18 czerwca 1970

Gdybyśmy wiedzieli, jak wszystko się skończy, możliwe, że nawet byśmy nie zaczynali

William R. Sayre
Dwadzieścia siedem lat - Na co dzień architekt, niespełniony artysta oraz czasami barman w clubie znajomego - Po burzy, odkrył moc wysysania energii życiowej z innych - Hedonista z nieleczonym satyryzmem - Mieszkanie w centrum miasta - Niepozorny współlokator
Burza była przełomem i dniem, kiedy zmieniło się tak wiele, że nie potrafi już patrzeć na swoje życie sprzed dwóch miesięcy. Zawsze był duszą towarzystwa, wydawał się nie umieć egzystować bez ludzi wokół siebie. Obecnie potrzebuje innych, aby przetrwać każdy dzień, bez tracenia zdrowych zmysłów. Nikt nie zrozumie, jak to jest, kiedy przestaje się postrzegać świat w normalny sposób, kiedy twoje własne ciało reaguje na ludzi przepełnionych energią życiową i nieistotne jest, jak wyglądają czy jakiej są płci, bo tego specyficznego głodu, podobnego do uzależnienia od substancji, nie da się zignorować całkowicie czy udać, że nie istnieje. Można pominąć jedną osobę, lecz kolejna... obojętnie jaka, musi paść ofiarą tej najprostszej potrzeby.
Nie wyobraża sobie dnia, kiedy na drodze stanie mu osoba, która okaże się najważniejsza i kiedy będzie musiał dokonać jakiegokolwiek wyboru w związku z własną przyszłością. Gdzieś w głębi duszy obawia się tego, co przyniosą dni, gdy nie będzie mógł już żyć chwilą i przelotnymi kochankami, którzy grzeją miejsce w jego łóżku.

MocWięzi - Więcej
______________________________________________________________
Witam. Tekst karty najprawdopodobniej ulegnie zmianie z czasem.
Wizerunek - Gui Fedrizzi || Poszukujemy wszelkich relacji oraz dwóch konkretnych
1) Kochanka od którego William jest wręcz uzależniony, lecz opierają się na wersji bez zobowiązań
2) Przyjaciółka-siostra z którą zna się od gówniarza, a która jest dla niego bez warunkowym wsparciem

13 komentarzy:

  1. [Hejhej! Odbieram Williama pozytywnie i smutno mi się zrobiło przeczytawszy o jego niespełnieniu artystycznym i nieznośnym przymusie wysysania energii życiowej. Kurczę, musi mu być bardzo ciężko zwłaszcza z hedonistycznymi poglądami i smykałką do ekstrawertyzmu. Może całkiem przypadkowo okaże się, że William i Izyda pracują w tym samym klubie i zdarzyło im się ponarzekać co by było gdyby i podyskutować na temat uzależnień czy niestabilności dnia?
    Mam nadzieję, że czekanie na opublikowanie się nie zraziło Cię :c W każdym razie życzę masy pomysłów, wielu ciekawych wątków i czasu, by to wszystko pogodzić, a przede wszystkim dobrej zabawy!

    PS. Zamiast przekreślonej "mocy" przeczytałam "mee" i zastanawiałam się o co chodzi. Brawo ja.]
    Izzy

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam najmilej jak potrafię miłego pana, bo panowie są przecież mili, co szczególnie zauważa Callahan.
    Chcę zaproponować wątek, przez chwilę kusiła mnie ta jedynka małym druczkiem, ale Call to Call, z nim by nawet opcja bez zobowiązań nie wyszła. Główna rzecz wspólna to: oboje mają psy, a druga to bar, tylko jeszcze zależy jak bardzo podły, bo jak taki przyjaźniejszy to Call tam się będzie nieźle wyróżniał.
    No to... pomysły?]

    Callahan J.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Przesłodki piesek, taki kochaniutki! :D
    Muszę przyznać, że William zyskał naprawdę ciekawą — i przede wszystkim smutną — zdolność. Trzeba mu przyznać, że życie z takim brzemieniem na pewno nie należy do najłatwiejszych, a wręcz przeciwnie. I rozkosz płynąca z samego pozyskiwania energii na pewno mu tego nie wynagrodzi poprzez swoją ulotność!
    Jest mi go niezmiernie szkoda, aczkolwiek mam jednak nadzieję, iż odnajdzie jakieś kruczki i uda mu się oszukać przeznaczenie, a także ustabilizować swój żywot i przetopić wadę w atut.
    Bawcie się tutaj jak najlepiej i jak najdłużej. W kwestii wątku... nie mam niestety pomysłu, ale w razie czego chętnie coś skleimy :D]

    najgorętsza 1/2 administracji & Anubis Ahern

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witam serdecznie.
    Widzę ciekawą postać, a przy tym gdzieś w mojej głowie ten wizerunek idealnie pokrywa się z mocą, jaką otrzymał po burzy, jakby tak zawsze miało być, ale jednak jest w tym cień niedopasowania, bo dlaczego ktoś taki musi żyć z czymś takim?
    Życzę udanego pobytu tutaj, a przy tym wielu owocnych wątków.]

    Solal Lefroy

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć! Myślę, że możemy zrobić tak, że panowie dopiero się poznają, przez łóżko, bo przez łóżko, ale spokojnie możemy tę relacje dowolnie później zmieniać, według naszego widzimisię. Pozwolimy nawet Williamowi poznać prawdziwego Hawka, a nie jedną z jego kopii (przynajmniej na razie). Chcesz zacząć czy ja mam to zrobić?]
    Remy Hawk

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie stoi pod latarnią i nie pręży się w żadnym burdelu, bo od lat dba o to, by poziom jego usług był wyższy niż dziwki, obciągającej za dziesięć funtów w alejce pomiędzy Argosem i Primarkiem. Podał numer telefonu kilku klientom, ci podzielili się nim ze swoimi znajomymi, zamieścił też ogłoszenie w ekskluzywnym magazynie dla mężczyzn i tak oto, z roku na rok, biznes ma się coraz lepiej. Z biegiem czasu sumienie zostaje wyciszone, obrzydzenie zmniejsza się do minimum, a seksowny uśmiech jest produktem równie łatwo dostępnym, co papier toaletowy czy ziemniaki.
    Telefon wibruje. Nieznany numer. Nie interesuje go szczególnie czy został polecony, czy stał się prywatnym znaleziskiem, ważne, że ma nowego klienta. SMSem podaje kwoty za konkretne usługi i pyta o adres i godzinę spotkania. Bierze prysznic, myje zęby i ubiera ciemne jeansy i obcisły podkoszulek, narzuca na ramiona skórzaną kurtkę. Nie bierze portfela, do kieszeni wsuwa tylko prezerwatywy, dwadzieścia funtów i służbowy telefon.
    Taksówka już na niego czeka. Wsiada, podaje adres i w milczeniu pokonuje całą trasę. Nie jest zdenerwowany, nie pocą mu się ręce, nie czuje podniecenia ani strachu. Już nie. W tej chwili jest zupełnie sam, spokojny i gotowy do pracy, w pełni profesjonalny.
    Wysiada, znajduje odpowiednie drzwi i puka. Opiera się niedbale o framugę, a kiedy właściciel mieszkania otwiera, po raz pierwszy tego wieczora, dopada go autentyczne zdziwienie. Spodziewał się kogoś po pięćdziesiątce, kogoś z niebieskimi pigułkami na szafce nocnej, kogoś o szarej, szczurzej twarzy albo hipopotamich rozmiarach. Rzadko kiedy zostaje mile zaskoczony, choć nauczył się już nie ufać pozorom. Taki facet nie potrzebuje usług prostytutki, gdyby chciał, mógłby wejść do baru i po dziesięciu minutach wyjść z jakimś relatywnie ładnym chłopcem. A jednak decyduje się na niego, płatną atrakcję.
    Nie daje poznać po sobie oznak zdziwienia czy zaniepokojenia; rozciąga usta w leniwym uśmiechu i bez zaproszenia, wchodzi do mieszkania. Jest duże, ładnie urządzone i na pewno sporo kosztuje. To dobry znak, bogaci lubią dawać napiwki, lubią pokazywać, że jego obecność tutaj nie jest sprawą, na którą musieli odkładać przez kilka tygodni, że jeśli zechcą, mogą go mieć codziennie. Bogaci lubią panować, królować, lubią być na szczycie.
    Zdejmuje kurtkę i rzuca ją niedbale na kanapę, po czym odwraca się do klienta i spogląda mu prosto w oczy. Skopuje z nóg buty, wsuwa dłonie pod koszulkę, pozbywa się jej nienaturalnie powoli, nie spuszczając wzroku ze swojego dzisiejszego sponsora. Pokonuje dzielącą ich odległość, ale nie wykonuje żadnego ruchu, doskonale wiedząc, że ten nie należy do niego, dopóki nie dowie się, jaki on jest, czego pożąda, co go kręci, co podnieca.
    Remy, który obiecuje poprawę, bo myślenie o tej godzinie to już pół-myślenie

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam Was serdecznie! Oczywiście wpadamy z iście angielskim eleganckim spóźnieniem, ale mam nadzieję, że nam to wybaczycie. Keira ładnie dyga i prawie się uśmiecha. Smutna i trudna postać, ale trzymam mocno kciuki za Was, abyście się tu zadomowili na dłużej niż chwila, którą żyje William. A gdyby jego pies zechciał po sąsiedzku pogonić Keiry kota i zmusić go tym samym by nie siedział jej na laptopie, to w podzięce może się nawet z nim obiadem podzieli. Jakby co, to zapraszamy!]

    Keira Righton

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ale Call jest z zagrożeniem za pan brat, serio, więc jeśli masz pomysł na wątek, to mogę wrzucić niepasującego Callahana do klubu, gdzie będzie sobie pił, cokolwiek, może nawet dać komuś w mordę, żeby ściągnąć na siebie uwagę (choć to już dla nas trochę monotonne), no problem.
    A pies jest wyprowadzany o jakichś dziwnych, nieludzkich godzinach, nie wiem, Call mógłby być (jeszcze) lekko obity, zasnąć na ławce (wyjątkowo nie wglądając jak bezdomny) i pies by przy nim siedział, co tylko, zależy czy Will jest altruistyczną istotą. Tu by było łatwiej, gdyby chociaż się kojarzyli, choć niekoniecznie przez łóżko (bo to pewnie będzie monotonne dla Was).]

    Callahan (też lubię to imię)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tutaj nie ma pozwolenia, przyzwolenia. Nie jest ofiarą ani skrzywdzonym zwierzęciem. Jeszcze przed wejściem do mieszkania pozostawia swoje sumienie, swoją godność — przy sobie ma tylko prezerwatywy, ruchliwy język i umiejętności, których pozazdrościć mogłaby mu nie jedna dziwka z Bronxu.
    Odchyla delikatnie głowę, gdy ten zaczyna pieścić jego szyję i błądzi dłońmi po muskularnym ciele klienta. Wprawnymi palcami rozpina guziki koszuli, po czym zdziera ją z cudzych ramion i pozwala, by wylądowała na ziemi. Dotyka jego pleców, dotyka linii kręgosłupa, łopatek, dotyka obojczyków, torsu, brzucha, palcem wskazującym przesuwa od jednego biodra do drugiego.
    — Jack — odpowiada delikatnie zachrypniętym głosem, bez zająknięcia. Jego prawdziwe imię nie ma żadnego znaczenia. Wczoraj był Christianem, dzień wcześniej Matthiasem, jutro może być nawet Jezusem albo Batmanem. Żaden z nich nie potrzebuje tej informacji; uleci ona przed nadejściem poranka i gdyby spotkali się ponownie, mógłby przedstawić się jako Adolf Hitler. Wszystko to jest mało ważne. Jego wiek. Jego pochodzenie. Nazwisko. Status społeczny. Liczy się tylko fakt, że nie ma żadnej choroby wenerycznej, a jego penis staje w gotowości.
    Nie ma już preferencji. Kiedyś owszem, wolał być na górze, wolał szybciej niż wolniej, wolał gdy pieszczono prawy sutek, gdy prezerwatywy świeciły w ciemności. Teraz to wszystko zostało wymazane, wycofane z obiegu: szybko, wolno, na górze, na dole, stojąc, leżąc, siedząc, do góry nogami, w ubraniach, nago — wedle życzenia, klient nasz pan.
    Nie pytając o przyzwolenie, jednym ruchem odpina spodnie. Wsuwa palce za gumkę bielizny, drażniąc wrażliwe podbrzusze, ustami zaś odnajduje cudzy obojczyk. Znaczy go drobnymi pocałunkami, przesuwa wilgotnym, ciepłym językiem i haczy o niego zaczepnie zębami. Dłoń wciąż manewruje przy pasie, ale nie dotyka jego przyrodzenia, jeszcze nie. Dawno nie trafił mu się klient, z którym mógłby pieprzyć się i bez wkładu pieniężnego, z którym teoretycznie mógłby wyjść z klubu, za przyzwoleniem obojga. Nie ma jednak czasu podrywać mężczyzn w klubach czy barach, skoro prawie, co wieczór dostaje bon o wartości jednego penisa i relatywnie wysokiej kwoty. Po takiej nocy nie ma się już ochoty na powtórki, chce się jedynie wziąć prysznic i zwrócić obiad do muszli klozetowej. Ale może nie dzisiaj.
    Remy

    OdpowiedzUsuń
  10. [Psst, ja chciałabym pogadać o postaci do przejęcia (!!!), więc czy byłaby możliwość odezwania się na hoylucharecomounanimal@gmail.com? Ten mail brzmi jakbym była nienormalna i pewnie tak jest, ale staram się, przysięgam.]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Cześć i czołem! Witam się trochę późno (bardzo późno, ech, Neurocriminology, gdzie ty się szlajasz, jak tutaj czekają błogi?). Pan ciekawy, no i, nie powiem, moc ciekawa, ale zawsze jest też ta druga strona medalu. Cóż, przynajmniej zdolności Williama pokrywają się z jego hedonistycznym podejściem do życia - a hedonizm, jak powszechnie wiadomo spala zadziwiająco wiele kalorii. Witam cieplutko, życzę masy wątków, zapraszam do siebie i reszta formułki. :D]

    Batts.

    OdpowiedzUsuń
  12. [No czeeść c: Czytałam twoją kartę postaci i kurcze... Kurcze! Zróbmy coś razem! Naprawdę, to mogłoby być niezłe, znaczy... Jeśli oczywiście się zgodzisz. Alice ma naprawdę tony i niezmierzone kilometry energii życiowej i co prawda nie jest architektem, ale też ma duszę artystki i tworzy wynalazki ^^" Chyba mam już pomysł na to, w jaką relację możemy ich uwikłać, jeśli oczywiście chcesz...]

    Alice

    OdpowiedzUsuń
  13. [Cześć, ja się witam tylko i mówię, że karta mi się bardzo podoba i jeśli będzie Ci się kiedyś nudzić (po urlopie oczywiście!), to może wpadnij do mnie, zobacz czy coś ci się podoba i może jakiś wątek? na blogu! Jeśli nie to spoko, miłego urlopu i gry na blogu!]

    Sebastian Banewood

    OdpowiedzUsuń