30 maja 1970

heaven knows I'm miserable now

Daisy Lee, lat 27, pielęgniarka, nieśmiertelna

Nie ogląda wiadomości, nie lubi świata i nikogo nie wpuszcza na dłużej do swojego życia. Zajęcia z samoobrony pomagają jej radzić sobie ze strachem na co dzień, ale w obliczu zagrożenia agresja nadal czasami przejmuje nad nią kontrolę. Otacza się roślinami, książkami i lgnie do zwierząt. Odkąd pamięta drobnostki nie tylko ją zachwycały, ale i przerażały. Całe życie była sama i wszystko przeżywała mocniej. Skłonna do uniesień, zachwytów, ale też głębokiej rozpaczy. Rozdarta i pełna emocji, które z biegiem czasu nauczyła się doskonale ukrywać. W kolejnych szkołach, a później w pracy zawsze była miłą Daisy o ciepłym uśmiechu, czułym dotyku i nieobecnym spojrzeniu. Nikt nie miał pojęcia, co dzieje się w jej głowie i nikt by nie uwierzył, że wskoczyła do Tamizy, mając nadzieję, że nie wypłynie. Uważa, że los jest złośliwy, bo cóż innego mogło sprawić, że tej nocy, kiedy w końcu zdecydowała się opuścić ten okrutny świat, nad Londynem rozpętała się burza, która obdarzyła ją nieśmiertelnością? 
Wizerunek - Golshifteh Farahani 
Tytuł - The Smiths
Ktoś rozrusza Stokrotkę? Da się, zapewniam. Przyjmiemy wszelkie spokoje i dramy, romanse i nienawiści, kryminały i zbieranie truskawek. Zapraszam!

15 komentarzy:

  1. [Faktycznie ironia losu, chociaż nie mogę powiedzieć, że na niekorzyść. Niezwykle urokliwy gif, tak przedstawiona Daisy wydaje się strasznie kruchą istotą! Karta krótka, ale treściwa i nawet zdążyło zrobić mi się smutno. Pani fajna, moc ciekawa i interesująca praca. Tzn, z pielęgniarką można skleić dużo różności i pewnie niejednego psychopatę na tym blogu będzie ona łatać! :D
    Życzę masy wątków, chęci i długiego stażu. Gdybyś miała ochotę pozszywać mojego ognistego chłopca (wbrew jego woli oczywiście)... to zapraszam do wątku i coś wymyślimy <3]

    najgorętsza 1/2 administracji & Anubis Ahern

    OdpowiedzUsuń
  2. [Rajciu, lubimy panie z kwiatowymi imionami ;)
    Witam, życzę masy wątków i nieustającej weny!
    W razie chęci zaproszę do siebie.]

    Bluebell Murphy & Anthony Ward

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam bardzo ładnie miłą panią. Nawet miałabym dla nich pomysł (jeśli miałabyś ochotę w przyszłości popisać), ale niestety na razie muszę się ogarnąć z tym, co znajduje się pod moją kartą. Wrócę, gdy tylko zacznę być ze wszystkimi rozliczona wątkowo.
    Pozdrawiam, baw się dobrze.]

    Callahan J.

    OdpowiedzUsuń
  4. [Cześć! Jak zawsze przychodzę spóźniona, ale okazuje się, że łatwiej było mi się zebrać przed maturami niż po nich xD Daisy urzekła mnie już od pierwszego zdania, bo okazuje się, że osobiście mam wiele wspólnego z samotną Stokrotką i w tej chwili mam po prostu ochotę ją przytulić ;) Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto ją szybciutko rozrusza. Baw się z nami dobrze, napisz mnóstwo ciekawych wątków i oczywiście zostań jak najdłużej! <3 ]

    ta kochana 1/2 administracji & Cheyenne Reynolds

    OdpowiedzUsuń
  5. [Zasłoniłam KP więc przychodzę się pokajać i zaproponować wątek. Nie mogę się napatrzeć na tego cudownego gifa i smutną panią. Mam ochotę ją przytulić mocno i opowiadać o obrazach Botticellego. ]

    Illya

    OdpowiedzUsuń
  6. [Możesz kochać! Bardzo śmiało! A jak wymyślisz pomysł na wątek, to ja pokocham Cię jeszcze bardziej ^^ Bo nie chcę rzucać oklepanym trafił do szpitala, a nie wiem czy Daisy chodzi na wystawy klasyków :D ]

    Illya

    OdpowiedzUsuń
  7. [Fani Iwana łączmy się! <3
    Mój ognisty chłopiec wprawdzie nie należy do najprzyjemniejszych, ale ma coś z główką, więc jego reakcje czasami są naprawdę zaskakujące.
    Widząc taką Daisy pewnie wstyd byłoby mu być niemiłym i nie wiedziałby jak ma postąpić, gdyby zaczęła go na siłę zszywać. :D
    W sumie, może nam nawet z tego wyjść coś ciekawego, gdyby to rozwinąć. Nubiś nieszczególnie dba o swoje zdrowie, ale mógłby się pojawić w szpitalu przykładowo z upoważnieniem po odebranie jakichś papierów dla siostry/matki/ojca... po drodze jednak wplątałby się w jakąś burdę i przylazł do tego szpitala z rozwaloną głową. Daisy jako dobra duszyczka (tak wnioskuję) mogłaby popisać się swoją medyczną ręką i chcieć go zszyć... on nie potrafiłby zaprotestować, bo rozwaliłaby go jej słodycz... potem oczywiście musiałby jakoś lawirować, żeby nie odkryła jego poparzonej ręki, którą powinien nosić opatrzoną, ale totalnie się tym nie przejmuje...
    Oczywiście, jeśli nie brzmi to beznadziejnie XDD]

    Anubis

    OdpowiedzUsuń
  8. [Yay ♥ Ognista słodycz nadchodzi]

    Ahern

    OdpowiedzUsuń
  9. [Mampomysłmampomysłmampomysł! Jako, że ta fototapeta to obraz The Mediterranean Nikolaia Dubovskoya z 1895, który jest obecnie w prywatnej kolekcji może właśnie będzie wystawa okresowa z jego obrazami, chętnie usiądę na ławeczce i opowiem ciekawą historie związaną z tym obrazem. Co ciekawe, wcale nie wymyśliłam jej na poczekaniu xD Więc potrzeba mi ich obojga przed tym obrazem :D Poza tym Illya też woli interpretować sztukę niż ją znać.]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Zacznę! Postaram się jeszcze dziś!]

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mia swojego uubionego obrazu Nikolaya Duboskoya przez długi czas, ale zarówno miłość do jego pejzarzy jak i wybór tego jednego pojawiły się w określonych momentach życia Illyi. Pierwszy to wycieczka z rodzicami do Sankt Petersburga, gdzie odwiedzili Pałac Zimowy, rezydencję Cara Aleksandra III. To on zakupił jedno z dzieł Duboskoya, Ciszę przed burzą, aby zawisła wraz z innymi obrazami w przepięknie zdobionych salonach w stylu ermitażu. Z tego co orientował się, dzieło zmieniło swoje miejsce, ale on do dziś pamiętał płótno olejne, które poruszyło w jakiś sposób jego szesnastoletnie ja. Metr pięćdziesiąt na pół czystego uczucia połączonego z siłami natury i głębokim lekiem nad przyrodą samą w sobie. Nad ludzką naturą nieznajomą w swoim jestestwie.
    Drugie spotkanie, tak pamiętne, z obrazem miało miejsce niejako w głowie Illi, gdy poszukiwał swojego mieszkania. Wszedł do sypialni, oglądając pomieszczenie i spoglądając na białą ścianę, wiedział, że tutaj pojawi się fototapeta.
    Szedł obejrzeć dzieło, które od pięciu lat miał przed oczami, gdy kładł się spać i wstawał. Z zaróżowionymi od śpiesznego kroku, a wcześniej jazdy na rowerze, tuż po przypięciu roweru na stojaku i poprawienia skórzanej torby na ramieniu, wszedł po schodach do muzeum, kupił bilet oraz przepustkę na urządzenie audio i założył słuchawki nauszne, przechodząc do sali, w której wisiały obrazy Duboskoya. Zanim zaczął oglądać, włączył odtwarzacz muzyki w telefonie i zapętlił Walc na F-moll Tachikowskiego, który tworzył swoje kompozycje w podobnym czasie, co powstawały obrazy. Przechodził od jednego do drugiego, w końcu siadając na ławeczce przed swoim ukochanym The Mediterranean z 1895 roku. W przeciwieństwie do fototapety, rozmiar obrazu nie oszałamiał, bowiem miał wymiary podobne do zwykłej kartki papieru.
    Oglądanie po raz pierwszy w życiu oryginalnej wersji, możliwość podejścia i powąchania farby, obcowania na żywo z dziełem, mogąc dojrzeć fakturę farby, tak wyraźnie, że niemal czując higroskopijną warstwę na opuszkach, było dla Illi niesamowitym poruszeniem. Gdyby chciał być ordynarny, nazwałby to mentalnym wzwodem. Jego oczy w kolorze burzy patrzyły z zachwytem na płótno, usta rozchylone w niemej pochwale, wykrzyknieniu piękna.
    Siedział przed nim i patrzył, przeżywając pejzaż, jak duchowe widowisko, karmiące jego duszę w najpiękniejszy sposób, wypełniając pustki, których nie znał on sam. Melodia płynęła, oddzielając go od świata, kroków nielicznych zwiedzających i głosu przewodniczki oprowadzającej dzieciaki, które i tak nie rozumiały na co patrzą.

    Illya, który nie miał jednak czasu zrobić odpisu wczoraj

    OdpowiedzUsuń
  12. Anubis rzadko bywał w rodzinnym domu. Odkąd się usamodzielnił, niechętnie wracał na stare śmieci. Wysłuchiwanie rodzicielki, narzekającej na jego zmianę, często przyprawiały go o mdłości, a on, zniechęcony kolejnymi kłótniami, po prostu zaprzestał stwarzać im okoliczności.
    Gdy jednak zdarzało mu się wracać do gniazdka, robił za dobrego syna. A przynajmniej czasami, gdy matka akurat nie zachowywała się jak diabeł, wyjęty ostrożnie z samych czeluści piekła. Nie żeby gorąco mu przeszkadzało. Wręcz przeciwnie.
    Akurat poprosiła go o odebranie jakiegoś lekarskiego kwitka; nieszczególnie się w to zagłębiał, a jedynie zgarnął upoważnienie, niechętnie udając się we wskazane miejsce. Miał prawo jazdy, ba, jeździł całkiem nieźle — hołdował jednak tradycyjnym spacerom, pozwalającym mu w wiele większym stopniu zgłębiać tajemnice miasta. A Londyn po burzy zyskał cholernie wiele nowych sekretów, które tylko czekały na odkrycie.
    Oczywiście, nie byłby sobą, gdyby po drodze nie natknął się na sytuację losową. Jakiś durny, zwykły oprych myślał, że Setha da się oszukać. Nie spłacił długu i nie miał zamiaru go płacić — chciał więc pozbyć się problemu i wyeliminować złego człowieka, który śmie żądać od niego zapłaty za usługę.
    Ahern nie był gotowy, więc pierwszy cios rozwalił mu łuk brwiowy. Następne uderzenie nie nadeszło, bo zaskoczony organizm podniósł bariery ochronne, stając w płomieniach. Człowiek ów zajął się więc od jego ognia, a potem spłonął powoli, ostatecznie zwęglając się na chodniku.
    Śmierć była szybka, a Anubis nie zdążył nawet się zastanowić. Odczuł tylko bolesne pieczenie w poparzonym ramieniu, a potem całkowite wyczerpanie, towarzyszące gwałtownemu podniesieniu temperatury ciała. Załatwił sprawę batonem energetycznym i zadumał się, lekko zaniepokojony żywiołem, jaki teraz na zawsze zespalał się z jego jestestwem. Nie chciał zabić tego człowieka. Pewnie by go zabił, ale... zrobił to bezwarunkowo. Ogień sam zerwał się z łańcucha i zamknął te ciemne oczy na zawsze.
    Pokręcił głową i wrócił do meritum, widząc majaczący w wylocie wąskiej uliczki szpital. Nawet nie zwrócił uwagi na twarz, która sukcesywnie zalewała się krwią.
    Przekroczył próg szpitala i powoli zbliżył się w kierunku biurka, czekając aż ładna kobieta, stacjonująca za ladą postanowi go obsłużyć.
    Zupełnie nie rozumiał czemu rozszerzyła oczy, a jej spojrzenie tak świdrująco wbiło się w jego twarz. Czy ta, która powiedziała mu, że jest przystojny, kłamała?
    Uniósł brew, gdy dziewczyna zaprzeczyła wydaniu mu papierów. Już miał zaprotestować, lecz kontynuowała, a jej wyzywające spojrzenie wprost przeszyło go wzrokiem jak ta błyskawica, która zapewniła mu pirokinezę.
    Dopiero po jej ostatnich słowach przypomniał sobie człowieka, który uderzył go w twarz. Dopiero po jej ostatnich słowach, zdał sobie sprawę, że rana boli, a krew lepi się i grzeje i tak bardzo rozgrzaną skórę.
    — Ale... — zaczął, lecz widząc te dziwne ogniki w jej oczach nie potrafił kontynuować. Gdy go dotknęła, wzdrygnął się nieznacznie, choć zauważyć to można było tylko w drgnięciu jego twarzy. Stronił od dotyku. Na wspomnienie o zabiegówce w jego głowie zakotłowało się milion myśli; cholera. Temperatura jego ciała wynosiła ponad czterdzieści stopni Celsjusza. Jeśli jakikolwiek lekarz zobaczy takie wskazania... albo wsadzą go do krematorium, albo spróbują (bezowocnie) zbijać gorączkę, której w rzeczywistości nie było. Może jednak nie pokwapi się do sprawdzania mu temperatury...
    A potem przypomniał sobie jeszcze o lewej dłoni, okutej w czarną rękawicę. Zawsze nosił rękawicę. Tylko jedną rękawicę. Na cholernie poparzonej, bolącej ręce, którą powinien trzymać w opatrunku... Anubis Ahern był jednak zbyt buntowniczy, by nosić bandaż na pokrytej rozgałęzieniami aksamitnej skórze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Myślę, że nic mi nie jest — zaprotestował, grzecznie jednak wchodząc do wskazanego przez dziewczynę pokoju. — Czuję się bardzo, bardzo dobrze. Nie uwierzysz jeśli powiem, że to sztuczna rana na bal przebierańców, prawda? — spojrzał na nią różnobarwnymi oczami; niebieskie zalśniło, a brązowe jakby ściemniało. — Tak myślałem... — zmarszczył nos jak małe dziecko. — Ale... to sztuczna krew, wiesz? Jestem wizażystą... chcę tylko papiery... nie musisz robić mi krzywdy... pokazać Ci małe kotki?

      [<3 Już lubię ten wątek :D I nie przejmuj się długością. Czasami się strasznie rozłażę, przepraszam :/]
      Anubis

      Usuń
  13. Nie chodziło o to, że Anubis był zbyt dumny! Gra toczyła się raczej o to, że jego dusza była... niepoczytalna. Choć tym razem, zbudzona chęć ucieczki wynikała raczej z chęci zapobiegnięcia pytaniom. W ogólnym rozrachunku w końcu, często krwawił, choć rzadko zwracał na to uwagę. Miał w zwyczaju czekać aż posoka sama zaschnie na twarzy i przypomnieć sobie o niej dopiero, gdy ktoś kręcący się w okolicy zwróci uwagę na zakrzepłe rany. Inną sprawą był fakt, że Seth rzadko obrywał; jego ogień z reguły stanowił i tarczę, i miecz. Teraz jednak miał głęboką nadzieję, że dziki żywioł choć raz nie zerwie kajdan i nie spłata płonącego psikusa w sterylnym, szpitalnym pomieszczeniu.
    Był bardzo grzeczny, co w jego przypadku stanowiło wręcz chorobę. Anubis bowiem był osobą siejącą postrach; czasami wręcz stawianą na równi z legendami. Tymczasem siedział tu jak to grzeczne dziecko z podstawówki, modląc się do egipskich bogów, o to, by skończyło się tylko na zszyciu brwi.
    Spokojnie, Seth. To tylko brew. Nie będziesz musiał tłumaczyć się ze swoich czterdziestu stopni.
    — Czy wyglądam Ci na kogoś, kto kradnie cudze żony? — zapytał bez ogródek, wodząc za nią spojrzeniem różnobarwnych tęczówek. — Wiem, że nie wyglądam niewinnie, ale jestem grzeczny — kontynuował, popadłszy w dziwny trans, który objawiał się u niego zmiennym zachowaniem; być może jego umysł trawiła jakaś choroba psychiczna... innym wytłumaczeniem była po prostu niestałość emocjonalna. Trudno było to określić. Setha trudno było rozpracować, a jego reakcje nigdy nie trzymały się narzuconych schematów. Nie było schematu na Anubisa; nie było mapy, po której można by dotrzeć do konkretnego celu. Nie tu. Tu była tylko ciemność. — Nie rozumiem w sumie dlaczego tu siedzę — podjął, patrząc na swoje dłonie, którymi zaczął bawić się w dziwnym, nerwowym tiku. — Dlaczego tu wszedłem też nie wiem. To tylko łuk brwiowy... powinienem sobie od razu pójść, prawda? — podniósł wzrok, patrząc jak dziewczyna powoli zmierza do łatania jego rany. Pokręcił głową i zamknął oczy, by po chwili otworzyć je i złapać z nią krótki kontakt wzrokowy. Choć kontakt wzrokowy w jego przypadku bywał niemożliwy; nie dało się skupić, patrząc w różne oczy. Bo któremu powinno poświęcić się więcej uwagi?
    — Jesteś strasznie słodka, wiesz? — zmarszczył nos, tym razem będąc wręcz pewnym, że może jednak zapadł na wieczną gorączkę. — Nie potrafię Ci odmówić. I mam dziwne wrażenie, że skończy się to dla mnie fatalnie.

    [<33 Co jakiś czas będę pisać epopeje w takim razie :D I ja nie wymagam takiej długości. To po prostu czasami samo wychodzi.]
    Anubis

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie protestował i nie uciekał, gdy oczyszczała jego twarz z krwi. Wcale nie bolało, a jego odporność na ból fizyczny była ponadprzeciętnie wysoka; gra toczyła się tu o to, by nie odkryła jego nabytych po burzy umiejętności i by błędnie nie odczytała ich jako stan wysokiej gorączki.
    Musiał przyznać, że jej uśmiech działał kojąco; przechodziła mu nawet przez myśl teza o jej rzekomym posiadaniu umiejętności otumaniania i wpływania na wybór. Jeśli jednak było to błędne założenie, dziewczyna zdecydowanie roztaczała wokół siebie niesamowity urok osobisty. 
    Gdy zaprzeczyła jego słowom, krótko wzruszył ramionami, zabawnie przymykając brązowe oko. Niebieskie, pozbawione kontrastu ciemnej tęczówki wyglądało przyjemnie w blasku sztucznego światła; można by wręcz przysiąc, że błyszczało przyjaźnie, co zdecydowanie nie pasowało do rzeczywistej aparycji Anubisa Aherna. 
    Seth rzadko bywał pijany. Nie był fanem wysokoprocentowych napojów, zwłaszcza, że poważnie otumaniały zmysły; jakaś jego część obawiała się, że pozbawiony kontroli nad własną jaźnią, spuści ze smyczy nie do końca ujarzmioną pirokinezę i zniszczy Londyn —a przynajmniej jego część— lub co gorsza doprowadzi do kolejnych, poważnych poparzeń własnego ciała, które nie będą chciały się zagoić.
    Pokręcił głową, na chwilę wznosząc oczy ku górze. Potem przeniósł różnobarwne spojrzenie na jej twarz i rozbawiony uniósł brew, czując jak spięte mięśnie powoli rozluźniają się pod ubraniem. Tak naprawdę miała rację. Nie była czarownicą, nie mogła go skrzywdzić i przejrzała go po całości, sprawiając, że niereformowalny byt, będący postrachem wszystkich, ugłaskał się samoistnie, grzecznie wykonując jej polecenia. Ale hej... i psychopaci czasami mieli chwilę słabości, prawda?
    Milczał, pozwalając jej mówić i nie przerywał, nie chcąc być niegrzecznym. Chyba naprawdę złagodniał... albo miał po prostu dobry dzień. Cóż, po Anubisie trudno było spodziewać się czegokolwiek logicznego.
    — Nie jestem aż tak charakterystyczny, by znaleźli mnie po rysopisie — zaprotestował nagle, splatając palce za plecami. Ukrył grzecznie okutą w rękawicę dłoń i robiąc dobrą minę do złej gry, postanowił jak najszybciej się stąd wydostać. — Moja patologia oczu nic nie znaczy! — uśmiechnął się kącikami ust. — Nie czuję żadnych obrażeń wewnętrznych, palpacja też raczej nic nie wykaże, więc myślę, że nie musisz się martwić — uniósł wzrok, by utrzymać z nią kontakt wzrokowy, choć jego różnobarwne oczy nigdy nie były łatwe w interpretacji. — Jeśli poczujesz się spokojniejsza, możesz mnie zaszczepić, nie boję się igieł — tym razem uśmiechnął się szczerzej, z wyraźnym ciepłem pokroju jego ognistej natury. — Ale w prawą rękę — dodał trochę zbyt szybko, przypominając sobie o planie szybkiej ucieczki.
    — A nie, czekaj — zreflektował się jeszcze, przypominając sobie, że na prawej ręce ma przecież bliznę po ludzkim ugryzueniu, która też nie wyglądała normalnie. — Dobra, utrzymujmy, że nie potrzebuję szczepionki i jednak boję się igieł — zdecydował.

    Anubis

    OdpowiedzUsuń