
    – Pewnie, pracuję nawet we śnie –zapewnił i skrzyżował ramiona na piersi, zawadiacko unosząc jedną brew. – Widzę, że potrafisz czytać. A jednak wstęp tylko dla personelu jakoś ci umknął, co? – zapytał, z uśmiechem kiwając w stronę napisu na drzwiach.
    – Jeśli mój szef cię tu znajdzie, to ja będę miał kłopoty, więc zrób mi tę przyjemność i chociaż powiedz, czemu zawdzięczam tę wizytę… – powiedział, zawieszając głos jakby chciał jeszcze coś dodać i pochylił się w jej stronę, jakby oczekiwał, że plakietka z nazwiskiem pojawi się również na jej koszuli. Ale tak się nie stało, oczywiście, że nie.
    Chciał dowiedzieć się więcej. Miał ochotę złapać ją za rękę i sprawdzić, czy w środku wszystko z nią w porządku, czy jest pacjentką szpitala i jakimś cudem zabłądziła aż tutaj, do laboratorium, chociaż raczej na to nie wyglądało. Może to był tylko przypadek, ale w jego życiu ostatnio było tyle przypadków, bo postanowił więcej ich nie lekceważyć.

    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  7. Zmarszczył brwi, nieco zdezorientowany jej wypowiedzią. Czy to możliwe, że się znali, a on po prostu jej nie pamiętał? Szczerze w to wątpił, ponieważ miał całkiem dobrą pamięć do twarzy. Wciąż kojarzył osoby, które studiowały na tym samym uniwersytecie, co on, nawet jeśli nigdy nie zamienił z nimi słowa, to samo tyczyło się znajomych z podstawówki czy współpracowników rodziców, których widział raz w życiu.
    Zastanawiał się nad tym, wciąż przyglądając się kobiecie, która chyba nie miała zamiaru opuszczać jego miejsca pracy. Przeciwnie, zabrała z oparcia krzesła laboratoryjny fartuch, ubrała się w niego, po czym założyła sobie na nos jego własne okulary i tak, w porządku, wyglądała jakby należała do tego pomieszczenia, pasowała tu, ale to jeszcze nie znaczyło, że Cecil nie będzie miał poważnych problemów, jeśli jego szef zaraz wparuje przez półprzezroczyste drzwi i zobaczy nieznajomą osobę zajmującą się ich probówkami. Mimo to jej nie powstrzymał.
    – Śniłem ci się – powtórzył w zamyśleniu. – Ty mi nie – dodał z niejakim żalem, delikatnie odbierając z jej rąk próbkę. Wyciągnął kolejne szkiełko, na które miał zamiar zaraz przenieść próbkę materiału.
    – Co robiłem w twoim śnie? Często śnią ci się obcy ludzie, których później spotykasz? – zapytał z zainteresowaniem. To nie powinno mieć znaczenia, ale Hyde miał dziwne przeczucie, że było kompletnie inaczej, że ten zbieg okoliczności miał jakieś znaczenie i że było to warte jego czasu.
    Kobieta zdawała się nie doceniać tego, że skupiał całą uwagę na niej, więc z westchnieniem pochylił się nad mikroskopem, regulując jego ostrość. Nie potrafił jednak całkowicie skupić się na tym, co robił, użycie mocy przy niej również nie wchodziło w grę, już jakiś czas temu postanowił, że będzie z tym bardzo ostrożny. Na szczęście nie robił akurat niczego potencjalnie niebezpiecznego, więc spokojnie się tym zajął. Odetchnął głęboko.
    – Na przykład od czasu burzy? – zapytał już ciszej, nawet na nią nie spoglądając i właściwie bardziej zwracając się do samego siebie, ale w pomieszczeniu było tak cicho, że z pewnością dało się to bez większych problemów wyłapać.
    Nie był głupi, zdawał sobie sprawę z tego, że ostatnimi czasy wszystko było inne. Z zasady nie wierzył w nadnaturalne zbiegi okoliczności, przyszłość zapisaną w gwiazdach ani inne takie, ale w świetle wydarzeń ostatnich miesięcy musiał nieco zmodyfikować swoje poglądy, przystosować je do nowych faktów. A były one następujące – potrafił robić z materiałem genetycznym rzeczy, których nie potrafił wytłumaczyć, z wszelkich informacji, jakie posiadał wynikało, że nie jest w tym osamotniony, a to wszystko od czasu tej dziwacznej burzy. Także na tym etapie był gotowy przynajmniej wziąć pod uwagę naprawdę wiele.

    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  8. [Przyznam się bez bicia, że nie umiem jakoś w spokojniejsze postacie. Za każdym razem ewentualnie wychodzi mi ktoś typu Lenki, ze straszną przeszłością i nie do końca zdrową psychiką. Nie wiem, może to dlatego że bez przerwy potrzebuję akcji, a wszystko co związane z wybuchami i świetną zabawą, biorę w ciemno! Właśnie sama nie wiedziałabym do końca jak tu połączyć te dwie panienki, dlatego może rzeczywiście poczekam na kogoś kto stawi czoła dzikiemu charakterowi Eleny. Cześć!]

    Elena Belorusova

    OdpowiedzUsuń
  9. [Hej, cześć! Jak reszta, powtórzę: przepiękna karta! Podziwiam za tak śliczny html i przemyślane rozmieszczenie tekstu, który swoją drogą czyta się bardzo dobrze i przyjemnie. Zastanawiałam się, jak będzie wyglądać projekcja astralna w Twoim wykonaniu i nie zawiodłaś mnie, uwielbiam sposób, w jaki Lise odpływa i jak działa ta moc.
    Dobrej zabawy tutaj u nas! Wielu pomysłów, ciekawych wątków, czasu i chęci! <3]
    ta leniwa 1/3 administacji & Izzy Ahern

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Tak naprawdę to Anie, przydałby się ktoś kto widział by w niej po prostu dziewczynę. Próbuje być twarda, próbuje wpasować się w rodzinę, ale jednak wciąż jest kobietą. Czasami potrzebuje się komuś wygadać, czasami musi się wypłakać. Szczególnie teraz, kiedy została sama w tym wielkim mieście. Ojciec podobno nie żyje, na braci ma focha, a do matki nie chce wracać]
    Anastasia

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie był pewny, czy jej wierzy, albo może raczej nie chciał jej wierzyć, ponieważ jeśli to rzeczywiście był pierwszy raz, gdy zdarzało jej się coś takiego, najpewniej był to po prostu nic nieznaczący zbieg okoliczności. Nie podobało mu się takie wytłumaczenie, nawet, jeśli było tym najlogiczniejszym.
    – Nie będę wiedział, dopóki mi się nie przyśnisz. Nie jestem dobry w co by było gdyby – powiedział, po raz kolejny podnosząc wzrok znad mikroskopu. Poza tym, Cecil rzadko miał jakiekolwiek sny, a jak już miał, to śnił o swojej pracy albo rodzinie i nie było w tym nic niezwykłego. Być może po prostu sypiał tak nieregularnie, że jego własny organizm za nim nie nadążał.
    – Jeśli chcesz, proszę – zgodził się, robiąc krok w bok, aby zrobić jej miejsce przed mikroskopem. Pomiędzy dwoma szkiełkami pośpiesznie poruszały się malutkie różowawe bakterie. – Tylko nic nie przekręcaj, bo właśnie ustawiłem ostrość. To Escherichia coli. Pałeczki okrężnicy, nie wiem, czy mówi ci to coś więcej. Hodujemy je dla szpitala, wszczepiamy im gen ludzkiej insuliny, one ją syntezują, a po zebraniu i oczyszczeniu nadaje się do produkcji leków. Niektóre robią się już trochę żółtawe, widzisz? To właśnie przez insulinę, wyglądają dobrze, ale będzie jeszcze lepiej. Dzisiaj sprawdzam tutaj tylko, czy zachowują się tak, jak powinny. I zachowują – wyjaśnił spokojnym, miarowym, ale nie monotonnym tonem.
    Nie musiał tego mówić, ale prawda była taka Cecil nie miał zbyt wielu znajomych poza środowiskiem naukowym, którzy byliby zainteresowanie tym, co robił, jednak on sam przepadał za swoją pracą i chętnie o niej rozmawiał. Od najmłodszych lat zachęcany do tego przez rodziców, zawsze pragnął zostać biologiem, co z czasem ewoluowało w chęć zajmowania się przede wszystkim mikroorganizmami i w ten właśnie sposób skończył mikrobiologię. Nie nudziła go nawet papierkowa robota, którą, jak w każdej innej pracy, trzeba było często uzupełniać i utrzymywać w idealnym porządku.
    Przygryzł dolną wargę, nie do końca wiedząc, jak odpowiedzieć na kolejne pytania. Pomyślał, że pewnie niepotrzebnie sam wspominał o tej burzy, dlatego zdawał sobie sprawę, że nie może tak po prostu uciąć tematu. Z drugiej strony, jego rozmówczyni też nie odpowiedziała wcale na zadane pytanie, nie wprost i nie do końca. Cecil nie mógł się teraz w nic wkopać.
    – Trochę częściej boli mnie głowa. To pewnie przez te skoki ciśnienia – powiedział w końcu, wzruszając lekko ramionami. Tak, to brzmiało wystarczająco normalnie. Nie mógł przecież oznajmić od jakiegoś czasu kontroluje wszystkie bakterie i zmieniam DNA, a ostatnio to nawet w pewnym sensie uzdrowiłem pacjentkę szpitala, bo albo zostałby wyśmiany albo kobieta by mu uwierzyła i sam nie wiedział, co byłoby gorsze. Nie chciał, aby ktokolwiek zdawał sobie sprawę z jego zdolności, nie miał zamiaru chwalić się nimi nieznajomym.
    – Jesteś tutaj pacjentką czy przyszłaś w odwiedziny? – zapytał jeszcze, spoglądając na nią. Raczej nie widział innego powodu jej wizyty i był trochę ciekawy.

    Cecil

    OdpowiedzUsuń
  12. [Jednorożec póki co niestety całkiem uciekła z blogosfery. Wybacz, że Ci śmiecę pod kartą :/]

    OdpowiedzUsuń